Czy możliwa jest przyjaźń z Jezusem? Czy to możliwe przeżywać tak bliskie uczucie z osobą, której nie obejmują moje zmysły? Chrześcijanie słyszą od dziecka, że Jezus kocha ludzi, że nazwa ich przyjaciółmi, bo powiedział prawdę o sobie, o swoim Ojcu, o świecie (por. J 15:15). Ludzkie więzi pozbawione jednak wspólnego czasu, wspólnego istnienia rozwiązują się, i chociaż głosimy wzniosłe ideały życia małżeńskiego, odległość i nieobecność przygaszają uczucia, a potem prowokują pytania o sens zobowiązań, bo w jaskrawy sposób okazuje się, że „nie samym chlebem żyje człowiek” (Mt 4:4), a pieniądze nie są najważniejsze. Czy możliwe jest codzienne przebywanie z Jezusem, tym Zmartwychwstałym, z którym rozmawiali uczniowie w drodze do Emaus? Co muszę zrobić, żeby otworzyć kanał komunikacji ze Zbawicielem?
W trzecim numerze naszej serii dedykowanej modlitwie wewnętrznej podejmujemy próbę przekonania Was, Drodzy Czytelnicy, że możemy spotkać Jezusa w jakiś wewnętrzny sposób. Św. Teresa nie wyobrażała sobie innego przebiegu modlitwy. Towarzystwo Pana było dla niej jedynym sensem tego czasu. Przebywanie z Nim było dla niej ważniejsze niż wszelka wiedza. Napisała w swoim przewodniku po modlitwie: „Nigdy On ciebie ani na chwilę nie opuści, będzie cię wspierał we wszystkich twoich strapieniach, na każdym kroku będzie ci stróżem i pocieszycielem. Czy to mała rzecz, sądzicie, mieć zawsze i wszędzie przy boku takiego przyjaciela?” (D 26:1).
Narzędziem komunikacji tej przyjaźni jest dobroć i prawda, jak te dwa niezwykle trafne przymioty Boga, które wędrują często razem, trzymając się za rękę w Starym Testamencie (Rdz 26:27; 24:49; 47:29). On opowiedział już Prawdę swoim uczniom, opowiedział Siebie. Słuchacze przekazali nam to zapewnienie i z pokolenia na pokolenie przypominamy historię tej przyjaźni. Ponieważ zmartwychwstał, ani czas, ani przestrzeń nie są dla Niego jakąś granicą. Nawet ludzki grzech, który zaciemnia światło i powoduje lęk w sercu, nie jest w stanie odebrać człowiekowi tej możliwości spotkania. Gdyby tylko Adam nie przestraszył się Boga, wrócił do niego, opowiedział mu wszystko, co się przydarzyło, wyspowiadał swoja naiwność i brak zaufania, być może wcielenie Syna miałoby wtedy tylko świetlisty wymiar dopowiedzenia po stworzeniu i zapewnienia o miłości.
Trudna jest droga przyjaźni z Jezusem, ale chyba jedyna, która nie powoduje zawodu. Zapraszam Was wszystkich do lektury nowego numeru i wyjście na spotkanie ze Zmartwychwstałym.
o. Damian Sochacki OCD