Rodzicielka pokoju
Jakub Przybylski OCD
Pokój serca jest czymś więcej niż stan uciszonego umysłu. Choć dziś wielu stara się osiągnąć duchowe ukojenie poprzez zaangażowanie w wieloaspektowe techniki medytacyjne, dla Teresy od Jezusa takie działania są chybione. Nie potrzeba długiego wprowadzenia, aby zaproponować jej definicję: pokój jest doświadczeniem tych, którzy żyją z Jezusem w przyjaźni (por. PMB 1:12). Ci, którzy kochają Boga i czują się przez Niego kochani, a przede wszystkim wierzą w Jego miłość, stają się naczyniami pokoju w tym świecie, który dziś tak rozpaczliwie szuka pokoju, a jednocześnie tak brutalnie go niszczy.
Pokój rodzi się w relacji miłości. Nie zawsze jest więc stanem uciszonych emocji, braku zmartwień czy problemów. Wręcz przeciwnie. Te wszystkie doświadczenia są nierozłączną częścią każdego ludzkiego życia. Kto usilnie stara się od nich uwolnić, tym bardziej powiększa swoją rozpacz. Niespełnione aspiracje odnalezienia wolności od życiowego zmagania przynoszą zawód, frustrację i odbierają siły. Nie ma życia bez problemów ani stanu długotrwałej błogości umysłu. Radość i smutek przeplatają się ze sobą nieustannie. Cechą tego życia jest zmienność i jest to brzemię, od którego nikt nie może się uchylić. Dlatego próba odnalezienia wolności od wspomnianych wzburzeń umysłu i emocji, którą wielu utożsamia z wewnętrznym pokojem, jest skazana na porażkę.
Poza tym, pokój osadzony na emocjach i stanie umysłu jest jak mydlana bańka: nigdy nie wiadomo, kiedy się rozpadnie. Jednak na pewno ulegnie rozpadowi. Taki pokój niepostrzeżenie staje się wewnętrznym dyktatorem, który wrzuca człowieka w ocean radości i satysfakcji, kiedy gości w jego wnętrzu, jednak kiedy z niego odchodzi, pogrąża swego niewolnika w przepaści niezadowolenia i smutku. Tak nie da się żyć. Taka nieustanna i pewna zmienność jest nieznośna.(...)