Czy ktoś jeszcze pamięta, że prorok Eliasz na oczach swojego ucznia, Elizeusza, został porwany do nieba na ognistym rydwanie, ciągniętym przez równie ogniste konie? Nawet jeśli to tylko obraz, daje do myślenia. Ciało mistrza nie mogło tak po prostu spocząć w ziemi, w której grzebano ofiary wojny, zwykłych obywateli, niekiedy również przestępców. Podziw dla Eliasza, jego słów i czynów, był tak wielki, że nie pozwalał na myślenie o proroku Pana Zastępów jak o zwykłym śmiertelniku. Nawet Mojżesz, przyjaciel Boga, nie doczekał się wniebowzięcia i takiej plastycznej pamięci wśród potomnych.
Wniebowzięcie Maryi jest wyrazem takiego właśnie szacunku, którym bardzo szybko została otoczona matka Jezusa. Nie mamy historycznych świadków tego wydarzenia, nikt nie wie, jak to się stało. Chociaż brak faktografii, pomiędzy ludźmi wierzącymi szybko zrodziło się przekonanie o wyjątkowych okolicznościach odejścia Marii z tego świata. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa złote rydwany były popularne już tylko na arenach i miały odtwarzać wielkie historyczne i legendarne bitwy, więc nikt nawet nie pomyślał, że i tym razem ta święta niewiasta może odlecieć jak Eliasz do nieba na rydwanie. Taki obraz nie byłby już odebrany poważnie. Można przypuszczać, że Jezus zabrał swoją Matkę w ten sam sposób, w jaki On sam wszedł do nowego życia – przez śmierć i światło.
Domyślam się, że do wyobraźni człowieka dwudziestego pierwszego wieku nie przemówią już te barwne obrazy, być może za dużo wiemy o wszechświecie i jego prawach. Zagorzali fani filmów fantastycznych, takich jak „Star Trek” czy „Gwiezdne Wojny” zgodziliby się raczej na teleportację Maryi, zamianę materii w osobową energię, która wyrusza w daleką drogę, przyciągana przez silniejsze źródło. Jakkolwiek opisywać Wniebowzięcie Maryi, zawsze pozostanie jedynie obraz, bo to przyciąganie do Boga przekracza zmysłowe postrzeganie świata i proste zero-jedynkowe myślenie. Skądinąd to pochwycenie Maryi daje wiele nadziei, że każdy wierzący w syna teleportuje się kiedyś w stronę Ojca, do jakiegoś nowego wymiaru, na nową planetę, do nowego Jeruzalem.
o. Damian Sochacki OCD