To ja, karmelitanka bosa,
ukryta z Chrystusem w Bogu.
Zapytasz – dlaczego więc odsłaniasz swoje oblicze?
Bo moje życie, choć ukryte w Bogu, jest życiem w Kościele, dla Kościoła, dla świata, dla każdej duszy, która potrzebuje mojej modlitwy, cichej ofiary. Również dla Ciebie …
Powołał mnie Pan do życia w Karmelu nie tylko dla mojego osobistego uświęcenia. Jestem tu przede wszystkim dla innych. Po to, by modlić się w ich intencjach, również Twojej. Chciałabym, byś wiedział, że gdy przeżywasz trudności, czujesz się opuszczony, osamotniony, duchowo Ci towarzyszę, wspierając moją cichą modlitwą i ofiarą. Gdyż taką misję wyznaczył mi Pan w Kościele.
Spójrz, powoli zbliżam się do krat klauzury… Co widzisz? Brązowy habit, toka, welon, biały płaszcz. To tylko zewnętrzne atrybuty. Teraz jednak spróbuj zatrzymać się. Odsłonię Ci rąbek mojego wnętrza. Naszkicuję w zarysie duchowy portret karmelitanki bosej. Ideał, do którego realizacji zostałam powołana. I chociaż z trudem borykam się, by odzwierciedlić go w życiu, w szarej codzienności, jest to wzór ,według którego kształtuję swą tożsamość.
Należę do Rodziny zakonnej posiadającej własny charyzmat, który uzdalnia nas do wypełniana specjalnego zadania w Ciele Mistycznym Chrystusa. Rodzina nasza stara się w swym życiu łączyć wierność duchowi i dawnym tradycjom Zakonnym z ciągłą odnową. Na co dzień to trudne zadanie – wymaga ustawicznego wysiłku rozeznawania, jak w konkretnych sytuacjach pozostać wiernym Chrystusowi, Kościołowi, charyzmatowi i współczesnemu człowiekowi. Jednak o to prosiła nas nasza Reformatorka i duchowa Matka – św. Teresa od Jezusa. Nawoływała, byśmy z jednej strony „miały przed oczyma ród święty, z którego pochodzimy” z drugiej jednak „zaczynały wciąż na nowo, coraz dalej, ku coraz lepszym rzeczom postępując”.
Spróbuję zatem naszkicować Ci drzewo genealogiczne naszej Rodziny. Jego korzenie mają rodowód biblijny – naszym „protoplastą” jest prorok Eliasz. Tak jak on dążymy do tego, by być całkowicie nastawione na słuchanie Słowa Bożego, trwanie w Bożej Obecności, przed Obliczem Żyjącego Odwiecznie, przepełnione żarliwą troską o wzrost chwały Pana w świecie. Biblijnym wzorem dla nas jest również Maryja – jest naszą Matką i Patronką. Pod Jej opiekę się oddajemy, stawiamy sobie tajemnice Jej życia i zjednoczenia z Chrystusem jako wzór i ideał naszej konsekracji.
Postępując wyżej na naszym drzewie genealogicznym dostrzeżesz wyraźnie monastyczny pień, trzon karmelitańskiego życia, który stanowi Reguła św. Alberta, patriarchy Jerozolimskiego nadana w XIII w. naszym przodkom, pustelnikom żyjącym na Górze Karmel. Określa ona zasadnicze cechy naszego powołania, które wspomniana już św. Nasza Matka Teresa uczyniła istotnym elementem przeprowadzonej Reformy Karmelitańskiej Rodziny Zakonnej. A są nimi :
– życie w oddaniu naszemu Panu, Chrystusowi i służenie Mu czystym sercem i prawym sumieniem oraz posłuszeństwo okazywane w duchu wiary w przełożonym,
– samotne przebywanie w celi by rozmyślać „dzień i noc Prawo Pańskie”, tj. Słowo Boże i Bożą naukę, tak, by stało się ono naszą normą postępowania
– codzienna, wspólnotowa celebracja Eucharystii i Liturgii Godzin
– praktyka umartwienia wymagająca wewnętrznej walki, zmagania ze sobą, swoimi słabościami, ale z towarzyszącą temu roztropnością
– wspaniałomyślnie wykonywana praca
– życie wspólnotowe, pod przewodnictwem przeoryszy, w komunii siostrzanej, która zakłada wspólnotę dóbr, duchową troskę o siebie nawzajem,
– nade wszystko – nieustanna modlitwa w samotności i milczeniu, w duchu ewangelicznej czujności.
