Wywiad: Spełnione powołanie Karmelitanki Świeckiej

Z nieżyjącą już Agnieszką Mirek, członkinią czerneńskiej wspólnoty Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych rozmawiała Wanda Bigaj. W chwili wywiadu Agnieszka miała 84 lata.

Agnieszko, uczestniczyłam w dziękczynnej Eucharystii w 25 rocznicę Twojego wstąpienia do Świeckiego Karmelu i radość, jaką wówczas dostrzegłam na Twojej twarzy, pamiętam do dzisiaj. W związku z tym pierwsze pytanie: Czym dla Ciebie jest przynależność do rodziny karmelitańskiej?

Mieszkam u stóp czerneńskiego wzgórza i Matka Boża, te mury klasztorne, ta przemodlona cisza ciągnęły mnie od zawsze. Początkowo ta tęsknota za „czymś więcej” była nie do końca uświadomiona. Obowiązki żony, matki oraz praca zawodowa zawsze na nocną zmianę, pochłaniały mnie, jednak w każdej wolnej chwili, czułam, że jest mi czegoś brak. Dopiero, kiedy mąż zmarł, zaczęłam rozumieć, że Bóg mnie nie opuścił i po dwóch latach wdowieństwa powołał mnie do Karmelu. Cieszyłam się bardzo, wydawało mi się, że gwiazdka z nieba spadła i oświeciła mnie całą. Przyszły jednak trudności, przemęczenie nocną pracą i budową domu, który kończyliśmy jeszcze długo z dziećmi. Nieraz, kiedy w niedzielę rano wracałam z pracy i mijałam dom, żeby zdążyć na spotkanie wspólnoty, pytałam siebie; „Po co mi to wszystko? Czy jest mi to potrzebne? Jestem zmęczona i chce mi się spać”. Wtedy spotykaliśmy się w kaplicy św. Jana od Krzyża z naszym asystentem o. Mieczysławem o 7 rano, gdyż łatwiej było dojechać tym z Zalasu, Sanki i innych okolicznych wiosek.

Jeżeli podejmowałaś tyle trudu, aby uczestniczyć w spotkaniach, to mimo wątpliwości, chyba coś Cię tam przyciągało?

Tak, przynależność do Karmelu była dla mnie czymś bardzo pięknym, a coraz bliższa „wspólnota” z Jezusem i z Matką Bożą, to są dla mnie po dziś dzień po prostu cuda.

Przez te wszystkie lata codziennie wędrujesz pod górę na spotkanie z Jezusem we Mszy Świętej, i z Matką Najświętszą. Co dodaje Ci sił, aby iść w deszcz, śnieg, mróz, upał, ciemność?

To jest właśnie ta myśl wieczorna, kiedy proszę: „Panie Jezu, żeby mnie dusze czyśćcowe obudziły o 4 rano, abym mogła nabrać sił, dojść i przyjąć Cię do serca”, proszę też Matkę Bożą Czerneńską, św. Józefa, wszystkich świętych i błogosławionych karmelitańskich, aby wypełnili moje serce, żeby już nikt nie miał możności nim zawładnąć.

A rano, jak szczęśliwie się obudzę, to zaraz jest modlitwa „Przyjdź Duchu Święty”. Ubieram się powolutku i szeptam do Ducha Świętego. Czasem myślę, czy nie jest to trochę lekceważące, tak modlić się przy ubieraniu, ale proszę Go o pomoc we wszystkim; żebym się orzeźwiła, żeby mi rozpalił serce, udzielił siły i mądrości, abym doszła na Mszę Świętą i choć coś niecoś pojęła. Tak się przygotowuję i tak sobie z Duchem Świętym rozmawiam i nie wiem nawet skąd przychodzi pomoc.

Agnieszko, masz 84 lata, mówiłaś o swoich tęsknotach i pragnieniach młodości i wieku dojrzałego, a jaka jest dzisiaj, w podeszłym wieku Twoja relacja z Bogiem?

