Wpis w wersji audio:
Jednego dnia, gdy razem z innymi odmawiałam w chórze godziny kanoniczne, nagle przyszło na mnie zebranie wewnętrzne i ujrzałam swoją duszę w podobieństwie zwierciadła lśniącego, bez odwrotnej strony, bez boków, bez wierzchu i spodu, tylko na wszystkie strony jaśniejącego, a w pośrodku ukazał mi się Pan nasz Jezus Chrystus w takiej postaci, w jakiej Go zwykle widuję.
(KŻ 40,5)
Wiele jest obrazów, symboli, za pomocą, których widzi Święta duszę człowieka. Jednym z nich jest zwierciadło. Ważne jest to, że jest ono bez ram, nie ma żadnych ograniczeń. Dusza ludzka musi być taka, bo ma pomieścić Boga samego. Nic nie może również ograniczać, załamywać niejako tego światła, pochodzącego od Stwórcy. Jest to obopólne udzielanie się miłości. Dusza, kochająca Boga, pełniąca Jego wolę, można rzec, nadaje na tych samych falach, co Bóg. Życie Boga i życie takiego człowieka jest w nieustannej harmonii, współbrzmi ze sobą. Co się jednak dzieje, gdy człowiek żyje w stanie grzechu? Otóż, zwierciadło czarnieje, pokrywa się gęstą mgłą. Nie może już odbijać światła Bożego, ani nim emanować, mimo że On zawsze jest w niej obecny. Największa tragedia następuje wtedy, gdy człowiek odstępuje od wiary, sprzeniewierza się jej. Wtedy zwierciadło zostaje całkowicie rozbite. Świętą Teresę pod wpływem tego widzenia ogarnął ogromny smutek i żal z powodu popełnionych grzechów, bo za łaską Boga poznała ich złość i ohydę i to, jak one bardzo obrażają Stwórcę.
br. Tomasz Kozioł OCD
fot.unsplash.com