Zrozumiałam, że jeśli – w porządku przyrody – Jezus lubi rzucać nam pod stopy równie urocze cudowności, to po to, byśmy łatwiej pojęli tajemnice wyższego rzędu, które skrycie urzeczywistnia w duszach.
Królestwo natury jest dla Małej Teresy źródłem refleksji dotyczącej hojności Boga. Widząc piękno stworzonego świata, potrafi dostrzec w nim zwierciadło, w którym przegląda się Stwórca. Bogactwo stworzenia pomaga jej dostrzec duchowe bogactwo, jakie Bóg ukrył w duszach.
Lubiłam usiąść samotnie na ukwieconej łące. Zamyślałam się wówczas głęboko i, choć nie wiedziałam, co to jest medytacja, pogrążałam się w rzeczywistej modlitwie… Wsłuchiwałam się w odległe hałasy… Poszum wiatru, a nawet niewyraźna muzyka, której dźwięk dochodził mnie od strony koszar, wprawiały mnie w rzewny nastrój […]. Przypominam sobie, że pewnego dnia piękne, błękitne niebo nad wioską pokryło się zupełnie chmurami. Wnet rozpętała się burza, błyskawice przeszywały ciemne obłoki. Wtem ujrzałam uderzenie pioruna, z pewnej odległości. Daleka od przerażenia, byłam nim zachwycona, wydawało mi się, że dobry Bóg jest tak blisko!
Te reminiscencje z dzieciństwa i wczesnej młodości ukazują, jak bardzo kontemplatywna była natura Teresy. Wszystko było dla niej okazją do tego, by dostrzegać bliskość Boga. Nawet piorun, który przecież zwykle jawi się jako zagrożenie.
Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie wywarło na mnie morze, nie mogłam się mu napatrzeć. Jego majestat, szum fal, wszystko mówiło mi o wielkości oraz potędze dobrego Boga […]. Wieczorem, gdy słońce zdawało się kąpać w bezmiarze fal, tworząc świetlistą smugę, siadałam z Pauliną na skale… W czasie jednego z tych wieczorów przypomniałam sobie wzruszającą historię „Złotej smugi”!… Długo wpatrywałam się w tę jaśniejącą na morzu smugę, obraz łaski oświetlającej drogę, którą ma przepłynąć biały żaglowiec… Wówczas, przy Paulinie, postanowiłam nigdy nie oddalać mojej duszy od spojrzenia Jezusa, tak by w pokoju mogła płynąć ku ojczyźnie niebios!
Obraz morza to ikona wielkości i potęgi samego Boga. Nasza święta, wpatrując się w bezmiar wody, widzi siebie jako tę, która płynie ku niebu, zawsze będąc w zasięgu spojrzenia Jezusa. Ten fragment pozwala nam jeszcze raz zrozumieć, jak bardzo Teresa interpretowała wszystko w odniesieniu do spraw nadprzyrodzonych.
Celino, musisz być szczęśliwa, przypatrując się pięknej przyrodzie, górom, srebrzystym potokom… Wszystko to jest tak imponujące, tak dobrze pomyślane, by wznieść serca ku górze. Ach, siostrzyczko, oderwijmy się od ziemi, poszybujmy ku górze miłości, gdzie żyje przepiękna Lilia naszych serc. Oderwijmy się od pociech Jezusowych, aby przywiązać się do Niego samego.
Ostatecznie zachwyt nad pięknem świata wznosi nas ku górze miłości. I sprawia, że wtulamy się w ramiona samego Jezusa. Tam jest kres naszej wędrówki. Mała Teresa zaprasza wszystkich na ten szlak, oferując swoją siostrzaną przyjaźń i pomoc.
o. Bartłomiej Józef Kucharski OCD