Jest mi czasem ciężko, gdyż pamięć, wzrok, siły, są coraz słabsze, a na to recepty nie ma i nie będzie. Jednakże zadowolenie i radość z piękna nieba, kwiatka, każdej roślinki jest taka duża, że mówię tak: „Panie Jezu, jeśli ten świat, te wszystkie ptaszki, zioła, kwiatki są takie piękne, to jakiż Ty będziesz piękny, kiedy się spotkamy!”. Nie mogę się już doczekać tego Spotkania, mówię jednak znów: „Jezu, jeżeli jeszcze jestem tu potrzebna, to nie proszę o śmierć, proszę tylko o wypełnienie Twojej woli. Proszę, aby moje serce było Twoim Sercem, a Twoje, moim. Jak moje serce wejdzie do Twojego, upodobnisz je do siebie”. Tak żyjemy w każdym dniu wspólnie z Jezusem i z tą Mamusią kochaną oraz ze wszystkimi świętymi, bo już coraz więcej tylko z nimi żyję.

I w tym 2010 roku w czasie Nowenny przed uroczystością NMP z Góry Karmel, szłaś 2 razy dziennie pod górę; rano jak zwykle na poranną Mszę Świętą, a po południu na Nowennę. Miałaś jakąś intencję szczególną, czy to ogromne pragnienie serca dodawało Ci sił?

Jeśli chodzi o Nowennę, to prosiłam gorąco Pana Jezusa przez wstawiennictwo Jego i mojej Mamy, żebym mogła te wszystkie dni wychodzić w bardzo wielu intencjach. Najbardziej jednak prosiłam Jezusa, abym mogła ukochać Go taką miłością, jaką On mnie ukochał. Tego pragnę najbardziej, może tej łaski dostąpię jeszcze. A to, że idę 2 razy w ciągu dnia, to jest moje dziękczynienie za zdrowie, że mi je daje.

Ja chcę iść i to chcenie wzmocnione siłą Jezusa pozwala mi dojść, być zdrową. Dojdę zasapana, spocona, ale mogłabym i 4 godziny w kościele siedzieć i nic nie mówić, tylko sercem rozmawiać z Jezusem. Przepraszać za popełnione grzechy, gdyż nie byłam wcale lepsza od innych i dziękować, dziękować, dziękować: za życie, dzieci, wnuki, prawnuczęta i to „prapra”, które niedługo się narodzi. Choćbym miała żyć jeszcze raz 84 lata, to nie zdołam podziękować za wszystko dobro i przeprosić za zło.

Czyli możesz z całą pewnością powiedzieć, że udała się Panu Bogu starość?

Tak, udała się i jestem bardzo szczęśliwa, że doczekałam takiego wieku i gorąco Bogu dziękuję. Wszystkim życzę radości w starości i ze starości i obruszam się, jak słyszę słowo eutanazja. Owszem, jest cierpienie, trud, ale kiedy idę pod tę górę i jest mi ciężko, to mówię: „Jezu, Ty szedłeś z krzyżem i bili Cię, a mnie nikt nie popycha i wszyscy chcą mnie podwieźć, bądź uwielbiony!” i to jest właśnie moja siła.

Skąd u Ciebie Agnieszko taka zażyłość z Jezusem?

Z czytania i rozważania Pisma Świętego. To jest mój fundament. Chciałabym powiedzieć wszystkim, że owszem, ważne i bardzo ważne jest poznanie św. Jana od Krzyża, św. Teresy od Jezusa, św. Tereni od Dzieciątka Jezus, św. Rafała Kalinowskiego, ale nie zrozumiemy ich, jeśli wpierw nie zrozumiemy Chrystusa, a Chrystusa poznamy tylko przez Pismo Święte. Daję taką receptę; 5 minut codziennie czytać Ewangelię, a jeśliby się dało, to 5 razy po 5 minut wracać do tego samego fragmentu. Jednakże nie zrozumiesz, nie pojmiesz mądrości tam zawartych dopóty, dopóki nie zaczniesz się modlić: „Panie Jezu, pozwól mi je zrozumieć! Przecież, jeżeli nie zrozumiem, to nie będę wiedzieć, co Ty do mnie mówisz, a ja tak bardzo pragnę to zrozumieć. Lecz to Ty sam musisz mi pomóc”. Zaświadczam, że Jezus pomoże i człowiek nawet się nie spostrzeże, kiedy będzie mógł powiedzieć; no rzeczywiście, to tak jest, jak tutaj pisze. To będzie fundament, bo jeżeli tego fundamentu nie położymy, to wszystkie książki będą tylko ciekawością: co dalej… Na fundamencie Pisma Świętego każda książka będzie pragnieniem. Jeśli Słowo rozbudzi moje serce, to czytając np. Księgę Życia, zapragnę żyć choć troszkę tak jak św. Teresa i spróbuję ją naśladować.