Jak zatem widzisz, Reguła św. Alberta nadaje ogólny zarys naszej duchowości, wyznacza specyfikę naszego powołania. Jednakże nie wyczerpuje całości. Na drzewie genealogicznym Rodziny Karmelitańskiej pojawiają się dwa wielkie konary. Stanowią one bazę do rozwoju doktryny duchowej naszego Zakonu, a nawet Kościoła powszechnego, który ogłosił ich swymi doktorami. Mowa oczywiście o naszych duchowych Rodzicach – św. Teresie od Jezusa i św. Janie od Krzyża. Ich twórcza współpraca przyczyniła się do odnowy Zakonu Karmelitańskiego i nadania mu specyficznego charakteru.
Zgodnie z zamysłem św. Naszej Matki rozwojowi naszego życia modlitwy ma towarzyszyć cel apostolski, służba Kościołowi, troska o zbawienie dusz. Odnowiony przez św. Teresę Karmel jest całkowicie ukierunkowany na modlitwę i kontemplację rzeczy Bożych, zachowując rady ewangeliczne według Reguły Pierwotnej św. Alberta, w małej wspólnocie siostrzanej, opartej na samotności, milczeniu i surowym ubóstwie. Cel apostolski przyświeca jednak nam bardzo wyraźnie, do tego stopnia, iż św. Nasza Matka stwierdziła, że jeśli nasze życie, modlitwy i ofiary nie są jemu podporządkowane – nie realizujemy misji, dla której Bóg nas tu zgromadził.
Skąd ta gorliwość apostolska św. Teresy? Była ona wynikiem jej głębokich doświadczeń mistycznych, które doprowadziły do odkrycia Chrystusa cierpiącego w rozdartym podziałami Kościele. Ożywiły one w św. Naszej Matce wiarę w to, iż pomagając Kościołowi – pomaga umiłowanemu nade wszystko Chrystusowi, łagodzi Jego cierpienia. Dlatego ten ideał tak bardzo chciała przekazać nam, swoim duchowym córkom – byśmy w każdych okolicznościach życia pozostawały wierne Kościołowi, wspierając go swoją cichą modlitwą i ofiarą.
Święte Teresa świadoma była trudności, jakie niesie za sobą życie duchowe, zwłaszcza zaś życie klauzurowe kontemplacyjne, jak łatwo ulec w nim różnego rodzaju iluzjom. Oświecona szczególnym światłem Ducha Świętego a jednocześnie obdarzona naturalnymi zdolnościami, przede wszystkim dogłębną znajomością ludzkiej psychiki, opracowała dokładnie doktrynę duchową, którą zawarła w swych dziełach. Służą one każdej karmelitance bosej za „podręczniki” rozwoju życia duchowego, a treści w nich zawarte doskonale opisują prawidła dróg duchowych, dzięki czemu posiadają charakter powszechny. Ścieżki duchowe wytyczone przez świętą Teresę i jej duchowego towarzysza – św. Jana od Krzyża pomogły w osiągnięciu wyżyn świętości licznym karmelitankom i karmelitom bosym, którzy niczym gałązki wyrośli z tych duchowych konarów. Wyniesieni przez Kościół do chwały ołtarzy są dla nas wzorem – i wyzwaniem do radykalizmu życia ewangelicznego.
