Tylko miłość się liczy

Życie Teresy Martin obejmuje zaledwie dwadzieścia cztery lata: urodziła się 2 stycznia 1873 r., a zmarła 30 września 1897 r. Z tych dwudziestu czterech lat dziewięć spędziła jako siostra Teresa od Dzieciątka Jezus w klasztorze karmelitanek w Lisieux. Tam też rozwinął się w niej mocny, duchowy system przekonań, który wszedł do duchowości chrześcijańskiej pod nazwą „małej drogi”. Jego źródła leżą w przesłankach, jakie Teresa wyniosła z sytuacji swojej epoki, ze swojej rodziny i ze swojej osobistej biografii wewnętrznej; bez tych przesłanek po prostu nie można zrozumieć Teresy. Czasy, w których żyła Teresa, w świecie katolickim upływały pod znakiem jansenizmu, przenikającego do życia rodzinnego, a nawet klasztornego. Jansenizm był to nurt religijny, który za swój punkt wyjścia przyjmował rygorystyczną, dualistyczną teorię predestynacji. Zgodnie z tą nauką Bóg ocali tylko niewielką liczbę ludzi, a przeważająca większość zaś jest utracona dla nieba. Ocaleni to przede wszystkim zakonnicy i zakonnice, żyjący w „stanie doskonałości”. Swoje ocalenie zawdzięczają oni własnym wysiłkom religijnym. Uważają się za wybranych do tego, by przez ofiarę swego życia uchronić pozostałą część ludzkości, która w ich oczach jest beznadziejnie uwikłana w grzechy, od Bożej pomsty i uśmierzyć Boży gniew. Za poglądami tymi kryje się w końcu fałszywe wyobrażenie o Bogu i Jego miłości, którą rzekomo obdarza tylko ludzi „nieskazitelnych”. Teresa Martin jest dzieckiem swojej epoki. Już w rodzinie została ona – zgodnie z duchem czasu – wychowana do tego, by przez akty ofiary, których od niej żądano, zasłużyła sobie na niebo. Owocem takiej metody wychowawczej była albo postawa fałszywego faryzeusza, albo też postawa skrupulanta. Teresa zalicza się do tej drugiej grupy. Jednak „straszliwa choroba skrupułów” (A, 39r) uczy ją mimo wszystko poznawania siebie jako istoty ludzkiej, która jest słaba i zdana na pomoc innych. Będzie to mieć kapitalne znaczenie dla jej dalszego rozwoju.

Pragnienie Teresy, by zostać świętą, w jej czasach nie jest niczym niezwykłym. Już w rodzinie, zwłaszcza u swej matki, od dziecka spotykała się z pragnieniem przyniesienia światu jak najwięcej świętych. W tamtych czasach oczywiście wyobrażano sobie świętego jako wzniośle wystylizowanego nadczłowieka, który skupia w sobie wszystkie cnoty i nie zdradza nawet najmniejszego śladu ludzkiej słabości. Tu właśnie jansenizm wydawał jeden ze swych najbardziej nieludzkich owoców. Pragnienie osobistej świętości jest u Teresy tak intensywne, że słusznie nazwano je podstawowym pragnieniem (Conrad de Meester) jej drogi duchowej. Jednakże Teresa skoryguje ten charakterystyczny dla jej czasów obraz świętego i zwiąże go z prawdziwą świętością, która nie wyklucza ludzkiej natury, lecz na niej buduje i ją uświęca. W życiu Teresy widoczny jest rozwój od jansenistycznego błędu przymusu do drogi wdzięczności i ufności. „Tylko miłość się liczy” – powie Teresa pod koniec swego krótkiego życia (Ostatnie rozmowy, 29 IX).

Czytaj dalej w najnowszym numerze Głosu Karmelu…

Michael Jakel OCD