Komu dane było spotkać się z s. Immakulatą Adamską, karmelitanką bosą, ten pozostanie na zawsze napełniony radością i spokojem. Żyła jako mniszka klauzurowa (ostatnio w Karmelu Maryi Matki Pojednania w Bornem Sulinowie), ale obecna była również w świecie przez łaskę promieniowania miłością i jednania ludzi z ludźmi i Bogiem. Kochała bezinteresownie wszystkich, bez segregowania na lepszych i gorszych, utytułowanych i prostych, dorosłych i dzieci, zabłąkanych i zmierzających prosto ku Bogu.
Jej imię zakonne – Immakulata od Ducha Świętego – określało charyzmę, którą nadnaturalnie została obdarowana i dzięki której przewodziła duchowo na poplątanych ścieżkach życia wielu swym penitentom. Ściągali do niej zewsząd – z najbliższej okolicy, ale i z krańców Polski i świata; „wisieli” na telefonie, słali tysiące listów, a ona cierpliwie, z uwagą i miłością radziła, kierowana Duchem Świętym. Oburzała się, gdy chciano ją traktować jak wróżkę i zasięgać rad horoskopowych. Wspierała duchowo, będąc wierna ewangelicznemu przesłaniu i karmelitańskiemu rozeznaniu głębi ludzkiego wnętrza. Swą niezwykłą osobowość kształtowała na dziełach karmelitańskich świętych – Teresie z Avila, Janie od Krzyża, Teresce z Lisieux. Była niezrównaną tłumaczką i interpretatorką dzieł współczesnej nam Edyty Stein – św. Benedykty od Krzyża. Wraz z nami przeżywała jej beatyfikację, kanonizację i ogłoszenie współpatronką Europy, wysuwając ją jako autorytet do naśladowania dla człowieka szukającego autentyczności i prawdy. Można wręcz powiedzieć, że była „głosem Karmelu”: niosła radość Ducha Świętego i prawdę Miłości. Jednocząc głosy świętych Karmelu, umiała nie tylko pisać o nich, ale i słuchać ich, i radzić zgodnie z nimi.
W swej duchowej pedagogice nie upraszczała tych głosów, tylko wydobywała z nich różne tony, w zależności od „miary” penitenta. Umiała też z radością dźwigać krzyże – swoje i cudze, bo „tylko niosąc krzyż – jak mawiała za Edytą Stein – nie umiera się”. Chorowała od dziecka – od niemowlęctwa właściwie. Z powodu „cherlawości” matka oddała ją w opiekę Maryi. Szła zdecydowanie w kierunku powołania zakonnego, mimo że spotykała na tej drodze trudności, jak słabe zdrowie i wahania matki. W końcu włączono ją do Karmelitańskiej Wspólnoty, jednak obwarowano to swego rodzaju proroctwem: „Przyjmiemy, ale pod warunkiem, że zostaniesz świętą”. Potrzeba czasu, by spełniło się proroctwo. Już dziś jednak możemy powiedzieć, że była wyjątkową zakonnicą i że nie każdej zakonnicy wolno było tak postępować jak s. Immakulacie. Gdy usłyszałam od jednej z współsióstr, tuż po jej śmierci, że Pan Bóg miał do niej dużo cierpliwości, doznałam niemiłego wrażenia. Wczytując się jednak w książkę o św. Teresie z Avila Nie każdej zakonnicy tak wolno, którą s. Immakulata tłumaczyła, zrozumiałam sens tej wypowiedzi. Pozorna szorstkość tych słów, dodawała pełni osobowości s. Immakulaty, odzwierciedlała jej nieprzeciętność, moc twórczą – pisarską i organizacyjną, umiejętność przekonywania, zdecydowanie, ostrość oceny sytuacji i osoby.
Nieraz dziwiłam się, że z jej ust można znieść tak mocną krytykę swego i innych zachowania. Sekret ukryty był w karmelitańskim przesłaniu – człowiekowi można powiedzieć wszystko pod warunkiem, że zrobimy to z miłością. Jest to ogólna karmelitańska perspektywa przyjęta przez s. Immakulatę, ale została indywidualnie przez nią oszlifowana. Z miłością, w jej wydaniu znaczyło: z promiennym uśmiechem i charakterystycznym „no nie”. To rozbrajało i było osłodą dla krytyki. Immakulata potrafiła też całkiem po ludzku się gniewać. Miała jednak sposoby wychodzenia z tego niszczącego dla duszy stanu: należy mijać z daleka osoby, które „nadepnęły nam na odcisk”, ale też „taktycznie atakować”, „nie płaszczyć się przed osobami, które przebrały miarę w stosunku do nas”; „nie żebrać o ich miłość; nie zabiegać o kontakty z nimi”; „trzeba być cierpliwym i omadlać relacje z drugim, nawet tym, który nas kopnął”. Była dowcipna, pełna humoru, nawet wtedy, gdy bardzo cierpiała. Tak też radziła znosić wszelkie trudy innym. „Ofiarowywać cierpienie z radością, to czysty zysk – mawiała. Wtedy rodzi się prawdziwa miłość do Boga i człowieka”. Można powiedzieć, że taką życiową i duchową postawą przygotowała nas na swoje odejście.
Po ludzku płakaliśmy na jej pogrzebie, 28 lipca 2007 roku w Bornem Sulinowie, gdzie jako pierwsza mniszka spoczęła na przyklasztornym cmentarzu. Jednocześnie z radością śpiewaliśmy pieśni religijne i inne, czując, że s. Immakulata śpiewa je z nami.
Anna Grzegorczyk