Każdy z nas na mocy chrztu wezwany jest do wyżyn świętości. Jednak świętość ta przybiera różnorodny zewnętrzny wyraz, zależny od rodzaju powołania, jakim każdy z nas został obdarzony. Osoby konsekrowane, do których ja się zaliczam, są w sposób szczególny powołane na mocy konsekracji do całkowitego poświęcenia się Bogu i radykalnego naśladowania Chrystusa.
Idea naśladowania Chrystusa – sequela Christi – towarzyszyła i wciąż towarzyszy jako nadrzędna każdej wspólnocie zakonnej. Również nam, karmelitankom bosym. Poprzez śluby publiczne – czystości, ubóstwa i posłuszeństwa składane na ręce przełożonych wobec Kościoła zobowiązujemy się dokładniej naśladować formę życia, którą obrał Syn Boży oraz Jego Matka, żyć tylko dla umiłowanego nade wszystko Boga i w szczególny sposób zespolić się z Kościołem i jego tajemnicą. Jedynie naśladując Chrystusa możemy upodobnić się do Niego i z Nim zjednoczyć – co jest celem naszego życia, kresem duchowej wędrówki. Jak to osiągnąć? – św. Teresa wskazuje nam, swoim córkom sposób: „miejcie nieustannie oczy utkwione w Chrystusie, oddajcie się bez zastrzeżeń Temu, który jest wszystkim, naśladujcie Jego życie, nad którym często rozmyślajcie, by je umieć naśladować, a przede wszystkim – z całą determinacją i męstwem postanówcie kroczyć drogą krzyża, ponieważ jest to droga doskonałości wyznaczona przez Pana”. Wezwanie to nieustannie nam towarzyszy, pośród codziennych, często monotonnych zająć, inspirując, by wznosić swe myśli i serca ku Chrystusowi a przez to wszystko, co czynimy – czynić na Jego chwałę. Będąc bowiem osobami konsekrowanymi nie należymy już do siebie, lecz do Chrystusa i oddajemy się na służbę Kościołowi. Nasza konsekracja stanowi prawdziwe zaślubiny z Chrystusem w odnowionym przymierzu miłości, ukazuje tajemnicę Kościoła Oblubienicy i zapowiada dobra przyszłej chwały. Dzięki temu każdy nasz czyn, każde świadome działanie, nawet to najbardziej ukryte i prozaiczne nabiera przed Bogiem wartości i przyczynia się do pomnożenia Jego chwały. W ten sposób, nie opuszczając murów klauzury, szerzymy królestwo Boże w świecie.
Każdy ze składanych przez nas ślubów posiada swoją specyfikę. Poprzez konsekrowaną czystość pragniemy dać świadectwo pierwszeństwa miłości do Chrystusa. Ale ta miłość nie zamyka nas na innych – wręcz przeciwnie – rozwija zdolność miłowania sercem niepodzielnym, czyni je wolnym, otwartym dla każdego, gotowym służyć i dawać siebie bliźnim. Przysposabia również do kontemplowania rzeczy Bożych, gdyż oczyszcza nas wewnętrznie tym samym usposabiając do wewnętrznego poznania Boga.
Ewangeliczne ubóstwo, bardzo podkreślane przez św. Teresę, pomaga nam upodobnić się do Chrystusa, który „będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swym ubogacić”. Wymaga od nas oderwania od dóbr doczesnych i umiaru w używaniu rzeczy, wytrwałości w pracy i ufnego zdania się na Bożą Opatrzność. Utrzymujemy się bowiem głównie z jałmużny i pracy własnej. Dzięki niej dzielimy los ubogich, zdobywając w trudzie środki konieczne do życia. Również przez pracę włączamy się w zbawcze dzieło Chrystusa. Praca ma dla nas także wydźwięk ascetyczny – pomaga zachować dynamizm w życiu duchowym, mobilizuje do pracy wewnętrznej. Staramy się jednak, by nie przeszkadzała naszemu życiu modlitwy. Dlatego poświęcamy na nią jedynie określoną ilość czasu tak, by wewnętrznie być od niej oderwanymi. Pracujemy zazwyczaj w samotności wykonując proste zajęcia manualne nie angażujące zbytnio umysłu, przez co pomagające w modlitewnym skupieniu i częstym kierowaniu uwagi ku Bogu. Dzięki temu każda, nawet najdrobniejsza czynność spełniana uważnie, z miłości ku Chrystusowi zyskuje wartość i jest czynem zasługującym. Praktyka ubóstwa pomaga nam również z właściwym dystansem i wewnętrzną wolnością odnosić się do rzeczy materialnych – z jednej strony być za nie wdzięcznym Stwórcy, z drugiej jednak nie przeceniać ich wartości. Naszym jedynym oparciem staje się dzięki temu Pan. Gdy Mu służymy z całym oddaniem, On sam troszczy się o nasze zewnętrzne potrzeby, pobudzając serca ludzi do ofiarności.
