Uroczystość św. Jana od Krzyża, którą przeżywamy w tym tygodniu jest okazją do sięgnięcia po dzieła hiszpańskiego mistyka. Przyznajmy jednak szczerze, że już po pierwszych kilku stronach zastanawiamy się, czy aby na pewno ta lektura jest dla nas. Ktoś powiedział, że wywieranie dobrego pierwszego wrażenia nie było mocną stroną Jana od Krzyża, być może to samo dotyczy i jego dzieł? Warto zatem wraz z sięgnięciem po słowa „gorzkie jak pieprz, ale zapalające w sercu płomień” , mieć przewodnik, który poprowadzi nas i zadba abyśmy nie zniechęcili się w lekturze. Tego typu przewodnikiem jest książka o. Marca Foleya – karmelity bosego z prowincji Waszyngtońskiej pod tytułem „Wspinaczka na Górę Karmel”. Autor pomaga nam dostrzec to co najistotniejsze w przesłaniu św. Jana od Krzyża, porządkuje terminologię, która często dla nas jest zawiła, a przede wszystkim ukazuje niesłychaną aktualność pism karmelity z XVI wieku i czyni to w bardzo przystępnej formie:
„[Staraj] się upodobnić życie swoje do Jego życia, nad którym często trzeba rozmyślać, by je umieć naśladować i zachowywać się we wszystkich okolicznościach tak, jak On by się zachowywał” (DGK I, 13, 3).
Ten aspekt przestrogi pierwszej można również z łatwością błędnie zinterpretować. Przykład takiej interpretacji znajdziemy w życiu Angela Roncallego, późniejszego papieża Jana XXIII. W 1903 roku, krótko przed odprawieniem swoich rekolekcji przed święceniami subdiakonatu, Roncalli doszedł do ważnego wniosku dotyczącego natury świętości. Napisał o tym w ten sposób:
Przekonałem się niezbicie, jak fałszywe jest mniemanie, że kształtowanie siebie na wzór jakiegoś świętego prowadzi do własnego uświęcenia. Gdy tylko zauważyłem w moich czynach jakąś niedoskonałość, stawiałem sobie przed oczy postać świętego, którego chciałem naśladować we wszystkich najmniejszych szczegółach, tak jak malarz czyni, kopiując dokładnie obraz Rafaela. Mówiłem sobie, że św. Alojzy w takim wypadku postąpiłby tak a tak, natomiast nie uczyniłby tego lub tamtego. Kończyło się jednak na tym, że nie udawało mi się nigdy osiągnąć tego, co zamierzyłem, a sądząc, że temu podołam, niecierpliwiłem się. Taka metoda jest fałszywa. Z cnoty świętych muszę brać to, co istotne, a nie rzeczy przypadkowe. Nie jestem św. Alojzym i nie mogę się uświęcić w ten sam co on sposób, lecz tak, jak tego wymaga moje odmienne jestestwo, mój charakter i moje warunki. Nie mogę być sztywną i martwą kopią choćby nawet najdoskonalszego wzoru. Bóg chce, byśmy naśladując świętych, czerpali z ich cnót najbardziej ożywcze soki, łączyli je z naszą krwią i dostosowywali do naszych indywidualnych możliwości i naszych warunków. Gdyby św. Alojzy był taki jak ja, uświęciłby się w inny sposób, niż to uczynił.
Młodzieńczy entuzjazm Roncallego sprawił, że pomylił on model do naśladowania z szablonem do kopiowania. Jest to błąd popełniany często przez dusze początkujące. W swojej gorliwości do „naśladowania we wszystkim Chrystusa” nie są w stanie odróżnić tego, co w cnocie przypadkowe, od tego, co istotne. Święta Teresa z Awili tak pisze o pragnieniu podążania za przykładem świętych: „powinniśmy także rozróżniać, co w tych sprawach świętych jest do podziwiania tylko, a co do naśladowania” (Ż 13, 4).
Jan nakazuje nam „studiować” (considerar) życie Chrystusa. Czasownik considerar znaczy ‘rozmyślać o czymś’, ‘rozważać coś’, ‘zastanawiać się nad czymś’. Jesteśmy powołani do rozważania sposobu, w jaki Bóg wzywa nas do praktykowania cnót widocznych w życiu Chrystusa, a nie do tego, by kopiować Jego zachowanie.
o. Piotr Hensel OCD