Wołałabym do wszystkich, żeby Biblia była na 1-szym miejscu w domu, w rękach, w sercu! Niechaj wszystko, czego chcemy się dowiedzieć przechodzi przez Pismo Święte. Nigdy nie zrażajmy się tym, że czegoś nie rozumiemy. Ja ukończyłam tylko 5 klas wiejskiej szkoły powszechnej i choć z wielkim trudem, to jednak czytam. Po tylu latach odkrywania Mądrości na jego kartach, gorąco Bogu dziękuję, że coraz więcej pokładów odkrywam w tej kopalni.

Ile już lat czytasz, zgłębiasz, modlisz się Słowem Bożym?

Pismo Święte, to jak jeszcze nie wstąpiłam do Zakonu, „włóczyłam” z sobą wszędzie; zobacz, jakie mam „uwłóczone” to stare, małe (rzeczywiście, kieszonkowe wydanie jest bez okładek, pociemniałe, z pozaginanymi rogami, powkładanymi zakładkami, zaczytane, upracowane bardzo). Jeździłam do pracy z Krzeszowic do Krakowa i czytałam w pociągu wieczór i rano, a jak się w pracy odrobiłam, to i w nocy też czytałam. Wtedy wiele rzeczy nie rozumiałam, ale wciąż czytałam i rozmyślałam; jak to było, co to było i Bóg pomagał i rozjaśniał. Ja teraz wiele rzeczy ze Starego Testamentu przeczytam i potrafię wytłumaczyć, co znaczy jakaś sytuacja dla nas, dla mnie dzisiaj. Jak choćby ta historia, kiedy Dawida przeklina – Zaraz, zaraz, jak on miał na imię? Poczekaj chwilkę, tylko zajrzę do Księgi Samuela, mam założone – aha, Szimei, otóż, kiedy sługa pytał, czy ma zabić złorzeczącego człowieka, król Dawid odpowiedział: „Zostaw go, jeżeli Bóg pozwala mu przeklinać mnie, to dlaczego mam mu zabronić?” (Agnieszka relacjonuje z pamięci i zaraz dokonuje przekładu tych treści na dzisiaj) Czyż to nie do mnie mówi Bóg, abym nie odpłacała „ząb za ząb” w codziennym życiu i bym znosiła „urągania” trudnych sytuacji każdego dnia?

I tak jest na każdym kroku, jeżeli wspólnoty i poszczególny człowiek nie będą budować na tej skale Pisma Świętego, to będzie to tylko budowanie na piasku i pierwsza burza rozwali wszystko.

Jakich udzieliłabyś wskazówek czytelnikom naszego biuletynu, którzy rozpoczynają lub już wędrują drogami Pisma Świętego?

Jeszcze raz chcę podkreślić, że jeżeli będziemy wracać do kart Biblii codziennie, kilka razy po 5 minut, to za którymś razem światełko oświeci i zapragniemy, nie tego, co też tam jest dalej, ale tego, co jeszcze w tych samych słowach mogę znaleźć, odkryć, zrozumieć.

Po drugie, chcę prosić, aby się nie zrażać pokusami i różnymi trudnościami. A przeszkody będą! Ja wewnątrz słyszałam nawet, że mam grzech, mając prawie 80 lat, rozmyślać nad Słowem Bożym i codziennie chodzić pod tę górę na Mszę Świętą. Zmagałam się, czy powinnam, czy sił wystarczy, czy rozum pojmie? Wtedy zrywałam się, mówiłam: „O! Nie!” i po przeżegnaniu otwierałam Pismo Święte, czy też chwytałam laskę i wychodziłam w ciemność na poranną Eucharystię. Teraz już mam czas spokojniejszy; wielbię Boga i dziękuję Mu nieustannie za wszystko, a szczególnie za
Karmel.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga z mojego doświadczenia; Stary Testament powinniśmy czytać rozdziałami, a Ewangelie i nauki Apostołów – wersetami. Pismo Święte ma być w życiu chrześcijanina na wyciągnięcie ręki, trzeba żyć nim na co dzień.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Żyć Karmelem w świecie nr 3 (63) wrzesień 2010 r.