Sensacje XVI wieku, czyli flesze z historii Karmelu #16

Życie w Karmelu nie jest ponure i posępne, o nie! Jeśli coś napawa nas smutkiem, to przede wszystkim fakt, że tak wielu ludzi, w tym również deklarujących się jako wierzący, powątpiewa w to, że oddając się całkowicie Bogu – wszystko jedno czy za kratami klauzury czy w jakimkolwiek innym powołaniu – można czuć się naprawdę szczęśliwym. Spróbujmy zatem zburzyć te stereotypy, rozważając kluczową rolę RADOŚCI w życiu i dziele Teresy od Jezusa.

Zaskakująco bogate i zróżnicowane jest słownictwo Świętej Matki odnoszące się do tego aspektu życia! Teresa wyróżnia zasadniczo dwa rodzaje radości: alegría to radość przeżywana na poziomie ludzkim, podczas gdy gozo to duchowa radość, której źródłem jest sam Bóg. Jak zobaczymy, są one ze sobą ściśle powiązane. Skoro tylko Bóg może dać prawdziwe szczęście, niemożliwe, by ono nie odbijało się na obliczu człowieka, w jego gestach, słowach i czynach. Dlatego też najbardziej wewnętrzne i trudne do wypowiedzenia gozo przejawia się często na zewnątrz jako alegría. Wertując pisma Teresy od Jezusa spotykamy też inne synonimy oraz słowa bliskoznaczne, takie jak: contento (zadowolenie, przyjemność, radość), júbilo (radość, okrzyki radości), deleite (rozkosz, przyjemność, radość, upojenie), gusto (smak, upodobanie), risa (śmiech, uśmiech), fiesta (święto, zabawa), recreación (wytchnienie, odprężenie, rozrywka, rekreacja), regalo (przyjemność, rozkosz), consuelo (pociecha, pocieszenie, ulga, radość), cielo (niebo)…


Stworzeni do radości

Radosne usposobienie Teresy de Ahumada od dzieciństwa było jedną z najbardziej wyróżniających ją cech. Ona sama wspomina:

Pan dał mi łaskę sprawiania radości (gracia de dar contento) gdziekolwiek się znalazłam, tak, że byłam bardzo lubiana. (Ż 2,8)
Z biegiem czasu ta mała iskierka o żywych i pełnych wdzięku czarnych roześmianych oczach, która, czując się kochana przez wszystkich (co w autobiografii wyraźnie zaznacza), nie koncentrowała się bynajmniej na sobie, jakby trochę przygasła. W burzliwym czasie dojrzewania, który pozwolił jej doświadczyć ulotności i znikomości uciech doczesnych, Teresa zaczęła doświadczać wewnętrznego podziału i rozdarcia. W takim stanie, stoczywszy z sobą długą walkę, wkraczała na drogę życia zakonnego, niejako siłą przymuszając się do służenia Panu. I choć przyjmując habit, odczuła wielkie zadowolenie (gran contento) z obrania tego stanu, które już więcej jej nie opuściło, choć znajdowała przyjemność (deleite) w sprawach życia zakonnego, choć na wspomnienie, że jest już wolną od dawnych przyjemności i rozrywek Pan dawał jej wciąż nową radość (nuevo gozo), choć śluby zakonne składała z wielką determinacją i zadowoleniem (gran determinación y contento) to jednak, nie potrafiąc jeszcze wówczas dać adekwatnej odpowiedzi na miłość Boga, nadal się zmagała (zob. Ż 4,2-3). Wciąż nosiła w sobie jakiś lęk, który zabijał w niej radość i pasję życia. Nie czuła się chyba do końca spełniona, skoro pisze:
Zmiana [sposobu] życia i odżywiania odbiły się na moim zdrowiu tak, iż choć zadowolenie (contento) było wielkie, [okazało się] niewystarczające. (Ż 4,5)
Szeroki wachlarz chorób, które opisuje w autobiografii (rozdz. 4-6) wymownie oddaje głębię jej wewnętrznego rozdarcia. Podczas kuracji w Becedas ani za dnia, ani w nocy nie mogła zaznać żadnego ukojenia: smutek bardzo głęboki (Ż 5,7).

