Wpis w wersji audio:
Raz przystępując do Komunii, ujrzałam oczyma duszy, ale jaśniej niżbym ich widzieć mogła oczyma ciała, dwóch czartów ohydnej postaci, jak rogami swymi dusili za gardło biednego kapłana przy ołtarzu, a zarazem w cząstce, którą tenże kapłan trzymał w ręku i mnie podawał, widziałam Pana mego w takim, jak mówiłam wyżej, majestacie. Jasno stąd poznałam, że Pan spoczywa w rękach świętokradzkich i że nieszczęsny ten kapłan ma duszę zmazaną grzechem śmiertelnym.
(KŻ 38,23)
Ktoś zapyta, dlaczego w grzechu ciężkim nie można przystępować do komunii? Co się takiego dzieje, czy stanie? Przecież gromy nie zaczną uderzać z nieba, a nad świętokradcą nie otworzą się nagle czeluście piekła? Owszem, nie będzie aż takich spektakularnych rzeczy, czy zjawisk, ale czy na pewno? Może za mało jesteśmy święci, za mało w nas jest z mistyków, by wiedzieć, czym jest grzech, a kim jest Ten, którego przyjmujemy do swego serca w czasie komunii? Pokora Boga sprawiła, że oddaje się On w ręce grzeszne i pozwala rozdawać się ludziom rękami grzeszników. Chrystus jest ten sam Święty, nic nie traci ze swej boskości wtedy, gdy dotykają go ręce splamione grzechem, czy wchodzi do serca, gdzie mieszka grzech. Ten, kto tego się dopuszcza, pozwala sobie kpić z Boga z Jego majestatu i świętości. Taki ktoś nie otrzymuje żadnych łask, nie pozwala rozwijać się już istniejącym cnotom, bo jest we władaniu szatana , wręcz jest jego niewolnikiem i pod jego wpływem.
br. Tomasz Kozioł OCD
fot.unsplash.com