O ślepoto ludzka! Kiedyż już, kiedyż zejdzie nam z oczu ta ziemia? Dla nas, co prawda, nie ma ona takiego powabu, by zdołała nas zaślepić zupełnie, wszakże i w naszych oczach widzę ździebełka i pyłki, które, gdybyśmy im dopuściły wzmóc się, wielką nam mogą wyrządzić szkodę, jeżeli nie obrócimy sobie na pożytek tych uchybień i niedostatków naszych, poznając z nich coraz jaśniej nędzę naszą. Niech one nam otwierają oczy i poprawią wzrok nasz wewnętrzny, na podobieństwo onego błota, którym Oblubieniec nasz pomazał oczy ślepego i uzdrowił go. Widząc coraz wyraźniej wielkie niedoskonałości nasze, coraz goręcej błagajmy Pana, aby z nędz naszych wyprowadził dobro nasze, iżbyśmy we wszystkim stały się przyjemne Boskiemu Majestatowi Jego. (6 Twierdza wewnętrzna 4,11)
Ślepota nigdy nas nie opuszcza, tak jak do śmierci nasza dusza jest w ciele, a ono tak, czy inaczej daje o sobie znać. Domaga się zaspokojenia swoich potrzeb. Co prawda, to już nie błoto, ale ewangeliczne ździebełka tkwiące w naszych oczach, czy pyłki, które, jeśli będziemy je ignorować, rozpanoszą się i znów nas zaślepią, bądź sprawią, że będziemy chłodzili w pokorze i staną się błotem na podobieństwo tego, którym Jezus pomazał ślepemu oczy i tym sposobem przywrócił mu wzrok.
My również dostrzegając swoje niewierności, nędze i grzechy, winniśmy Chrystusa gorąco prosić, by wyprowadził z nich większe dla nas dobro.
br. Tomasz Kozioł OCD