Często nosimy w sobie nieprawdziwe wyobrażenie o świętości. Kim jest święty? To człowiek, który w swoim ubóstwie, na które się zgadza, pozwala Chrystusowi przemienić swoją słabość. Świętość oznacza stawanie się przejrzystymi ludźmi Jezusa.
„Jezu, oby wszyscy, którzy mnie widzą, widzieli Ciebie i odnaleźli Cię na zawsze” – mówił ks. Henri Roy w swoim dziękczynieniu po Mszy świętej. Bóg ogołaca nas, zanim przemieni nas w siebie.
Świętość jest ogołoceniem. Stan najwyższej świętości niemal trudno odróżnić od stanu grzesznika, który nie ma już nic i którego jedyną ucieczką jest całkowite zaufanie miłosierdziu Boga zbawiającego i uświęcającego. Ojciec Maria Eugeniusz od Dzieciątka Jezus pisał: „Aby być świętym, trzeba dojść do tego ekstremum, do takiego unicestwienia, w którym można zrobić już tylko jedno: zaufać Bogu”.
Święci nie są istotami bez wad; przeciwnie, są oni ubogimi w duchu, są dziećmi, których nie chroni zbroja czy pancerz.
René Latourelle mówi, że święty „uznaje swoją słabość, jest przejrzysty wobec Boga i ludzi, zawsze młody sercem; święty to właśnie ten, kto nie nosi maski”.
Święty, z sercem otwartym i przebitym, jak Jezus na krzyżu, ofiarowuje siebie jak dziecko podatne na zranienie i przez to ubogie. Dlatego w osobie świętego jest coś „nieracjonalnego”. On zawsze przeszkadza, bo nigdy nie jest tym, czym chcielibyśmy, żeby był. Nieustannie wprawia nas w zakłopotanie i zakłóca nasze priorytety, nawet duszpasterskie.
Kiedy umierała Teresa od Dzieciątka Jezus, jedna z jej współsióstr powiedziała: „Zastanawiam się, co też można by o niej powiedzieć; ona nic nie zrobiła”.
Istota świętości nie leży w działaniu, lecz w sposobie bycia. Nie jest ona przede wszystkim nabywaniem, lecz darem. Nie jest karierą i dążeniem do sukcesu, lecz przeżywaniem miłości. Nie chodzi w niej o jakiś program, dobrą organizację czy silną wolę; chodzi najpierw o otwarcie, ofiarowanie swojej słabości, przejrzystość, rozbrojenie siebie.
Bóg chce uczynić z nas świętych, wylać na nas swoją łaskę, ale musi znaleźć w nas dusze odblokowane, oczyszczone z własnego „ja”, ubogie, świadome swojej nędzy, a przy tym spragnione Boga.
Jak pokazuje cała historia biblijna i historia Kościoła, często właśnie osoby uważane za najsłabsze, pozbawione wszystkiego, są najlepszymi świadkami życia Bożego.
Publikacja:
Andre Daigneault, STRUMIEŃ OGNIA, Miłość w sercu naszego ubóstwa, Kraków 2015.
o. Piotr Hensel OCD