To właśnie pośród nocy cierpienia Teresa zaczynała smakować innej niż dotychczas radości. Podczas gdy jej ciało pozostawało sparaliżowane, dusza zaczynała swobodnie wzlatywać:

Pozostawałam w wielkiej zgodności z wolą Boga, choćby pozostawił mnie w tym stanie na zawsze… wszystkie dziwiły się cierpliwości, jaką Pan mi dawał, gdyż jeśliby nie pochodziło to z ręki Jego Majestatu, niemożliwym wydawało się móc znieść tak wiele zła z takim zadowoleniem. (sufrir tanto mal con tanto contento – Ż 6,2)
Choć wiele razy jeszcze miała upaść, zanim na dobre zanurzyła się w tej boskiej radości, z którą tu na ziemi nic równać się nie może, to pogoda ducha i poczucie humoru, których nie traciła pomimo nękających ją chorób i bólów różnego rodzaju, będzie odtąd wyznacznikiem typowej dla Teresy wytrwałości i stałości charakteru:
miałam bardzo silne dolegliwości cielesne… znosiłam je z wielką radością. (alegría – Ż 30,8).
Radosne usposobienie wyraźnie odbijało się też na jej obliczu. Maria od św. Józefa wspominała:
Chociaż już była starsza i bardzo chora, odczuwało się radość, patrząc na nią i słuchając jej, tyle było słodyczy i wdzięku w jej słowach i ruchach. („Księga rekreacji”)


Radość nie z tej ziemi

Nie potrafiłam cieszyć się Bogiem, ani znaleźć zadowolenia w świecie. (Ni yo gozaba de Dios, ni traía contento en el mundo – Ż 8,2)

Jak długo Teresa ubiegając się o zażyłą relację z Bogiem, wciąż paktowała ze światem, nie czuła się w pełni szczęśliwa. Od chwili definitywnego nawrócenia, gdy rezygnując z szukania pociechy w stworzeniach i sprawach tego świata, niepodzielnie oddała Bogu swoje serce, horyzont jej spojrzenia niesamowicie się poszerzył… Im głębiej doświadczała Jego miłości, tym więcej odnajdywała w sobie radości i to takiej, której ludzki język opowiedzieć nie zdoła.

W takim klimacie utrzymany jest cały traktat Teresy o modlitwie. Wszak dusza sprawiedliwego nie jest niczym innym jak rajem, gdzie On [Pan] – jak mówi – ma swoje rozkosze (1M 1,1). Tym, którzy dopiero wstępują na tę drogę zaleca, by postępowali z radością i dobrze pojętą wolnością (Ż 13,1). Wspomina, jak ją samą motywowało wewnętrznie – napełniając radością i ochotą do wychwalania Pana – czytanie o tych darach i pociechach, które On sprawia duszom, które Mu służą. Widziała, jak bardzo Bóg pragnie obdarzać ludzi radością i zadowoleniem, które rozbudzają miłość i dają siłę do tego, by bez utrudzenia wzrastać w cnotach. Ubolewała, że człowiek sam często traci te łaski z własnej winy (3M 2,11).

Za odrobinę dobrych chęci i trudu włożonego w przezwyciężenie siebie, Bóg wynagradza stokrotnie:

Dosyć już powiedziałam o tym sposobie modlitwy, co dusza w nim czynić powinna, czyli ściślej mówiąc, co Pan w niej czyni, bo On sam tu bierze na siebie czynność ogrodnika, aby ona odpoczywała i używała. Tego tylko żąda, by wola z ochotnym poddaniem przyjęła te łaski, którymi się cieszy i by całkowicie ofiarowała siebie na wszystko, cokolwiek w niej uczynić zechce mądrość prawdziwa. Potrzeba jej do tego ducha mężnego, bo rozkosz, której doznaje, tak jest wielka, że chwilami, zdaje się, mało do tego brakuje, by dusza wyszła z ciała. O, jakaż by to była śmierć szczęśliwa! (Ż 17,1)

