Trudne czasy nadeszły.
Skończył się sen o ekonomicznym szczęściu.
Odebrano nam pewność dotyczącą bezpieczeństwa i zdrowia.
Puste ulice, markety i kościoły.
I lęk o najbliższych.
Tadeusz Konwicki, polski pisarz, powiedziałby, że to Mała Apokalipsa,
ale ona wcale nie jest mała, ona jak lawina zasypuje nas milionami
kamieni, odbierając nam jakikolwiek sens.
To brzmi pesymistycznie?
A może do tej pory zanurzeni byliśmy w płytkim optymizmie, który odbierał nam zdolność zobaczenia spadającej lawiny?
Zamiast więc zadręczać się interpretacją czasów apokalipsy, wczytajmy się we fragment biografii Mistrza z Salamanki.
“Dziękował każdemu, kto przyniósł róże lub goździk dla Najświętszego Sakramentu i mówił, jak bardzo miłymi są Bogu te gesty”. Jest to wspomnienie brata zakrystianina, któremu często pomagał i przez którego dziękował ofiarodawcom, jeśli nie mógł uczynić tego osobiście. Róża lub goździk… Jest on człowiekiem delikatnym, wrażliwym, czułym na drobne szczegóły. Jego dusza artysty nie raz znajdowała się na granicy upojenia kontemplując naturę: drzewa i kwiaty, ryby w rzece, góry i równiny. Wspomni potem z przyjemnością kwiaty i różnobarwne stroje, oglądane w Kordowie: “Wszystkie ulice przystrojone, a ludzie jak w dzień Bożego Ciała” (List z czerwca 1586).
Jako przeor wprowadził praktykę modlitwy wspólnotowej w ogrodzie. Przestrzeń, kolory, powietrze i niebo to czynniki, które właściwie użyte pomagają spotkać Pana.
Mając na terenie klasztoru dużo przestrzeni i rozległy pejzaż, lubił prowadzić zakonników na zewnątrz dla doświadczenia większej wolności, samotności i bodźców do kontemplacji piękna natury i Boga. Szli wzdłuż brzegu rzeki Genil lub wspinali się na zbocze wzgórz poprzedzających Sierra Nevada. Kiedy przybyli na otwarte pole, Jan proponuje: “Dziś każdy powinien chodzić po górach sam i każdy spędzi dzień na modlitwie, wołając do Pana”. Takie spontaniczne momenty chronią modlitwę wspólnotową przed depersonifikacją i monotonią.
Niekiedy wspólna przechadzka jest chwilą odprężenia, jak to zdarzało się w Calvario. Również tutaj są chwile samotności i modlitwy, po czym wszyscy spotykają się na posiłku i pogawędce.
Intensywny kontakt z naturą dostarcza mistykowi ładunku estetycznego do komentarzy Pieśni duchowej.”
Ten fragment opisujący życie św. Jana od Krzyża, jest dowodem na to, że piękno zbawi świat. Ostatecznie powołaniem ludzkości nie jest samounicestwiający się ból, ale zachwyt nad cudownością istnienia.
Niech zachwyt nas nie opuszcza. On zwycięży świat.
o. Bartłomiej Józef Kucharski OCD