Droga doskonałości

parallax background
fot. rtve.es

 Rozdział X



Poucza, że nie dość samego tylko wyrzeczenia się rzeczy zewnętrznych, ale potrzeba jeszcze wyrzeczenia się samego siebie, i jako ta cnota łączy się z pokorą.

1. Wyrzekłszy się już świata, przywiązań rodzinnych i schroniwszy się do tego domu, gdzie żyjemy w samotności, mogłoby się zdawać, że doszłyśmy już do kresu, że skończyła się walka. O, córki moje! nie ubezpieczajmy się, nie zasypiajmy, aby nas nie spotkała podobna zła przygoda, jak onego gospodarza, który starannie zamknąwszy drzwi domu swego, by się do niego nie zakradli złodzieje, spokojnie położył się spać, a tymczasem złodziejów miał w domu ukrytych. Któż tego nie wie, że najgorszym rodzajem złodzieja jest złodziej domowy? A każda z nas nosi w samej sobie takiego domowego złodzieja i jeślibyśmy nie miały ciągłej baczności i ustawicznie nie czuwały nad sobą, mnóstwo w nas jest rzeczy, które mogą nam uniemożliwić tę wolność ducha, do której dążymy, aby dusza wyzwolona od cięższego niż ołów brzemienia ziemskich pożądliwości mogła się wzbić w górę do Stwórcy swego.

2. Bardzo skuteczną pomocą do oderwania serca od ziemi a utwierdzenia go mocno w tym, co trwa wiecznie, jest ciągła pamięć na marność rzeczy ziemskich i jako wszystko szybko przemija. Sposób to może na pozór słaby, ale dziwnie umacnia duszę i do pilnego czuwania nad sobą choćby w rzeczach najmniejszych pobudza. Czuwając nad sobą, gdy spostrzeżesz w sobie zbytnią jaką skłonność i przywiązanie do tej lub owej, nie zatrzymuj się myślą przy niej, ale wszystką myśl twoją zwracaj ku Bogu, a On ci dopomoże. Już w tym wielką nam łaskę uczynił, że powołując nas do tego domu, dał nam dokonać rzeczy najważniejszej, to jest oderwać się od świata. Ale potrzeba jeszcze oderwać się od samych siebie; a to wewnętrzne umartwienie i wyrzeczenie się siebie jest rzeczą gorzką i przykrą, bo mocno lgniemy do siebie i bardzo siebie kochamy.

3. Tutaj przyjdzie nam w pomoc pokora prawdziwa. Te dwie rzeczy, zaparcie się siebie i pokora, zawsze, zdaniem moim, idą w parze. Są to dwie siostry, których nigdy nie można rozdzielać. Są to siostry, których oburącz się trzymajcie, miłujcie je i nigdy się z nimi nie rozstawajcie. O, święte królewskie cnoty, władczynie nad wszystkim stworzeniem, monarchinie świata, oswobodzicielki od wszelkich zdrad i sideł diabelskich, wybrane i umiłowane Boskiego Mistrza, który nigdy ani na chwilę z wami się nie rozłączył! Kto was posiada, ten śmiało może stawić czoło nieprzyjaciołom swoim i podjąć walkę z wszystkimi potęgami piekła i z wszystkimi mamidłami świata i nie potrzebuje się niczego lękać, bo jego jest królestwo niebieskie. Nie ma zaiste czego się lękać, skoro o żadną stratę ziemską nie dba; dba tylko o to, aby nie obraził Boga i dlatego błaga Go ustawicznie, aby go w tych cnotach utwierdzał, iżby ich nigdy z własnej winy nie postradał.

4. Cnoty te mają tę właściwość, iż ukrywają się przed tym, kto je posiada, tak że nie uwierzy, że je ma, choćby mu to mówiono. Ceniąc je jednak nad wszystko, usilnie się stara o ich nabycie i wciąż je w sobie do coraz wyższej doskonałości podnosi. Cnoty te tak jawnie się w skutkach okazują, że choć sam o tym nie wie, od razu biją w oczy każdego, kto z nim obcuje.

Lecz jakiż nierozum mój, że śmiem jeszcze wysławiać te cnoty, kiedy tak je wsławił sam Pan i tak je przykładem cierpień swoich utwierdził! Tu więc trzeba pracować, siostry moje, bo to droga do wyjścia z Egiptu i jeśli te dwie cnoty osiągniecie, znajdziecie mannę ukrytą, wszystkich smaków słodycz w sobie mającą; wszystko wam będzie słodkie i rzeczy najprzykrzejsze w oczach świata wam się w rozkosz zamienią.