Radość płynącą z modlitwy porównuje Święta Matka do radości zbawionych w niebie, gdzie każdy jest zadowolony ze swego miejsca i stopnia chwały, jakim się cieszy (Ż 10,3), nawet jeśli jedynie w pewnej mierze możemy cieszyć się doświadczaniem nieba na tej ziemi (5M 1,2). Boża radość zmienia sposób postrzegania i wartościowania rzeczywistości – to, co dotychczas dostarczało człowiekowi zadowolenia i satysfakcji tu na ziemi, traci swoją atrakcyjność:

Tak i tej duszy nie nasyci ani powabu dla niej nie ma żadna uciecha tego świata, bo ma w sobie inną pociechę, która lepiej głód jej zaspokaja; cieszyć się coraz więcej Bogiem, pragnąć coraz pełniejszego zaspokojenia jedynego pragnienia swego, coraz wyższej w obcowaniu z Nim używać rozkoszy, to jest, czego ona chce i pożąda. (Ż 17,4)

Co więcej:

W modlitwie odpocznienia dusza, jak mówiłam, czuje w sobie wielkie, dziwnie spokojne uszczęśliwienie woli; na czym ono się zasadza, tego dokładnie sobie określić nie zdoła. To tylko wie i czuje z niewątpliwą pewnością, że uszczęśliwienie to niewypowiedzianie się różni od wszelkich pociech tej ziemi, że wszystek świat i wszystkie przyjemności jego, choćby je posiadała, nie zdołałyby dać jej takiego zadowolenia; bo zadowolenie to jest w samym wnętrzu woli i na wskroś ją przenika – gdy przeciwnie, wszelkie pociechy ziemskie dotykają jej, rzec by można, tylko zewnętrznie, jakby samej tylko zwierzchniej łupiny. (D 31,10)
Kto spróbował kropli nadprzyrodzonej radości, przestaje się uganiać za wygodą, rozrywką i dobrobytem, pragnąc raczej całkowicie cieszyć się doświadczaniem swojego Dobra (Ż 16,4; W 13,1).

Nie potrafi też zatrzymać swego szczęścia wyłącznie dla siebie:

Chciałaby dusza, by wszyscy ją widzieli, oglądali tę chwałę jej i pomagali jej wielbić i chwalić Boga. Chciałaby wszystkim udzielić swego wesela, bo sama tak wielkiego znieść nie zdoła; podobna, rzec można, do owej niewiasty w Ewangelii, która znalazłszy zgubiony grosz swój, czuła konieczną potrzebę zwołać, i zwołała sąsiadki swoje, aby się z nią radowały. (Ż 16,3)
Tej radości po prostu nie da się ukryć:
Och, jakież świętowanie [chciałaby] wyprawić, jaki bardzo chciałaby to wyrazić, gdyby [tylko] mogła, aby wszyscy zrozumieli jej radość! (6M 6,10)
To właśnie jej autentyzm miał taką moc przyciągania u Teresy od Jezusa i innych Świętych.

Im wyżej dusza postępuje w modlitwie, tym większej doznaje radości, choć życie jej wcale nie jest wolniejszym od trudów. (Ż 11,5)

Boża radość nie usuwa z naszej drogi przeciwności, ale pomaga je przezwyciężyć. Tym, których Bóg dopuszcza do głębszej z Sobą zażyłości, Teresa wcale nie zapowiada łatwego życia:

bardzo wątpię, aby dusze, które od czasu do czasu tak prawdziwie cieszą się (gozan) doświadczaniem spraw nieba, mogły żyć wolne od takiego czy innego rodzaju trudów tej ziemi. (6M 1,2)
Święta Matka na własnym przykładzie pokazuje też jednak piękno i subtelność Bożej pedagogii. Opowiadając o tym, jak dla uczczenia Ducha Świętego złożyła trudny do spełnienia ślub posłuszeństwa o. Graciánowi, wspomina:
wielkie odczuwałam wesele i uszczęśliwienie wewnętrzne, iż całkiem uwolniłam się od samej siebie i gdzie obawiałam się, że znajdę ucisk i skrępowanie, tam przeciwnie nabyłam nierównie większej wolności. (Spr 41,8)

