O początkujących w modlitwie wewnętrznej można powiedzieć, że są podobni do ludzi ciągnących wodę ze studni, co jak mówiłam, wielkie im sprawia trudu. Muszą męczyć się ze zmysłami, aby je trzymać w skupieniu. A ponieważ zwykły błąkać się samowolnie, jest to praca niemała. Potrzeba im przyuczać się powoli do umartwienia naturalnej chęci widzenia i słyszenia wszystkiego, a w godzinach modlitwy rzeczywiście już powściągać się od widzenia i słyszenia rzeczy zewnętrznych, usuwając się na samotność i w skupieniu rozpamiętywać przeszłe swoje życie. Wszyscy wprawdzie, zarówno ostatni jak i pierwsi, powinni się często oddawać temu rozpamiętywaniu, ale różna jest dla nich miara czasu i potrzebne do tego staranie, jak to niżej objaśnię.
Początkujący zwykli dręczyć się tym, że nie potrafią rozpoznać, czy mają istotnie żal za swoje grzechy, chociaż z pewnością go mają, skoro mają postanowienie służenia Bogu naprawdę. Powinni mocno przykładać się do rozmyślania o życiu Chrystusa Pana, a rozmyślanie to jest także utrudzeniem dla umysłu. Do tego wszystkiego możemy sami dojść, rozumie się przy pomocy łaski Bożej, bo bez niej, jak wiadomo, nie zdołamy ani pomyśleć niczego dobrego. W taki sposób zaczynamy ciągnąć wodę ze studni. I dałby Bóg, aby się znalazła.
Choć jej kiedy może zabraknie, nie będzie to przynajmniej z naszej winy, skoro idziemy czerpać ją i czynimy, co możemy, aby te kwiaty nasze byty podlane. A Bóg tak jest dobry, że choć nieraz z przyczyn Boskiemu Majestatowi Jego wiadomych – może właśnie dla tym większego naszego postępu – dopuszcza, by studnia okazała się sucha. Jeśli tylko czynimy, co do nas, jako dobrych ogrodników, należy, i bez wody zachowa kwiatom życie, a cnotom da pomnożenie. Przez wodę rozumiem tu łzy albo z braku łez wewnętrzne uczucia i pobożne rozrzewnienia. (Księga życia 11,9)
Dzieje się tak z przyczyn wiadomych tylko Majestatowi Bożemu, dla większego postępu naszego. Należy wierzyć i ufać, że Bóg w cudowny sposób zachowa rośliny w ogrodzie naszej duszy, zachowa je przy życiu bez wody, pozwoli wzrastać cnotom, jeśli będziemy robić to, co do nas należy, czyli wciąż przychodzimy do studni, spuszczamy wiadro i ciągle wyciągamy je puste.
Jednak ogrodnik winien pocieszać się faktem, wręcz wewnętrznie radować się i czuć satysfakcje, wręcz poczytywać to sobie za łaskę, że można pracować, trudzić się dla tak Wielkiego Monarchy, mając na uwadze nie własne zadowolenie, ale Jego, ucząc się w ten sposób bezinteresownej miłości do Niego. W ten sposób okaże Mu pełnię zaufania, gdy pilnie będzie chodzić koło prac zleconych przez Ogrodnika, nie spodziewając się i nie otrzymując żadnej zapłaty, pomagając Mu w ten sposób w niesieniu krzyża.
br. Tomasz Kozioł OCD