Gdy więc, jak mówiłam, Pan wprowadzi duszę do tego swego mieszkania, którym jest jej własne wnętrze, dusza ta staje się podobna do nieba empirejskiego, w którym mieszka Bóg. Bo jak ta najwyższa sfera nieba nie obraca się, zdaniem uczonych, jak inne, tak i w duszy, gdy wejdzie do tego siódmego mieszkania, ustają wszelkie poruszenia, jakim przedtem podlegała w swoich władzach i w wyobraźni, które tu już szkodzić jej ani pokoju jej zakłócić nie mogą.
Czy to ma znaczyć, że dusza, gdy dojdzie do tego stanu i tę łaskę otrzyma od Boga, już jest pewna zbawienia swego i zabezpieczenia od upadku? Bynajmniej; oświadczam, owszem, i ostrzegam, że gdziekolwiek, pisząc o tych rzeczach, mówię o bezpieczeństwie duszy, zawsze to ma się rozumieć z tym warunkiem, że jeśli boska łaskawość Pana nie przestanie trzymać jej w swym ręku i jeśli ona Jego w niczym nie obrazi. To przynajmniej wiem z pewnością, że dusza ta, na którą wciąż tu się powołuję, choć podniesiona do tego stanu i już lata całe w nim zostaje, nie ma siebie za bezpieczną, ale raczej z większą niż przedtem bojaźnią Bożą postępuje, strzeże się wszelkiej najmniejszej obrazy Bożej i najgorętszą, jak się w dalszym ciągu powie, pała żądzą służenia Bogu. Ciągły przy tym czuje żal i wstyd, że tak mało dla Niego uczynić jest zdolna, kiedy tak wiele Mu jest winna. Jest to dla niej niemały krzyż i prawdziwa, bardzo ciężka pokuta. Co do umartwień bowiem i surowości, im ostrzejszą czyni pokutę, tym większej doznaje z niej rozkoszy. Prawdziwa dla niej pokuta jest wtedy, gdy Bóg jej odbiera zdrowie i siły do czynienia pokuty. Choć w poprzednich już mieszkaniach mówiłam, jak wielkie to dla duszy utrapienie, to przecież jest ono bez porównania większe. Wszystko to pochodzi z gruntu, z którego teraz życie jej wyrasta, bo wszak drzewo zasadzone nad ściekaniem wód i większą ma świeżość, i obfitszy owoc wydaje. Cóż zatem dziwnego, że takie w tej duszy pragnienia mnożą się i rosną, kiedy istotny duch jej jedno się stal z ową wodą z nieba, o której mówiliśmy. (7 Twierdza wewnętrzna 2,9)
Wnętrze naszej duszy jest niczym niebo empirejskie. Jej piękno i blask bierze się nie z samej siebie, nie w wyniku naszych starań i zabiegów, czy jakiegoś szczególnego wybrania. Wnętrze duszy jest przecudne, bo mieszka w nim Bóg. Mimo że jest ono w nas, to nie możemy tam wejść, ale to sam Bóg, jako mieszkaniec tego miejsca tam nas wprowadza. Jak twierdzą uczeni, ta najwyższa część nieba już się nie obraca, tak samo w siódmym mieszkaniu ustają wszelkie poruszenia władz i wyobraźni.
Czy zatem, kto tam dotarł nie może się cofnąć, jest całkowicie bezpieczny? Otóż nie. Póki życie ciało podlega słabościom, czyli im wyżej wzniesiony, tym powinien prosić o większą pokorę, świadomość swojej nędzy, która ustrzeże go przed zgubną pychą, umocni w nim postawę czuwania, bo nie pozwoli zapomnieć kim był wcześniej i, że z łaski Boga został tutaj wprowadzony.
br. Tomasz Kozioł OCD