W styczniu brałam udział w spotkaniu opłatkowym raciborskiej wspólnoty. Kiedy zobaczyłam radość i ducha modlitwy, serdeczność i modlitewne zamyślenie oraz młode twarze; postanowiłam przeprowadzić wywiad z całą wspólnotą oraz niektórymi członkami. Pierwszą poprosiłam o rozmowę jedną z najstarszych członkiń, Marię Myśliwiec z 42 letnim stażem w Świeckim Karmelu.
Opowiedz Mario czytelnikom biuletynu, jak trafiłaś do Karmelu?
Pracowałam w szpitalu i pewnego razu jako pacjentka przyszła Juliana Cieślik i po kilku rozmowach zaprosiła mnie na wspólnotowy dzień skupienia. Poszłam z nią i już zostałam na wszystkie dni. W szpitalu zaś poprosiłam o pracę na jedną zmianę, abym mogła codziennie iść na Mszę Świętą. O dziwo, zgodzili się od razu.
Czym była i jest dla Ciebie wspólnota?
Zamyślona Maria po chwili zastanowienia zaczyna wyliczać: Po pierwsze, miejscem dziękczynienia za taką bliskość, łączność z Bogiem, Maryją i Świętymi. Po drugie, radość i miłe wspomnienia ze wspólnie przeżytych dni i lat z takimi wspaniałymi ludźmi. Po trzecie, to Mała Terenia i moje spotkanie z nią, poznanie jej ducha, przyjaźń i wielkie nabożeństwo. Wspólnota jest też miejscem, gdzie nauczyłam się zgłębiać słowa Ewangelii z codziennej Eucharystii i wypełniać je życiem i pracą każdego dnia.
Następną moją rozmówczynią jest przedstawicielka średniego pokolenia Krystyna Wierzbicka, która doprowadziła do przyjęcia Szkaplerza świętego kilkaset osób. – Powiedz Krystyno, czym jest dla ciebie wspólnota?
Wspólnota jest dla mnie miejscem przemiany. To, jak bardzo się zmieniłam i jak inaczej patrzę na życie, aż mnie samą zadziwia. Wspólnota daje mi też siłę wewnętrzną do poukładania życia. Jestem tutaj i już nie szukam niczego więcej, a długi czas szukałam i nie mogłam odnaleźć się nigdzie. Swoje zadanie we wspólnocie odkryłam jako wewnętrzne wyciszenie, modlitwa za kapłanów i apostolat szkaplerzny. Odkryłam ważność dziękczynienia po Mszy Świętej, gdyż wtedy dzień i wszystkie sprawy układają się lepiej.
Łucjo, czym dla Ciebie jest Karmel? – pytam Łucję Smoleń, która dzisiaj złożyła pierwsze przyrzeczenia.
Teraz wszystkim, ale był czas, kiedy nawet o Bogu zapomniałam., nawróciła mnie znajoma, koleżanka. Był taki okres w moim życiu, kiedy było mi bardzo źle i prosiłam Boga, żeby mi pomógł w tym moim cierpieniu. Jezus postawił na mojej drodze koleżankę, która zaprowadziła mnie do Odnowy w Duchu Świętym i potem, abym przyjęła Szkaplerz. Od tego czasu zaczęłam przychodzić na spotkania, aby posłuchać, bo tak pięknie Ojciec mówił o Bogu Miłosiernym i o Maryi. Na którejś Mszy Świętej usłyszałam słowo, że jestem wybrana i postanowiłam zostać w tej wspólnocie. Odpowiedzialna za formacje mówiła nam, że mamy starać się być świętymi. Zdumiona pytałam siebie: Ja, święta?! Na rekolekcjach wspólnotowych zatęskniłam za świętością i postanowiłam zrobić wszystko, aby nią zostać.
Dzisiaj złożyłaś pierwsze przyrzeczenia, co odczułaś?
Wielki spokój, pokój, że podołam i w trudzie wychowania 8 dzieci i w pracy zawodowej i w obowiązkach wspólnotowych.
Czy nie jest ci trudno?
Jest mi ciężko, nie ukrywam i czasem wydaje mi się, że nie dam rady. Jednakże mobilizuję się, staram się wstawać o 4 rano i cichutko siadam w kuchni, żeby przed pracą modlitwę i rozmyślanie odprawić, bo potem już zupełnie nie mam kiedy, ani czasu, ani siły.
Czym jest dla ciebie wspólnota?
Na początku było mi trochę ciężko, krępowałam się, czułam się gorsza, bo są osoby z wyższym wykształceniem, a ja mam tylko zawodówkę. Jednak zobaczyłam i doświadczyłam, że jestem dla nich ważna taka, jaka jestem i pokochałam ich wszystkich.
Jednakże, to nie są anioły, tylko ludzie i pewnie z niektórymi jest Ci trudno?
Czasami rzeczywiście jest ktoś dla mnie cierpieniem.
Co wtedy robisz?
Wstaję o wpół do czwartej – pada szybka odpowiedź – żeby się więcej pomodlić.
Czy często tak się zdarza?
Do teraz dwa razy tak wstawałam.
Łucjo, nosisz jak widzę Szkaplerz święty, czym on dla Ciebie jest?
