Są to dostateczne przyczyny do odrzucania pokus złego ducha. Ale niestety. Panie i Boże mój, panujący na świecie obyczaj próżności i widok tłumów za nim idących wszystko niweczy! Taka bowiem w nas martwa wiara, że raczej wierzymy w to, czego dotykamy zmysłami, niż w to, czego ona naucza. A przecież mogliśmy się przekonać naocznie, ile rozmaitej nędzy cierpią ci, którzy żyją oddani wyłącznie tym rzeczom widomym. Ale to wszystko, wpośród czego żyjemy, tak nas zaślepia w tych rzeczach. I jak od ukąszenia żmii wszystko ciało jadem jej się zaraża i puchnie, tak tu jest z duszą każdego, kto się od tych gadów nie broni. Rzecz jasna, że duszy tak zarażonej silnych potrzeba lekarstw, aby jeszcze wyzdrowiała i miłosierdzie to Boże, jeżeli od tego ukąszenia nie umrze. Rzeczywiście więc dusza ciężkie tu przechodzi utrapienia, zwłaszcza gdy diabeł widzi, że z charakteru i woli należy do tych, którzy chcą iść naprzód, wtedy już wytęża wszystkie piekielne siły swoje, aby się cofnęła lub całkiem twierdzę opuściła. (2 Twierdza wewnętrzna 1,5)
Bycie mieszkańcem twierdzy wewnętrznej swojej duszy wcale nie oznacza, że jesteśmy całkowicie wolni od pokus światowych, że one już nie mają na nas wpływu, albo też, że my jesteśmy tak silni, mocni duchowo, że bez trudu oprzemy się tym zakusom. Właśnie o to chodzi w życiu duchowym, a nade wszystko na jego początkach, że musimy stoczyć ciężkie nieraz boje, a na pewno stanąć do odważnej walki z wszystkim, czemu służy świat i my niejednokrotnie dawaliśmy posłuch.
Jeśli nie wypowiemy im walki, powoli one nas zaślepią, a nasze ciało będzie takie, jakby po ukąszeniu żmij. Żmija niby w jedno miejsce ugryzie i wpuści śmiercionośny jad, ale całe ciało od tego puchnie i umiera.
br. Tomasz Kozioł OCD
Photo by Alesha Lamkinson from Pexels