Im więcej walczyć będziesz… tym hojniej też potem Umiłowanym będziesz się cieszyła, doznając radości i rozkoszy (gozarás tu Amado con gozo y deleite), która nigdy się nie skończy (W 15,3) – tego rodzaju obietnicę złożyć może tylko ktoś, kto sam zakosztowawszy słodyczy przewyższającej wszystko, co tu na ziemi istnieje stworzone, pragnie również innych zaprosić, do picia z tego samego niewyczerpanego źródła Bożej radości. Jedynie z tej kompletnie wymykającej się naszym kalkulacjom nadprzyrodzonej perspektywy, można zrozumieć stosunek Teresy do cierpienia. Zachodzi tu jakiś przedziwny paradoks. Święta dzieli się nim z nami przy okazji trudności związanych z fundacją klasztoru św. Józefa:

…skoro zrozumiałam, że to, co czynię, jest rzeczą doskonalszą i że czyniąc ją, służę Bogu, zadowolenie, jakie czułam z tego, że mogę Go zadowolić, uśmierzało we mnie boleść… Im żywiej czułam wielkość pociech, których się dla miłości Pana zrzekałam, tym większe z utraty ich miałam wesele. Nie mogłam pojąć, jak to się dzieje. Widziałam w sobie wyraźnie dwie rzeczy sprzeczne: cierpienie w duszy, a słodycz, wesele i radość z tego cierpienia… Wiedziałam, że po to jadę, aby dostać się w ogień… a mimo to jechałam z ochotnym weselem i przykrzyło mi się, że nie mogę zaraz rzucić się w ten bój…
…objaśniałam sobie tę tajemnicę następującym porównaniem: Gdybym miała klejnot jaki kosztowny albo inną rzecz bardzo mi miłą, a dowiedziałabym się, że ktoś, kogo kocham więcej niż samą siebie i więcej dbam o zadowolenie jego niż o własną swoją przyjemność, pragnie ten klejnot czy tę rzecz posiadać, z przyjemnością dla miłości jego pozbyłabym się tej rzeczy, która mi taką przyjemność sprawowała, aby jemu zrobić przyjemność. Przyjemność ta sprawienia mu radości, przewyższając własną przyjemność moją, zatarłaby we mnie nieprzyjemność obywania się bez tego klejnotu czy tej rzeczy mi drogiej i postradania przyjemności, jaką z niej miałam… teraz choć chciałam, powtarzam, smucić się, nie mogłam. (Ż 35,10-11)

Takie dusze doświadczają również wielkiej radości (gozo) wewnętrznej, gdy są prześladowane. (7M 3,5)
Choć przy zakładaniu kolejnych klasztorów kłopoty i przeciwności piętrzyły się przed Świętą Matką i zewsząd ją ściskały, nic nie było w stanie odebrać jej hartu ducha. Im wyraźniej w trudach i przeciwnościach dostrzegała tajemniczy plan Boga, który hojnie błogosławił jej dziełu, pozwalając mu rozrastać się i rozszerzać w szybkim tempie, tym większej radości doznawała, gdy przychodziło jej się z nimi zmierzyć:
Odczuwam bowiem większe zadowolenie, gdy dokonuje się to [zakładanie nowych klasztorów] przy dotkliwym prześladowaniu i trudach, i chętniej wam o nich opowiadam. (F 28,38)
Nie przejmowała się też oszczerstwami i pomówieniami. Zachowało się wymowne świadectwo o. Graciána na ten temat:
kiedy wspominałem jej o tych złych rzeczach, które o niej wygadywano, wielkie było jej zadowolenie i zacierała ręce na znak rozradowania, jak ktoś, kogo spotkało jakieś miłe wydarzenie…

Umiejętność radowania się pomimo bólu i cierpienia w utrapieniach i niedostatkach stanowiła dla Matki Fundatorki wyznacznik duchowej dojrzałości. Tak na przykład charakteryzuje pewnego dobrodzieja klasztoru w Salamance:

Swoim dobrym życiem zyskał u Jego Majestatu pokój i wielkie zadowolenie w trudach, których wielu doświadczył, [niegdyś] żył bowiem w wielkiej pomyślności, a [teraz] stał się bardzo ubogi, i dźwigał [to ubóstwo] z takim samym rozradowaniem, jak tamto bogactwo. (F 19,2)
Natomiast o grupie sióstr, podróżujących do Sewilli w straszliwym upale, pisze:
rozmyślając niekiedy o piekle, a innymi razy będąc przekonane, że… ze względu na Boga [uczestniczyły] w cierpieniach [Jezusa], znosiły to z wielkim zadowoleniem i radością. (F 24,6)

