Święto ojczyzny???
Ktoś zapyta, co obchodzi mnie ten kawałek ziemi, skoro zmierzam do innego celu? Dlaczego w ogóle my chrześcijanie powinniśmy zajmować się kwestią doczesnego porządku społecznego, skoro jesteśmy tu „przelotem”, a nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie? (Flp 3,20). To pytanie zadawali sobie już pierwsi chrześcijanie. Zrodziła się nawet pewna błędna postawa wobec doczesnych obowiązku, którą musiał szybko skorygować Święty Paweł, gdyż powodowała bylejakość, rozleniwienie, chrześcijaństwo „oderwane” od rzeczywistości oraz bierne oczekiwanie rychłego końca świata. Pisał do Tesaloniczan z nieukrywanym wzburzeniem: „kto nie chce pracować niech też nie je! (2Tes 3,10) i nieco wcześniej: „zachęcam was bracia abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy (1Tes 4,1).
Przez to, że Chrystus się wcielił i wszedł w nurt historii świata, a także lokalną historię swojego narodu, także nasza przynależność do konkretnego narodu nie jest czymś obojętnym. Owszem Ewangelia przenika granice krajów i kontynentów, ale podlega inkulturacji, a więc jest odbierana w sposób właściwy dla mentalności i różnic związanych z szerokością geograficzną. I choć Święty Paweł powie, że „nie ma już Greka ani Żyda, obrzezania ani nie obrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus (Kol 3,11), to jednak odnosi się to do porządku wiary, a nie płaszczyzny uwarunkowań społeczno-politycznych. Chrystus nie występuje jako rewolucjonista, który zamierza dokonać jakiegoś przewrotu politycznego, jeśli już, to promuje „rewolucję ducha”, proponując nową jakość relacji z Bogiem „w Duchu i prawdzie” (J 4,24). Kościół bardzo szybko odczyta to przesłanie jako zadanie przemieniania tego doczesnego świata na zasadzie ewangelicznego zaczynu, który uczniowie Chrystusa mają zanieść do wszystkich narodów. Ewangeliczne posłanie misyjne nie mówi o bezkształtnej masie ludzkości, ale nawet w takim kosmopolitycznym Imperium rzymskim bierze pod uwagę „różne narody” (Mt 28,19).
Co na to Katechizm Kościoła Katolickiego?
Sam Katechizm wyprowadza troskę i szacunek do ziemskiej ojczyzny z 4 przykazania Dekalogu „czcij ojca swego i matkę twoją” (Wj 20,12). Słowo „ojczyzna” bezpośrednio zaczerpnięte od łacińskiego „patria”, pochodzi od słowa „ojciec”. Konkretne społeczeństwo, kultura, mentalność, dzieje narodu, to geograficzno-historyczna przestrzeń, w którą jesteśmy wszczepieni poprzez naszych przodków; określamy ich czasem mianem „ojców narodu”. Dlatego Katechizm, począwszy od punktu 2234 dogłębnie omawia nasze chrześcijańskie obowiązki wobec naszej ojczyzny i narodu. Spróbujmy się temu nieco przyjrzeć:
- Katechizm zobowiązuje nas do szacunku wobec tych, którzy legalnie i od Boga otrzymali władze dla naszego dobra-władza ta ukazana jest jako służba wobec społeczeństwa. Szeroko też omawia obowiązki władz cywilnych, których działanie powinno opierać się na „właściwej hierarchii wartości, by ułatwiać wszystkim korzystanie z wolności i odpowiedzialności”. Ma ich cechować mądrość, sprawiedliwość, poszanowanie praw osoby ludzkiej oraz osób potrzebujących.
