Prawda, że ból ten w różnych czasach żywiej lub mniej żywo dojmuje, a także tutaj w inny niż zwykle sposób się objawia. Dusza tu nie myśli o karach, na które za grzechy swoje zasłużyła; to tylko ją boli, że tak była niewdzięczna Temu, któremu tyle zawdzięcza i który tak jest godzien tego, by Mu wszystko stworzenie Jego służyło. Tym głębiej boleje nad tą niewdzięcznością swoją, im jaśniej w świetle tych wielkich rzeczy, których Pan jej użycza, staje jej na oczy boska wielmożność Jego. Zdumiewa się, przerażona, nad niepojętą zuchwałością swoją; płacze nad zaślepieniem swoim, że Boga, nieskończonej czci godnego, tak sobie lekceważyła; tak wielce nierozumną przedstawia jej się głupota jej, że utulić się z żalu nie może, zwłaszcza gdy wspomni, dla jakich to nędznych i niskich rzeczy ważyła się wzgardzić takim wysokim Majestatem. Żywiej stoją jej przed oczyma te grzechy jej, niż wszystkie łaski, które otrzymuje. Łaski te i następne, które w dalszym ciągu opiszę, niewypowiedzianie są wielkie, ale spływają na nią na kształt bystrej rzeki, w pewnych czasach tylko. Grzechy zaś są jakby kałuża błota, którą wciąż ma przed oczyma i ustawicznie w pamięci jej się odnawiają. Jest to doprawdy krzyż nielekki.
Znam jedną osobę, która tęsknie pragnęła śmierci, nie dla samego tylko widzenia Boga, ale i dla uwolnienia się od tego nieustannego, jaki w sobie nosiła bólu, iż tak była niewdzięczna Temu, któremu tyle była i będzie winna. Miała to o sobie przekonanie, że na całym świecie nie znajdzie się taki grzesznik, który by jej w niegodziwości dorównał, bo nie ma na całym świecie takiego, nad którym by Bóg tak wielką, jak nad nią, cierpliwość i hojność okazał. Co do bojaźni piekła, tej tu nie znają. Czasem tylko, ale rzadko, bardzo je dręczy obawa postradania Boga. Wszystka ich bojaźń do tego jedynie się ściąga, by Bóg nie wypuścił ich kiedy z rąk swoich i by Go już nigdy nie obraziły i nie wróciły do tego stanu nędzy duchowej, w jakim przedtem żyły. O własną w przyszłym życiu mękę czy chwalę się nie troszczą. A jeśli pragną dla siebie niedługiego zatrzymania w czyśćcu, nie tyle im chodzi o skrócenie kar, które tam cierpieć będą, ile raczej o to, by nie były długo oddalone od Boga. (6 Twierdza wewnętrzna 7,2-3)
Dusza, która poznała Boga, więcej niż inni, zdaje sobie sprawę z Jego świętości, dobroci i miłosierdzia względem niej. Dostrzegając ogrom łask, jakimi została obsypana, widzi również to, jaka sama jest. W świetle Bożym widzi siebie w prawdzie. Dostrzega swoją nędzę, grzeszność, a przede wszystkim niewdzięczność, jaką okazuje Dobremu Bogu za tak niezliczone dobrodziejstwa.
Widząc świętość Boga, dostrzega wyraźnie swoje grzechy, które jej ciążą, od których chce się jak najszybciej uwolnić. Więcej nawet, w sobie widzi największego grzesznika, a wspomnienie swoich niewierności, które stale jej towarzyszy, napawa ją wstrętem, ale i niedowierzaniem. Nie potrafi pojąć, jak dobry Bóg, mógł kogoś takiego tak hojnie, ponad miarę obdarować swoimi łaskami? Jak to możliwe, że ta bystra, przeczysta rzeka mogła obficie wlewać w tę kałużę błota wszelkie dobrodziejstwa?
br. Tomasz Kozioł OCD