Twoją jestem, dla Ciebie się narodziłam, co polecisz, by ze mną uczyniono? Tak dosłownie należałoby przetłumaczyć refren tego, zapewne dobrze Wam znanego, utworu poetyckiego Teresy Vuestra soy. Czując się absolutnie bezpieczną w rękach Boga, Święta wyzbyła się lęku o siebie i nauczyła z niesamowitą wolnością, pogodą ducha i optymizmem przyjmować wszystko cokolwiek może jej się przydarzyć. Dlatego też z pełną dyspozycyjnością mogła śmiało zanosić do Boga prośbę: daj mi pociechę lub strapienie, daj mi radość albo smutek… (P5). W wierszu napisanym z okazji profesji s. Izabeli od Aniołów znajdujemy z kolei takie słowa: Moje skarby w ubóstwie, mój triumf w walce, moje odpocznienie w pracy a moje zadowolenie w smutku (P25). Natomiast w poezji dedykowanej św. Andrzejowi Teresa prowokująco zapytuje: Jeśli cierpienie z miłością może dać tak wielką rozkosz, jakąż radością będzie zobaczenie Ciebie? (P18). A przecież miejsc w których ból i radość harmonijnie splatają się w jedno jest w jej pismach o wiele, wiele więcej…

Radość powołania

Dla Teresy od Jezusa życie zakonne to coś znacznie więcej niż forma instytucjonalna i wypełnianie Reguły. To cudowna przygoda miłości. Wszelkie ofiary i straty (w gruncie rzeczy pozorne), jakie trzeba ponieść na tej drodze, wynikają z faktu, że ten, kto kocha Chrystusa do szaleństwa, ze wszystkich sił pragnie się też do Niego upodobnić. Autentyczne wyrzeczenie i oderwanie ostatecznie zawsze stanowią dar Boga, który dokonuje w człowieku tego, czego nie jest on w stanie osiągnąć o własnych siłach. To, że powołana/y umiejętnie współpracuje z łaską, zdaniem Teresy można rozpoznać po wielkim zadowoleniu i radości (gran contento y alegría), jakich smakuje w ćwiczeniach życia zakonnego, nie mając ochoty powracać do spraw świata (D 13,6).

Po dwudziestu ośmiu latach życia w klasztorze, Teresa z mocą i przekonaniem stwierdza, że nigdy nie nosiła w sobie poczucia niezadowolenia z bycia zakonnicą (Ż 36,11). Szkicując historię powołania jednej ze swych duchowych córek, zaznacza, że nigdy nie widziano, by z powodu czegokolwiek miała inny wyraz twarzy, jak tylko skromne rozradowanie (una alegría modesta), które łatwo pozwalało odgadnąć tę wewnętrzną radość (gozo interior), którą nosiła w swojej duszy (F 12,1). To właśnie radość i zadowolenie, odbijające się na obliczu człowieka niczym w zwierciadle, stanowiły dla Świętej Matki wyznacznik duchowej równowagi i jedno z kryteriów rozeznawania, czy pełni się wolę Bożą i czy jest się w życiu na swoim miejscu. Anna od św. Bartłomieja, infirmerka Świętej wspominała, że Teresa z gruntu nie przepadała za ludźmi smutnymi, ona sama do takich nie należała i nie chciała, by ktoś w jej towarzystwie się smucił. Dios me libre de santos encapotados (Niech Bóg mnie chroni od świętych ponurych i zafrasowanych) – mawiała.