- Jeśli chodzi o obowiązki obywatelskie, to w odniesieniu do nauki świętego Pawła pojawia się ciekawe sformułowanie, iż rządzących należy traktować jako przedstawicieli Boga — jako sługi Jego darów: „każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga (Rz 13,1). Jeszcze mocniej wybrzmiewa to w kontekście fragmentu z pierwszego listu świętego Piotra: „bądźcie poddani każdej ludzkiej zwierzchności ze względu na Pana: czy to królowi jako mającemu władzę, czy to namiestnikom jako przez niego posłanym celem karania złoczyńców, udzielania zaś pochwały tym, którzy dobrze czynią. Jako ludzie wolni postępujcie, nie jak ci, dla których wolność jest usprawiedliwieniem zła, ale jak niewolnicy Boga. Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, czcijcie króla!” (1P 2,13-14.16-17). Ma to stanowić przekonywujące świadectwo sprawiedliwości chrześcijańskiej, która udowadnia naszą prawość i życie według Ewangelii oraz „zmusi do milczenia niewiedzę ludzi głupich” (Por. 1P 2,15). Trzeba przyznać, że nie jest to łatwa nauka w sytuacji, gdy zdarzy się, że sprawujący władzę nie są po linii osobistych zapatrywań politycznych. Ale i w takiej sytuacji Katechizm nakazuje przyczynianie się wraz z takimi władzami do dobra społeczeństwa. Jakże ważna to zasada-troska o dobro wspólne, wobec częstej raczej pokusy realizowania interesów partykularnych i dążenia do własnych korzyści. W punkcie 2239 Katechizm stwierdza wprost: „miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i porządku miłości. Podporządkowane prawowitej władzy i służba na rzecz wspólnego dobra wymagają od obywateli wypełniania ich zadania w życiu wspolnoty politycznej”. W praktyce dotyczy to chociażby uczciwości w płaceniu podatków, aktywnego korzystania z praw wyborczych, czy też obrony kraju. Ponownie autorytetem jest tu święty Paweł: „Oddajcie każdemu to co mu się należy: komu podatek-podatek, komu cło-cło, komu uległość-uległość, komu cześć-cześć (Rz 13,7).
- Katechizmy podaje jednocześnie ważną zasadę „nieposłuszeństwa sumienia” wobec zarządzeń czy też przepisów jawnie sprzecznych z „wymaganiami ładu społecznego, podstawowymi prawami osób i ze wskazaniami Ewangelii”. Chociażby w kontekście niedawnych sporów o prawo do życia, trzeba jasno stwierdzić, że katolik nie może zgodzić się na prawodawstwo, które wprost uderza w przykazanie Boże „nie zabijaj” i ma obowiązek na różne sposoby wyrażać swój sprzeciw i dążyć do zmiany. Katechizm motywuje takie podejście ważną biblijną zasadą: „trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29).
- I jeszcze jeden wątek, wymagający dużej jasności, a dziś będący przestrzenią wielkiego zamieszania, zwłaszcza wobec ciągłego zarzutu, że Kościół miesza się do polityki. Jakkolwiek „Kościół szanuje i popiera polityczną wolność obywateli i ich odpowiedzialność” i sam „nie może być sprowadzony do wspólnoty politycznej”, to jednak rości sobie prawo do wydawania osądu moralnego, również w sprawach które dotyczą porządku politycznego, zwłaszcza gdy wymagają tego fundamentalne prawa osoby, albo zbawienie dusz. Innymi słowy poczynania polityków, czy partii politycznych oraz różnych grup społecznych mogą, a nawet i muszą podlegać ocenie moralnej — na ile są zgodne z Ewangelia? Taki osąd ma być światłem dla katolików w podejmowaniu osobistych decyzji poparcia lub nie danych inicjatywy. Dziś jest to przestrzeń niesamowicie zaatakowana wirusem indywidualizmu i chęcią „świętego spokoju”. Dominują postawy „mnie się wydaje”, „ja myślę”, albo w innej nie mniej groźnej postaci podejście typu „mnie to nie obchodzi”, „wszystko mi jedno”. Katolik to człowiek, któremu jednak nie wszystko jedno. Kiedyś bowiem przyjdzie nam zdać sprawę przed Bogiem, nie tylko z grzechów myślą, mową i uczynkiem, ale także z zaniedbania dobra, braku gorliwości, przejrzystości i troski o to co istotne nie tylko we własnym życiu, ale także w społeczności, do której należymy i za którą musimy wziąć odpowiedzialność.
o. Andrzej M. Cekiera OCD