Nie mówię, by te głosy i wezwania były z rodzaju tych, o których będzie niżej. Tutaj wezwania Boże dochodzą do duszy za pośrednictwem rzeczy zewnętrznych: słowo jakie z ust człowieka cnotliwego, kazanie słyszane, czytanie pobożne, te i wiele innych rzeczy, o których nieraz słyszałyście, są środkami, przez które Bóg zwykł wzywać dusze do siebie; mogą być jeszcze choroby i utrapienia, albo zwłaszcza prawda jaka jaśniej poznana i głębiej odczuta w chwili rozmyślania. Bo jakkolwiek by słabym jeszcze i nieudolnym był sposób odbywania modlitwy wewnętrznej, rzecz sama zawsze ma wielką wagę u Boga. Przeto i wy, siostry, nie ważcie sobie lekko tej pierwszej łaski ani się zbytnio nie smućcie, jeślibyście nie mogły zaraz odpowiedzieć wezwaniu Pańskiemu. Bóg jest cierpliwy, umie czekać długie dni, owszem i lata cale, zwłaszcza gdy widzi wytrwałość i dobre pragnienia. Wytrwałości tu przede wszystkim potrzeba, z nią niezawodnie odniesiemy korzyść. Ale straszliwa jest wojna, jaką tu na różne sposoby przeprowadza diabeł, z większym, niż w mieszkaniu pierwszym, udręczeniem duszy. Tam ona była jakby głuchoniema albo przynajmniej mało co słyszała, a jeszcze mniej się opierała, jak kiedy to prawie całkiem już straci nadzieję w możność zwycięstwa. Ale tu zrozumienie jest żywsze i władze swobodniejsze, a pociski i strzały są takie, że dusza nie może ich nie słyszeć. Tutaj to czart owe gady jadowite, jakimi są rzeczy tego świata i uciechy jego, tak powabnie jej przedstawia, jakby wiecznie trwać miały: i szacunek, i wziętość, jakich tam używała, i wspomnienia krewnych i przyjaciół, zgubne dla zdrowia skutki pokuty i umartwień (do których dusza, skoro wstąpi w to drugie mieszkanie, zawsze pewien pociąg uczuwa), i mnóstwo innych tego rodzaju przeszkód.
O Jezu! W jakiż to odmęt, w jakie udręczenie wtrąca tu zły duch biedną duszę, tak iż sama nie wie, co począć, czy iść naprzód, czy też do pierwszego mieszkania zawrócić. Ale z drugiej strony, rozum odkrywa przed nią te zdrady diabelskie, ukazując jej, jako wszystkie te powaby świata niczym są w porównaniu z tą szczęśliwością, do której ona dąży. Wiara objawia jej, kto jest Ten, który jej tę szczęśliwość gotuje. Pamięć jej stawia przed oczy, jaki jest koniec wszystkich tych rzeczy ziemskich, przypominając jej tylu pozornie szczęśliwych według świata, którzy jakiś czas cieszyli się obfitością dóbr jego, a potem umarli; jak niejednego z nich śmierć nagła znienacka zaskoczyła; jak prędko przebrzmiała u ludzi pamięć ich; jak niejeden z tych, których znała opływających we wszelkie pomyślności doczesne, dziś leży pochowany w ziemi, deptany nogami przechodniów, bo i sama może nieraz po ich grobach stąpała, a ciała ich tam złożone stały się pastwą robactwa; takie i wiele innych podobnych wspomnień nasuwa jej pamięć. A wola jej skłania się do umiłowania Tego, od którego otrzymała tyle niezliczonych darów i dowodów miłości, i rada by Mu choć czymkolwiek za nie się odpłacić. Szczególnie wzrusza ją to, że ten prawdziwy miłośnik nigdy jej nie opuszcza, wszędzie jej towarzyszy, byt i życie jej dając. Wreszcie i rozum znowu przychodzi do wniosku i przekonywa ją, że chociażby żyła najdłuższe lata, nigdy i nigdzie nie znajdzie lepszego przyjaciela wskazuje jej, że wszystek świat pełen jest fałszu i kłamstwa, a uciechy, którymi nęci ją diabeł, są jednym nieustającym źródłem trosk, utrapień i przeciwności; że również poza tą twierdzą nigdzie, z wszelką pewnością, nie znajdzie dla siebie bezpieczeństwa ani pokoju. Powinna więc już nie błąkać się i nie szukać po domach cudzych, kiedy własny dom jej jest pełny bogactw, których, byleby chciała, używać może do woli; winna korzystać z takiego szczęścia swego, bo wszak nie każdemu to dano, by miał w domu swoim wszystko, czego mu potrzeba, a szczególnie, by posiadał u siebie takiego gościa, który ją chce mieć panią wszystkich dóbr Jego, byleby nie chciała sama zgubić siebie i jak on syn marnotrawny, żywić się karmą wieprzów. (2 Twierdza wewnętrzna 1,3-4)
Szatan nigdy nie rezygnuje z człowieka. Do końca życia ziemskiego pragnie jego zguby. W drugim mieszkaniu dusza jest bardziej świadoma siebie, więcej dostrzega światła Bożego, zmysły są bardziej wyczulone, więc ataki szatańskie muszą być bardziej bezpośrednie. Szatan wścieka się, nie chce dać za wygraną. Jego działanie przypomina miotanie bez opamiętania pociskami i strzałami w kierunku duszy. Te ataki nie tylko są odczuwalne, ale mogą być nawet widziane przez duszę.
Z drugiej strony Zły wszelkie dobra cielesne, ziemskie, które człowiek porzucił ukazuje jako bardzo powabnie i pociągająco. Natomiast pokuty i umartwienia podejmowane przez duszę, jako szkodliwe dla zdrowia. Dusza jest w wielkim udręczeniu i strapieniu z powodu tych ataków. Najgorsze jest jednak to, że może nie wytrzymać tych tak nachalnych działań złego ducha i będzie chcieć wrócić do pierwszego mieszkania. Lekarstwem na te pokusy jest wytrwałość w trwaniu w dobrym postanowieniu i cieszenie się tymi dobrami, które już udało się osiągnąć.
br. Tomasz Kozioł OCD
fot. Susanne Jutzeler, suju-foto z Pixabay