Od czasów najdawniejszych przejawów kultury duchowej ludzkości zdawano sobie sprawę, że muzyka ma niebagatelny wpływ na emocje. Potrafi je zarówno wyrażać, jak też pobudzać. Jest zatem swego rodzaju komunikatorem, dzięki któremu przy użyciu samego nawet dźwięku jeden człowiek może drugiego nie tylko poinformować o swoim stanie emocjonalnym, ale nawet ten stan wywołać u odbiorcy. Za pomocą rytmu, dźwięków, interwałów, linii melodycznej, harmonizacji utwór muzyczny może wyrażać radość, entuzjazm, podniosłość, gniew, wzburzenie, gotowość do walki, tryumf, spokój, miłość, smutek, melancholię, tęsknotę i szereg innych uczuć. Jest rzeczą zrozumiałą, że nie wykonuje się np. marsza tryumfalnego dziecku do snu, a z kolei żołnierze idący do walki nie nucą kołysanki; kapela idąca w orszaku weselnym nie zagra marsza żałobnego, a orkiestra dęta towarzysząca konduktowi pogrzebowemu na pewno nie zaproponuje skocznej polki. Tego nie trzeba się nawet uczyć, nasza sfera emocjonalna naturalnie wyczuwa, jaka muzyka w jakich okolicznościach jest odpowiednia.
W historii muzyki problematyka wyrażania uczuć szczególnie zaznaczyła się w starożytnej Grecji od czasów pitagorejsko-platońskich. Była to tzw. teoria etosu, której główne przesłanie wskazuje, że słuchana muzyka wpływa na stan psychiczny, a nawet fizyczny człowieka. W okresie baroku, kiedy wraz z narodzeniem nowożytnej opery (pocz. XVII w.) sięgnięto do motywów antycznych, pojawiła się tzw. teoria afektów. Opracowano cały system odpowiedniości interwałów muzycznych konkretnym uczuciom. Obecnie fakt wpływu muzyki na stan psychiczny ma szerokie zastosowanie w muzykoterapii. Jednym z bardziej wyrazistych uczuć w życiu człowieka jest smutek. Nic dziwnego, że ten stan emocjonalny musi znajdować swoje odzwierciedlenie w twórczości i wykonawstwie muzycznym.
Muzyka zawsze towarzyszyła zwyczajnym ludzkim wydarzeniom dnia codziennego. Pośród nich jest miejsce także na obrzędy związane z pochówkiem. Badania różnych kultur wykazują, że zjawiskiem powszechnym jest wykonywanie muzyki podczas ceremonii pożegnania człowieka zmarłego i pochówku. Ze względu na fakt rozstania, zerwania relacji międzyludzkich pogrzeb jest wydarzeniem przynoszącym smutek. Nic dziwnego zatem, że rodzaj wykonywanej muzyki – tak w swojej treści, jak opracowaniu, miał wydźwięk żałobny, płaczliwy, ukazujący trudny moment zwłaszcza dla uczestników ceremonii pogrzebowych. Między innymi w starożytnej Grecji znane były tzw. treny i lamenty. Wspomina o nich Platon w III księdze Państwa. Według słownika Z. Abramowiczówny tren (threnos) to biadanie, pieśń żałobna, natomiast lament (odyrmos) to narzekanie na los. Warto dodać, że przedstawienia uroczystości pogrzebowych obecne w malarstwie czarnofigurowym z VII w. przed Chr. ukazują auletę (grającego na aulosie) towarzyszącego orszakowi żałobnemu. Aulos jako instrument dęty nadawał się z pewnością do wykonania tego rodzaju muzyki. Innym ważnym źródłem smutku w muzyce była potrzeba wyrażenia tęsknoty za ojczyzną albo za bliską osobą. Bardzo często służyły do tego ballady, szczególnie ludowe. Ich tematyką nierzadko były wydarzenia tragiczne, dalekie podróże związane z nostalgią czy też romantyczna niespełniona miłość i wynikająca z niej tęsknota, ból serca, zawiedzione nadzieje. Ta tematyka, choć nie jedyna w balladach, wprowadzała w nie nastrój melancholijny i sentymentalny.
ks. Lucjan Dyka
Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”.