Nieraz przychodzi mi ta myśl, że jak słońce taką ma siłę, że stojąc na niebie i nie ruszając się z miejsca, na wszystkie strony promienie swe rozsyła, tak również nie ma w tym nic niepodobnego, by dusza i duch, które tak samo są jedno jak słońce i jego promienie, ogrzane potęgą tego zapału, który zsyła na nie prawdziwe Słońce Sprawiedliwości, nie mogły jakim wyższym pierwiastkiem swoim wznieść się wyżej nad siebie. Może być, że sama nie wiem, co mówię. Ale cokolwiek bądź, to wiem i tak jest, że nie z taką szybkością pocisk za przyłożeniem zapału wybucha ze strzelby, z jaką we wnętrzu duszy zrywa się to, co (w braku odpowiedniejszego wyrazu) nazywam lotem. Lot ten, choć cichy i bez szmeru, tak przecież jest wyraźny i tak dotykalnie dusza czuje się nim porwana, że nie może to żadną miarą być złudzeniem. Dusza tu, o ile zdołam zrozumieć, całkiem wychodzi z siebie i w tym stanie wspaniałe ogląda rzeczy, jakie Bóg jej objawia. Gdy zaś wróci do siebie, czuje w sobie niewypowiedzianie wielkie z owego zachwycenia pożytki. Za nic już ma wszystkie rzeczy ziemskie, bo w porównaniu z tym, co oglądała, wydają jej się tylko błotem. Życie na tej ziemi odtąd ciąży jej jak brzemię nieznośne i w czym. się przedtem kochała, tym teraz się brzydzi. Snadź dlatego spodobało się Panu ukazać jej nieco ze wspaniałości tej krainy niebieskiej, w której ma zamieszkać – podobnie, jak ludowi izraelskiemu przed wejściem do Ziemi Obiecanej wysłańcy przynieśli bogate okazy urodzajności owej krainy – aby łatwiej zniosła trudy tej uciążliwej drogi, mając przed oczyma ów kres błogosławiony, u którego znajdzie odpocznienie. Jakkolwiek więc mogłoby się komu zdawać, że z takiego zachwycenia w jednej chwili przemijającego, niewielka może być korzyść, w rzeczy samej jednak pożytki, jakie ono pozostawia w duszy, tak są niezmierne, że ten tylko zdoła je ocenić, kto ich sam na sobie doświadczył.
Z tego też jasno się okazuje, że zachwycenia te nie są ani przywidzeniem wyobraźni, ani sprawą złego ducha. Przywidzenie jest tu wprost niepodobieństwem; zły duch zaś żadną miarą nie zdoła sprawić w duszy tego rodzaju widzeń i wrażeń, takie w niej dobre skutki działających, taki jej przynoszących pokój, pogodę ducha i postęp w dobrym, a szczególnie te trzy owoce, których tu dusza w bardzo wysokim stopniu dostępuje. Naprzód, wyższe poznanie wielkości Boga, bo w miarę bliższego i w szerszej mierze oglądania Jego doskonałości, dusza też coraz jaśniej poznaje Jego nieogarnioną piękność i wielmożność. Po wtóre, głębsze poznanie samej siebie i głębsza pokora, tak iż nie śmie już i oczu podnieść do nieba na wspomnienie, że ona, takie nędzne i niskie w porównaniu z takim wielkim Panem stworzenie, ważyła się kiedy bądź obrazić Jego, tylu cudownych rzeczy Stworzyciela. Po trzecie na koniec, stanowcze wszystkimi rzeczami tej ziemi wzgardzenie, o ile nie służą jej do tego jedynego celu, by mogła je obrócić na służbę i chwałę tego Boga tak wielkiego.
Te są klejnoty, które Oblubieniec na pierwsze zrękowiny daje swojej oblubienicy, a które ona, znając ich nieskończoną cenę, w sercu swym chowa. Bo i widzenia one głęboko pozostają w jej pamięci wyryte i sądzę, że niepodobna, by ich zapomniała kiedy, aż do dnia, gdy zacznie cieszyć się nimi na wieki. Chybaby sama z własnej i wielkiej winy swojej te klejnoty utraciła; ale Oblubieniec, jak ją nimi obdarzył, tak też mocen jest użyczyć jej łaski, aby się ustrzegła takiej nieszczęsnej utraty. (6 Twierdza wewnętrzna 5,9-11)
Wszelkie rzeczy stworzone, dobra ziemskie, to za czym uganiało się dotychczas ciało, dogadzając swym żądzom wydaje się błotem dla duszy, która miała choć przez moment wejrzenie, oczywiście za łaską Boga w dobra wieczne, niebieskie. Rzeczywiście, ten, kto poznał choć rąbek tajemnicy miłości Bożej i tych dóbr, które On przygotował wybranym, wszystko inne, co nie jest Nim przedstawia wartość błota. Życie na ziemi, sprawy ziemskie, które siłą rzeczy muszą w jakieś mierze absorbować, są ciężarem.
Dusza wie, że te dobra wieczne, niczym przepiękne klejnoty, są dla niej przygotowane, będzie się nimi cieszyć przez na zawsze, nieustannie. Czy może nie tęsknić, czy może ich nie pragnąć? Byłoby to dziwne, gdyby nie tęskniła w ogóle do nich. Podobnie, jak zwiadowcy Ziemi Obiecanej, którzy przynieśli kiść winogron, symbol krainy miodem i mlekiem płynącej i jej bogactwa, wzmogli tylko tęsknotę i determinację w zdobyciu i posiadaniu tego miejsca już na zawsze.
br. Tomasz Kozioł OCD