Opisując pierwszą generację karmelitanek bosych z klasztoru św. Józefa w Awili, Teresa zdumiewa się ich pełną zapału gotowością (która przerosła najśmielsze jej oczekiwania) do oddania się modlitwie w tak ścisłym zamknięciu i ubóstwie. Podkreśla, że prowadzą one to życie z radością i zadowoleniem (con una alegría y contento), tak iż każda z nich czuje się niegodną tego, że zasłużyła na to, by znaleźć się w tym miejscu (Ż 35,12). Szczególną uwagę zwraca też na podwójne uszczęśliwienie, tych, które porzuciły bogactwa, wygody i rozkosze świata, zauważając, że Pan w tej radości, której obecnie doświadczają, stokrotnie wynagrodził ich poświęcenie i ofiarę. To właśnie radość i zadowolenie sióstr oraz to, że nie czują się utrudzone (el gran contento y alegría y poco trabajo) wprowadzonym przez nią, w gruncie rzeczy bardzo surowymi i wymagającym, stylem życia, stanowi dla Świętej Matki potwierdzenie tego, że jest on odpowiedni do osiągnięcia obranego celu (Ż 36,29).

Nie chodzi tu jedynie o radość okazjonalną, ale o klimat panujący we wspólnocie:

czasami, gdy jesteśmy razem, jest to dla mnie szczególną radością, gdy widzę siostry doświadczające tak wielkiej [radości] wewnętrznej, że ta, która może bardziej, ta tym większe pochwały zanosi do naszego Pana za to, że znajduje się w klasztorze. (6M 6,12)
Dobrze oddaje go też relacja Marii od św. Józefa z podróży na fundację klasztoru w Sewilli:
Wszystko odbywało się wśród śmiechu i śpiewu; o wszystkich zdarzeniach tej podróży układałyśmy piosenki i kuplety. Święta Matka była tym zachwycona i chwaliła nas bezustannie, że z taką radością znosimy takie trudności. (Księga rekreacji)
Gdyby to zdanie wyrwać z kontekstu, nikt zapewne nie domyśliłby się tego, w jak koszmarnych tarapatach i niebezpieczeństwie znajdowały się siostry w owej chwili…

Matka Fundatorka chciała, by jej córki na drodze powołania czuły się naprawdę szczęśliwe:

Ten dom jest niebem – jeśli można je mieć na tej ziemi – dla tej, która zadowala się jedynie zadowalaniem Boga i nie zwraca uwagi na swoje zadowolenie. (se contenta sólo de contentar a Dios y no hace caso de contento suyo – D 13,7)
W innym miejscu wyjaśnia:
taką siłę posiada miłość, jeśli jest doskonała, że zapominamy o własnym zadowoleniu, by sprawić radość Temu, którego kochamy. I prawdziwie tak właśnie jest, że choćby trudy były przeogromne, to [z chwilą] gdy uświadomimy sobie, że zadowalamy Boga, stają się one dla nas słodkie. (F 5,10)

W czym zatem tkwi sekret terezjańskiej radości? W tym, żeby nie zajmować się w kółko sobą samym. Teresa nie znosiła nadmiernego koncentrowania się na własnej osobie, lęku o siebie, użalania się nad sobą, i narzekania (D 11). Jej zdaniem dusza niezadowolona jest jak ktoś, kto odczuwa wielki jadłowstręt, tak iż bez względu na to, jak dobra byłaby potrawa, budzi ona w nim wielkie obrzydzenie (D 13,7). To dlatego niezadowolonej mniszki (una monja descontenta) Święta Matka obawiała się bardziej niż wielu demonów (L 402,9). Zalecała:

starajcie się być radosne i uważać, że – gdy się dobrze przyjrzymy – to wszystko jest mało, co się cierpi dla tak dobrego Boga i dla Kogoś, kto tak wiele wycierpiał za nas, bo jeszcze nie doszłyście do tego, by wylewać Krew za Niego. (L 284,4)

W Księdze Fundacji Teresa pisze, że mamy żyć tak, aby ani śmierć ani życie – cokolwiek się wydarzy – nie były nam straszne i każdego dnia pielęgnować w sobie radość (F 27,12). Taka właśnie radość – szczera, niewymuszona, elastyczna i pełna spontaniczności – zdradza osoby o naprawdę mocnym charakterze, takie, które dobrze wiedzą, czego chcą w życiu, mają jasno zarysowany cel i konsekwentnie do niego dążą.

