Dzisiaj złapałam się na tym, że trochę tak. Zatroskani o mnie ludzie, pytali czy wszystko w porządku, a ja w odpowiedzi mówiłam, że krótkie te święta i że mało czasu na wytchnienie.
Wróciłam do krakowskiej codzienności i mam wrażenie, że stanęłam w środku miasta, w środku mojej gonitwy i zaczęłam krzyczeć jak małe dziecko…, że za szybko, że nie ogarniam, że zwariuję.
Chwila chwila… przecież przed momentem świętowałam tajemnicę tajemnic. Świętowałam to, że nic oprócz Zmartwychwstałego mnie nie interesuje. Skąd zatem ta rozbieżność? Gdzie podziało się to Życie i radość i ta pewność, że może wydarzyć się wszystko, bo wszystko w obliczu odsuniętego kamienia i pustego grobu jest śmieszne i naprawdę bardzo mało znaczy. Boże, jak Cię potrzebuję! Boże, jak potrzebuję sensu Twojego życia, Twojej śmierci i Twojego Zmartwychwstania! Boże nawróć mnie!
Wiecie co zrobił kiedy chciałam rozkrzyczeć się na całego i rwać włosy z głowy? Otworzyłam Jego Słowo, a On powiedział… ,,Pokój Ci Blaniu! Czemu jesteś zalękniona, zmieszana i dlaczego wątpliwości budzą się w twoim sercu? Popatrz na mnie, to JA JESTEM.’’ J 24. 36-39
Dziękuję. Nic mi więcej nie trzeba. Chcę w nieskończoność świętować Jego niekończące się <<JESTEM>>.
I zatroskanym ludziom odpowiadać: tak! Wszystko w porządku, jestem lekko zmęczona, ale szczęśliwa i z sensem bo jest JESTEM.
Blanka Mazur