W 1956 roku Allen Ginsberg wydał kontrowersyjny poemat „Skowyt”. Przedstawił w nim krytykę społeczeństwa pochłoniętego konsumpcją, w którym dryfowały wyspy wulgarnych wyrzutków (outsiderów), paradoksalnie jedynych zainteresowanych sztuką i kulturą. W potoku wolnych myśli autor wyrzuca, że ludzie z marginesu miasta, często należący do nowego zbuntowanego pokolenia, nie zgadzają się na sprowadzanie życia ludzkiego do funkcji wegetatywnej. Mają problemy z wiarą i instytucją, lecz szukają metafizyki w codzienność, karmiąc się twórczością trzech autorów: nowym idealizmem Plotyna, brutalnym realizmem Edgara Allana Poego oraz mistyką świętego Jana od Krzyża.
Zadziwiające, że poematy tego ostatniego, które w kręgu samych wierzących omijane są szacownym kołem, prowokowały awangardzistów do myślenia o świecie, który przekracza granice zmysłów. Najwyraźniej język świętego Jana jest na tyle prawdziwy i tak bardzo wynika z prawdziwego doświadczenia (a nie tylko z mądrych myśli), że subtelnie trafia do umysłów „grzeszników” z zaułków ciemnych ulic. Chyba każdy rozumie lęk przed surowym palcem, który wskazuje winnego i podkreśla słabość jak Starotestamentalne Prawo.
Do tych wszystkich przestraszonych własną niedoskonałością przyszedł Jezus. Nie czekał na ich nawrócenie, na dobrą wolę i stale odkładany odpowiedni czas. Sam udał się do ciemnego świata, do pogańskiej Galilei, do znienawidzonych poborców podatkowych, do „słusznie” cierpiących trędowatych, do prostytutek i jawnie grzeszących.
O czym im mówił? Opowiadał krótkie zmyślone historie, które wciągały ich uprzedzone do nauczycieli serca w dziwną wymianę, jakby w rozmowę. To były ich pierwsze modlitwy, wysłuchiwane na żywo przez samego Pana. Nie wszyscy skorzystali z tej okazji, że Światło przyszło do ciemności, jednak wielu przestało wpatrywać się tylko w siebie i użalać nad własnych stanem. W tych krótkich historiach Jezus relacjonował prawdziwe życie, często nie domykając opowiadań gotowym zakończeniem. Czekał na reakcję głodnych serc, aby sami zainteresowani dokończyli narrację.
Święty Jan od Krzyża zrozumiał tę poetykę Zbawiciela. Swoją opowieść skierowaną do drugiego człowieka nie rozpoczął od traktatu, lecz od poematu – zmyślonej historii o dwóch zakochanych w sobie ludziach. Pieśń duchowa jest realistycznym obrazem miłości. Budzi w czytelniku przekonanie, że autor sam się zakochał, a ta zmyślona historia jest odbiciem jego własnej drogi. W 2016 roku szeroko omawialiśmy w „Głosie karmelu” życie i dzieło świętego Jana od Krzyża. Dzisiaj stale odkrywamy nowe przestrzenie jego geniusza. Jego postać po tylu wiekach wychodzi z cienia stereotypów, którymi stempluje się mistyków chrześcijańskich. Jan staje się inspiracją dla ludzi, którzy dopiero szukają Boga, lecz nie potrafią odnaleźć się w zbyt ogólnych definicjach wiary i potrzebują zoptymalizowanej taryfy.
Zapraszam wszystkich do lektury „Głosu karmelu” i wsłuchiwania się w opowieść Jezusa, jak robiła to jego pierwsza słuchaczka i wierna fanka, Maryja.
o. Damian Sochacki OCD