Rodzice.
Mamusia. Tatuś.
Chyba im jestem starsza, tym więcej we mnie wdzięczności za Nich.
Pewnie dlatego, że nie mam własnych dzieci, jest dla mnie niewyobrażalną wizja kochania tak po prostu. Bez zasługiwania, oceniania. Z miłości i dla miłości. W świecie, w którym żyję wszystko pędzi coraz szybciej. Na maila czasem trudno mi odpisać w ciągu dwóch dni.
A w Domu, u Rodziców? Wszystko jakby w ekranie telewizora. Czas na razem wypitą kawę, na memory, wygłupy, na film, na wspólną modlitwę i dziękowanie. I ta miłość w konkrecie. Jak trzeba coś zrobić, Oni nie kalkulują, po prostu podwijają rękawy i do roboty. Jak tak się nie da, to spod ziemi wyciągną.
Tato wierność sto, choć i przywar Mu nie brakuje. Zapatrzony w Mamę, nie wiem czego by za Nią nie oddał. Mama czuła, często zamyślona, kochająca w nas kompletnie wszystko. I zawsze te same łzy (nawet jeśli za kilka dni wrócę), ale i błogosławieństwo przed drogą powrotną…do mojego szybkiego świata.
A skoro Oni tak, tak po ludzku, aż tak…
To tak On…Ojciec Ojców…
Mt 6.9
Blanka Mazur