Przedwczoraj i wczoraj byliśmy w Lourdes [grocie NMP z Lourdes w Santiago w Chile]. Lourdes! Samo to słowo powoduje drganie najgłębszych strun u chrześcijanina, u katolika. Lourdes! Któż nie doznaje wzruszenia, wypowiadając to słowo! Oznacza ono Niebo na tym wygnaniu. Pod osłoną tego słowa kryje się tajemnica, jaką tylko serce katolika jest zdolne odczuć. […] Tak, Matko, jesteś niebiańską Madonną, która nas prowadzi. Pozwalasz niebiańskim promieniom padać z Twoich matczynych rąk. Nie wierzyłabym, że szczęście może istnieć na ziemi, lecz wczoraj moje serce, które go pragnęło, spotkało je. Moja dusza słuchała Ciebie w zachwycie u Twoich dziewiczych stóp. Mówiłaś, a Twój matczyny język był tak łagodny… Było to z nieba, prawie boskie.
Spotkanie z Niepokalaną jest dla młodej Juany źródłem autentycznego szczęścia i entuzjazmu. Zachwyt, jaki Królowa Nieba wzbudza w przyszłej karmelitance, otwiera przed nią perspektywę wieczności. Juana rozumie, że Maryja dana jest ludzkości, by ukazać jej nadprzyrodzone powołanie do życia wiecznego. Spotkanie z Madonną jest przedsmakiem tego, co stanie się udziałem zbawionych. W osobie Dziewicy Maryi zstępuje na ziemię niebo. Juana czuje się pociągnięta przez tę duchową wizję. Zaczyna tęsknić za prawdziwym życiem, nie zależy jej na trwaniu życia ziemskiego. Można przypuszczać, że w tym tkwi sekret krótkiego życia chilijskiej Teresy. Chciała jak najszybciej znaleźć się w królestwie niebieskim i tak też się stało. Bóg spełnia nasze oczekiwania, jeśli są zgodne z Jego wolą. Na pewno pragnienie nieba do kategorii takich oczekiwań należy.
Kiedy czujesz się samotna, podziwiaj Ją, a zobaczysz, że uśmiechnięta powie ci, że Ona zawsze była samotna. Kiedyś smutna i opuszczona, biegnij do swojej Matki, która ci powie: „Nie ma bólu nad mój ból”; Ona cię umocni, wlewając w twoją duszę kroplę pociechy, która ukoi twoje zbolałe serce.
Rada, którą zapisała Teresa de Los Andes w jednym ze swoich listów, jest na wskroś uniwersalna. Gdy doznajemy różnorakich trudnych doświadczeń, Maryja uśmiecha się do nas i prawdziwie nas pociesza. Jest Pocieszycielką, która sama wycierpiała największy ból i dlatego jest w stanie nas zrozumieć. Jawi się jako Przyczyna naszej radości, Ta, która mocą Jezusa jest w stanie podnieść nas z każdego upadku.
Kiedy cierpię, patrzę na Matkę Bolesną z Jezusem umarłym w Jej ramionach. Porównuję swój ból z Jej i nie widzę żadnego podobieństwa. Jezus jest Jej jedynym Synem, umarłym i zabitym za grzeszników. I patrząc na spływające łzy Matki, na pokrwawione ciało Jej Boga, uczę się pocieszania Najświętszej Dziewicy, opłakując grzechy.
Maryja, będąca naszą Pocieszycielką, jawi się także w doświadczeniu duchowym chilijskiej świętej jako Ta, która sama oczekuje od nas pocieszenia. Opłakiwanie ludzkich grzechów, czyli troska o to, by łaska zwyciężyła w naszych sercach, jest najlepszym sposobem na okazanie Matce Bożej solidarności w Jej bólu z powodu cierpienia Syna.
o. Bartłomiej Józef Kucharski OCD