Zaprzyjaźnić się z Jezusem

We wszystkich pismach św. Elżbiety wyraz przyjaźń pojawia się jedynie kilkanaście razy, z czego ani razu nie odnosi się bezpośrednio do Jezusa, ale głównie do jej przyjaciółek. Wprawdzie w Dzienniku znajdziemy zachwyt tym, jak św. Teresa pięknie pisze o przyjaźni (Wielka Mistyczka ujmuje modlitwę w kategoriach przyjaźni z Chrystusem), jednak i tym razem teksty Teresy dotyczą wzajemnej miłości między siostrami i sugestii, by czułe słówka zarezerwować jedynie dla Jezusa (por. D 15). Zatem pójście tropem terminologii niewiele nam da. Nie należy się tym martwić. Trzeba porzucić nasze apriorystyczne założenia i odczytać rzeczywistą relację Elżbiety do Jezusa. Także w wielu innych sytuacjach nasza książkowa wiedza o życiu duchowym musi być zmodyfikowana.

Nadprzyrodzona przyjaźń

Odkrycie Bożej obecności w swoim życiu powinno prowadzić do coraz większej zażyłości z Bogiem. Bóg objawia siebie człowiekowi w tym właśnie celu, by go zaprosić do przyjaźni z sobą. Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym jednoznacznie stwierdza: „Przez to zatem objawienie Bóg niewidzialny w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej” (DV 2). To Boże objawienie realizuje się w sakramentach Kościoła. Kiedy uwzględnimy podstawowe elementy przyjaźni, o których mówi św. Tomasz z Akwinu, stwierdzenie to nabiera podstawowego znaczenia. Według niego przyjaźń jest subtelną i wzniosłą formą miłości, która bazuje na obopólnej życzliwości i wspólnocie dóbr (ST II-II, 23, 1). Stąd jej trzy konstytutywne elementy: życzliwość, czyli miłość-caritas jako owoc łaski chrztu świętego; wzajemność: bez wzajemności mamy do czynienia niejako z przepływem miłości w jedną stronę; wspólnota dóbr, bo przyjaźń jest możliwa tylko tam, gdzie uczestniczymy we wspólnym dobru na płaszczyźnie egzystencjalnej. Przyjaźń Boga z człowiekiem jest możliwa tylko na płaszczyźnie nadprzyrodzonej. Łaska uświęcająca czyni człowieka podobnym do Boga (udział w życiu Boga) i to podobieństwo jest podstawą przyjaźni człowieka z Bogiem. Zasadnicza różnica pomiędzy Bogiem a człowiekiem nie znikła, ale człowiek uczestniczy w sposób proporcjonalny w tym samym życiu Bożym.

W tej sytuacji nie musimy martwić się terminologią św. Elżbiety, ale skupić się na wymienionych elementach przyjaźni: zjednoczenie z Jezusem dzięki miłości nieustannie otrzymywanej i odwzajemnianej oraz współuczestnictwo w tych samych dobrach.

Zjednoczenie w miłości, krzyżu i misji

Śledząc duchowy postęp naszej Świętej, można wyróżnić w nim trzy etapy, które jednak współistnieją ze sobą w różnym nasileniu od wczesnych lat: relacja z Chrystusem, zatopienie się w Osobach Trójcy Świętej oraz traktowanie własnego życia jako laus Gloriae – uwielbienie Chwały. Zgodnie z podjętym tematem interesuje nas przede wszystkim jej relacja do Chrystusa. I tutaj spotyka nas pewne zaskoczenie. Już dla czternastoletniej Elżbiety Jezus jest Oblubieńcem, z którym wiąże się ślubem dziewictwa: „Nie powiedzieliśmy sobie nic, lecz oddaliśmy się jedno drugiemu w miłości tak mocnej, że postanowienie należenia całkowicie do Niego stało się u mnie jeszcze bardziej definitywne” (P 39, przypis 4). W dalszych latach życia jej miłość do Chrystusa jeszcze bardziej intensyfikuje się. W Dzienniku pod datą 2 lutego 1899 r. czytamy: „Jestem oblubienicą Jezusa; jesteśmy tak ściśle ze sobą zjednoczeni… Nic nie może nas rozłączyć. Och, żebym zawsze okazywała się godną mego Umiłowanego Oblubieńca, żebym nie marnowała Jego łask, jakie mi powierzył, i żebym miała to szczęście, by Mu udowadniać swoją miłość” (D 1).

o. Jerzy Wiesław Gogola OCD


Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”