I ostatni – rzec można dla współczesnego człowieka najtrudniejszy ze ślubów – posłuszeństwo. Dziś, w czasach powszechnego liberalizmu, przez wielu nie zrozumiałe i odrzucane, jakże jednak istotne w życiu każdego zakonnika, a nawet każdego chrześcijanina. Uległość woli człowiekowi, który działa w imieniu Boga. Jedynie wiara i miłość do Chrystusa stanowią jej uzasadnienie. Ślubując ewangeliczne posłuszeństwo naśladujemy bowiem Chrystusa, który przyszedł na świat, aby pełnić wolę Ojca i stał się posłusznym aż do śmierci na krzyżu. Rezygnując świadomie i dobrowolnie z realizacji swych naturalnych pragnień, wykonując to, co nam zlecone, często wbrew naturalnemu upodobaniu obumieramy sobie, by Bóg przez nas i w nas mógł realizować swoją wolę. Posłuszeństwo jest fundamentem naszego życia. Drogą pewną, gdyż prosto ukazującą nam wolę Bożą, prowadzącą do przylgnięcia do niej i osiągnięcia doskonałości. To wewnętrzne zaparcie się siebie pozwala nam zdobyć prawdziwą wolność – wolność posiadania siebie i ofiarowania siebie na duchową posługę wszystkim siostrom i braciom w Chrystusie. Wyraża się to konkretnie w byciu dyspozycyjnym wobec Wspólnoty i każdej ze współsióstr. Wszystko, co mam, czym Bóg mnie obdarzył świadomie i dobrowolnie oddaję Bogu – również moje siły rozumu i woli, dary natury i łaski by z pokorą przyjmując i jak najdoskonalej wykonując zlecone mi przez przełożonych zajęcia współpracować w budowaniu Ciała Chrystusowego według Bożego planu.
Właściwie rozumiane posłuszeństwo nie jest jednak ślepą uległością. By było w pełni dojrzałe i odpowiedzialne wymaga osobistego zaangażowania w odkrywaniu woli Bożej, twórczego dialogu, poszukiwania prawdziwego dobra, zarówno dla każdej z nas, jak i dla całej Wspólnoty i Kościoła. Zawsze jednak posiada wymiar ofiary, gdyż tylko obumierając sobie możemy w pełni upodobnić się do naszego Oblubieńca – Chrystusa.
To upodobnienie się do Pana, stanowiące fundamentalny element naszego powołania, oparte jest na dwóch filarach, będących trzonem naszego życia duchowego i naszej misji w Kościele – wyrzeczeniu się siebie (ofiary) i modlitwy. Oba te elementy ściśle łączą się w naszym życiu i nie mogą istnieć bez siebie. Jak pisała św. Teresa „życie wygodne nie może iść w parze z modlitwą”, podobnie i wysiłek ascetyczny, wszelkie ponoszone trudy nie są owocne dla życia duchowego, jeśli nie czerpią swej inspiracji i mocy z głębokiej zażyłości z Bogiem, jaką daje modlitwa. Poza tym autentyczne życie modlitwy nie jest możliwe bez praktyki cnót – przede wszystkim zalecanych przez św. Teresę pokorę, miłość bliźniego, oderwania. