Gdy Pan ulituje się już nad tą duszą, która z tęsknoty do Niego taką mękę cierpiała i cierpi, a którą już sobie wybrał za oblubienicę, wtedy, nim dopełni duchowych z nią zaślubin, wprowadza ją do tego siódmego mieszkania, które jest Jego własnym mieszkaniem. Podobnie bowiem jak mieszka w niebie, tak snadź ma w duszy drugie mieszkanie, w którym Jego boska wielmożność przebywa, które zatem możemy nazwać jakby drugim niebem. Łatwo stąd zrozumiecie, siostry, jak wiele na tym zależy, byśmy, dlatego że nie widzimy duszy, nie wyobrażały jej sobie jakby jakąś masę ciemną. Pospolicie ludzie widzą tylko tę światłość dzienną, która ich zewnątrz oświeca, a nie wiedząc o tym, że jest inna światłość wewnętrzna, która oświeca duszę, wnoszą, że w duszy muszą panować pewne ciemności. Że ciemno jest w duszy, nie żyjącej w stanie łaski, tego nie przeczę. Nie dla braku światła, gdyż Słońce Sprawiedliwości jest w niej, ale ona uczyniła siebie niezdolną, by mogła ogarnąć światłość, jak o tym, jeśli dobrze pamiętam, mówiłam w mieszkaniu pierwszym. Znam osobę, której było dano oglądać w widzeniu duszę w stanie grzechu śmiertelnego. Widziała tę nieszczęsne duszę, pogrążoną jakby w ciemnym lochu, związaną za ręce i nogi, niezdolną uczynić nic dobrego, co by miało zasługę przed Bogiem, i ślepą i niemą. Słusznie więc powinnyśmy się litować nad taką niedolą grzeszników, nie zapominając przy tym, że był czas, kiedy i my w podobnym stanie żyłyśmy i że nad nimi także może Pan jeszcze okazać miłosierdzie swoje, jak je okazał nad nami. (7 Twierdza wewnętrzna 1,3)
Może dziwić fakt, że św. Teresa pisze o tym w siódmym mieszkaniu Twierdzy, gdzie zachodzi już pełne zjednoczenie duszy z Bogiem. Jednak chce też powiedzieć, że na każdym etapie, tym najwyższym, najdoskonalszym, grozi duszy upadek, popadnięcie w grzech śmiertelny, co jest największą tragedią każdego człowieka. Dusza bowiem w tym stanie znajduje się w ciemnym lochu, mając związane ręce i nogi, niezdolną uczynić nic dobrego, ale też święta dodaje, co by miało jakąkolwiek zasługę przed Bogiem.
Człowiek w stanie grzechu śmiertelnego jest ślepy i niemy. Nie odbija bowiem w sobie, nie jest wrażliwy na to Boże Światło, które jest w nim, które go nie opuszcza, mimo jego grzeszności, więc też nie może właściwie rozeznawać, ani widzieć siebie i innych w prawdzie. Duszy w tym stanie może pomóc jedynie wielkie miłosierdzie Boże, o które dla niej winni inni prosić.
br. Tomasz Kozioł OCD