5. Na wstępie tej drogi pierwszym zadaniem naszym będzie usilna praca nad umorzeniem zbytniej miłości własnego ciała. Są dusze z natury bardzo delikatne, troskliwe o zdrowie swoje, niemało więc mają do zrobienia. I jest za co chwalić Boga, patrząc na tę ciężką walkę, jaką niejedna zakonnica, a i niejedna dusza na świecie, toczyć z sobą musi dla zapewnienia sobie zbawienia. Ale są i takie zakonnice, którym się zdaje, że po to tylko wstępujemy do klasztoru, abyśmy nigdy nie umarły, i do tego zwracają ile możności wszystkie starania swoje. Tutaj, co prawda, niewiele się znajdzie sposobności ku temu, ale chciałabym, by takiego pragnienia nie było w myślach waszych. Powiedzcie sobie, córki moje, żeście tu przyszły umrzeć dla Chrystusa, a nie używać rozkoszy. Nie dajmy się podejść diabłu; on to wmawia w nas, że “potrzeba nam oszczędzać zdrowia, abyśmy mogły utrzymać i zachować obserwancję zakonną”. Jakoż często tak pięknie dla zachowania jej zachowuje się siebie, że może przez całe życie, aż do godziny śmierci, nie będzie miesiąca jednego, a może i dnia, aby była w zupełności zachowana. Nie wiem doprawdy, po co takie wstępują do klasztoru.

6. To pewna, że na rozsądku im nie zbywa; by która kiedy przypadkiem przebrała miarę w umartwieniach, o to nie ma obawy. Oby tylko spowiednicy pozbyć się chcieli swych obaw, że za lada pokutą zabijamy siebie. I tak surowo potępiany jest ten nierozsądek, że tylko życzyć by należało, aby i innych rzeczy z równą przestrzegano ścisłością. Siostry mające za nic tego rodzaju rozsądek, wiem, że nie wezmą mi za złe tego, co mówię, jak i ja nie troszczę się o to, że może ktoś o mnie powiedzieć, że z siebie sądzę o drugich. Zdaje mi się i pewna tego jestem, że mam towarzyszki takie, które by poczytywały to sobie za krzywdę, gdybym o nich sądziła i mówiła inaczej. Mniemam, że właśnie dla tej zbytniej w umartwieniu siebie powściągliwości naszej Pan sam nas umartwia, dopuszczając na nas ciężkie choroby. Ze mną przynajmniej tak uczynił i wielkie przez to okazał nade mną miłosierdzie swoje; bo widząc, że czy tak, czy tak, będę się pieściła i o zdrowie się troszczyła, zesłał mi chorobę, aby przynajmniej było o co się starać.

Zabawna to rzecz patrzeć na to marne udręczenie, w jakim niejedna wciąż żyje, sama sobie tworząc obawy i trwogi o zdrowie swoje. Zdarza się niekiedy, że nagle ją porwie szalony jakiś zapęd do pokuty i wtedy bez sensu ni ładu zadaje sobie różne umartwienia. Trwa to dwa dni, jak się mówi, a potem, widząc, że zaszkodziła sobie, wierzy diabłu, że żadnej zgoła pokuty, ani tej, którą przepisuje Zakon, czynić nie może, “że się sama na sobie o tym przekonała”. Zatem i w innych punktach, choć bardzo łatwych, Reguły nie zachowuje – na przykład milczenia, od którego przecie nie zachorujemy – albo dla bólu głowy uchylamy się od chóru – który by nas także nie zabił – albo wymyślamy sobie same inne pokuty, skutkiem czego ani jednego, ani drugiego nie zachowujemy. Inna jeszcze, za najmniejszym, jakie jej dolega cierpieniem, już się podaje za ciężko chorą i dowodzi, że nic robić nie może i prosi o zwolnienie od obowiązków.

7. Czemuż, powiecie, przeorysza ją zwalnia? Gdyby mogła czytać w jej sercu, nie zwolniłaby może. Ale gdy widzi, jak ta nieszczęśliwa nieodzownie domaga się zwolnienia i doktor na jej przedstawienie przyświadcza i jeszcze przyjaciółka jaka albo krewna płacze za nią – cóż ma począć? Boi się zbytnią surowością zgrzeszyć przeciw miłości, choć tu więcej grzeszą tamte, niż ona. Czuje to dobrze, że w tych narzekaniach więcej jest przesady albo udawania, niż prawdy; ale nie chce posądzać, nie mając pewności.

8. Takie to rzeczy zdarzają się niekiedy po klasztorach; piszę o nich dla przestrogi waszej; bo jeśli pozwolimy diabłu straszyć nas obawą o utratę zdrowia, rzecz pewna, ze niedaleko zajdziemy na drodze doskonałości. Niechaj Pan raczy nas oświecać, abyśmy we wszystkim umiały poznać i czynić świętą wolę Jego, amen.