Ochroną, jestem pewna, że dzięki Szkaplerzowi wytrwałam. Już byłabym się poddała w pewnej trudnej sytuacji, ale pomyślałam: Matko Boża, Ty jesteś w Szkaplerzu ze mną i mi pomożesz i naprawdę pomogła. Czuję odwagę i już się nie boję.
Co powiedziałabyś temu, kto się przygląda i zastanawia; przyjść, czy nie przyjść?
Zachęciłabym: przychodź! Mam koleżankę, która lubi słuchać jak opowiadam o Karmelu, choć z początku nie bardzo słuchała, a teraz już Szkaplerz przyjęła. Jakby tylko była gdzieś okazja mówić, to opowiadam i zachęcam do Szkaplerza i do Karmelu.
Małgosiu, co daje Ci Karmel? – zwracam się do bardzo zabieganej asystentki odpowiedzialnej za formację Heleny Pietrzykowskiej: Małgorzaty Jakosz
O, bardzo dużo. Zmienił całe moje życie. Jak dotknęło mnie cierpienie, śmierć męża, to dopiero wtedy doświadczyłam czym jest Karmel, ile daje łaski i siły na każdy trudny dzień.
Czym jest dla Ciebie wspólnota?
Przede wszystkim daje mi ciepło w moim wdowieństwie. Jest to rodzina, w której dobrze się czuję. Na początku, kiedy przyszłam i przyglądałam się, to niektóre wypowiedziane słowa, zdania, nawet mnie oburzały. Teraz rozumiem inaczej i widzę inaczej i przyznaję, że w wielu przypadkach mieli rację. Jeżeli jednak ktoś lub coś we wspólnocie jest dla mnie trudne, to więcej się modlę. Dziękuję Bogu, gdyż jest mi dobrze z tymi ludźmi. Czekam na spotkania wspólnotowe, te ogólne i formacyjne z tęsknotą. Życie wspólnotowe przemieniło mnie oraz moje dzieci. Świadomość, że cała wspólnota modli się za nas podczas choroby i śmierci męża, była dla mnie wielkim umocnieniem. Wspólnota daje dużo siły.
Zostałaś mianowana przez ojca delegata asystentką odpowiedzialnej za formacje, jak sobie radzisz z tym wyzwaniem?
Na początku byłam przerażona, gdyż Helena ma wyższe pedagogiczne przygotowanie, a ja po zawodówce mam uczyć i formować? Jednakże doświadczyłam, ze posłuszeństwo czyni cuda. Zgodziłam się i otrzymuję tak wiele światła od Ducha Świętego, że aż mnie to zdumiewa. Poza tym Helena służy mi wszelką radą i pomocą. Mam też w Karmelu szczególnego opiekuna, a jest nim św. Józef. Po śmierci męża, otrzymałam ogromną miłość do tego świętego. Dzisiaj wiem, że jest to nasz opiekun i bardzo pragnę powierzyć mu cały dom i obejście, stawiając jego figurę w ogrodzie.
A Twoje życie Karmelem? – pytam siedzącą przy stole obok sąsiadkę, Marię Helmich.
Mój tato urodził się w dniu, kiedy zmarł. św. Rafał Kalinowski. A mnie po coś Pan Bóg chciał, kiedy pozwolił mi urodzić się i przeżyć na tej nieludzkiej ziemi syberyjskiej. Karmel idzie ze mną od dziecka, św. Terenia była i jest ze mną nieustannie. Karmel pomógł mi przetrwać czas kryzysu życiowego i zachować wierność Bogu. Wiele zawdzięczam śp. o Cherubinowi Pikoniowi. Wspólnota zaspakaja moje pragnienie bycia z ludźmi i dla ludzi, ale też daje mi możliwość i radość z samotności pomiędzy spotkaniami. Nie wyobrażam sobie życia bez wspólnoty.
Stawiam pytanie wszystkim siedzącym przy stole: Czym jest dla was wspólnota?
Padają odpowiedzi: radością, szkołą, domem, umocnieniem, szczęściem, wybawieniem.
Wybawieniem? – pytam.
Tak, bo kiedy poplątało mi się życie i nie wiedziałam gdzie szukać pomocy, trafiłam do tej wspólnoty i powoli wszystko się wyprostowało. Ktoś inny dodaje: A mój mąż się zmienił, odkąd należę do Karmelu. Nie zawsze i nie wszystko jest dobrze – dodaje następna osoba – ale z Bożą pomocą daje się radę. Z boku słychać uwagę: A ja proszę Anioła Stróża mojego męża, aby pomógł mi, żebym mogła bez kłótni iść na spotkanie wspólnotowe. Ta głęboka codzienna modlitwa – dodaje jeszcze ktoś – jakiej nauczyłam się we wspólnocie pomaga mi być spokojną o czworo dzieci, które są na emigracji. To wszystko, czym jest nasza wspólnota zawdzięczamy naszej wieloletniej przełożonej śp. Marii Miśków.
I tu zaczyna się długa opowieść o bożym człowieku i niełatwym życiu, ale to już materiał na następny wywiad.
Rozmawiała Wanda Bigaj