W tej radości ćwiczy się i wzrasta, wtedy gdy chodzi się radosnym służąc w tym, co nam polecają (D 18,4), z radością korzysta się z nadarzającej się okazji do umartwienia (F 18,5), tak samo radośnie obejmuje się to, co smakowite, jak i to, co napawa nas goryczą (F 5,10), z radością przyjmuje się braki wynikające z ubóstwa itd. Ten ostatni motyw często powraca u Świętej Matki, która cieszyła się, gdy do jej klasztorów wstępowały kandydatki bez posagu (F 27,13). Teresa i jej mniszki będąc ubogimi, czuły się w rzeczywistości bogate. Gdy w Toledo przestały doświadczać dotkliwego niedostatku, Teresa tak to komentuje:

wielki był mój smutek, gdyż wydawało mi się nie inaczej, jak gdybym [dotąd] posiadała wiele złotych klejnotów, a [obecnie] zabierano mi je i pozostawiono biedną. Dlatego odczuwałam udrękę, że kończy się to nasze ubóstwo, i moje towarzyszki to samo. Gdy zobaczyłam, że są markotne, zapytałam, co im jest, a one odpowiedziały mi: „ a co ma być, Matko! skoro zdaje się, że już nie jesteśmy ubogie”. (F 15,14)
Nasza Fundatorka widziała, że więcej jest ducha, a nawet wewnętrznego rozradowania wtedy, gdy wydaje się, ciału nie ma jak dogodzić (F 14,5).

Przeciwieństwo terezjańskiej radości stanowi wszelki smutek, marazm, przygnębienie i zgorzknienie:

Straszny jest tego rodzaju humor, który wyrządza szkodę sobie oraz wszystkim innym. (L 338,8)
Święta Matka potrafiła w pełni docenić niszczącą siłę takich postaw: [demon] nie wyrządza nam tyle zła, co nasza wyobraźnia i wahania nastrojów, zwłaszcza jeśli występuje melancholia (F 4,2) i nie chciała mieć tego rodzaju temperamentów w swoich wspólnotach. O ile radość im bardziej jest zaraźliwa, tym więcej dobra czyni, o tyle smutek i melancholia z reguły powodują straszne zamieszanie (L 410,6) i rozbijają, nie tylko osobę, która im ulega, ale również rodziny i wspólnoty (L 322,4). Ten, kto pozwala się wodzić za nos własnym kaprysom i domagając się niczym nie skrępowanej samowoli, pokazuje fochy i ustawia wszystkich pod siebie, łatwo może stać się igraszką szatana: obawiam się, że demon pod pozorem tej skłonności [do melancholii] chce zdobyć wiele dusz (F 7,7). A co z budowaniem życia na wierze? Postępując w ten sposób i upatrując szczęścia w tym co doczesne, człowiek zamyka się de facto na nadprzyrodzoną perspektywę nieba i odmawia sobie samemu możliwości antycypowania radości zbawionych już tu na ziemi.

Choć wypływająca z żywego doświadczenia Boga duchowa radość (gozo), objawiająca się zazwyczaj na zewnątrz pogodnym usposobieniem, zadowoleniem, umiejętnością cieszenia się najmniejszym choćby dobrem (alegría, contento) nawet w ekstremalnych sytuacjach, zdaje się wykraczać daleko poza ludzką logikę i wyobrażenia, to swoją szczerością i autentycznością znacznie przewyższa przelotny entuzjazm i chwilową satysfakcję, za którymi tak często się uganiamy.

* * *

Terezjańskie teksty o radości stanowią wyborne wprowadzenie i komentarz do ewangelicznej perykopy o robotnikach w winnicy (Mt 20,1-16). Gdyby ci, którzy najdłużej pracowali, znosząc ciężar dnia i spiekotę, nie mieli wzroku utkwionego jedynie w przyszłej nagrodzie, lecz odkrywając piękno chwili obecnej, umieli naprawdę cieszyć się tym, co robią oraz czerpali radość i zadowolenie z faktu, że trudzą się i pocą dla swojego Pana, przy końcu nie czuliby się pokrzywdzeni faktem, że inni również dostali szansę wejścia do nieba…

cdn.

s. Anna Maria od Opatrzności Bożej OCD,
Karmel Rzeszów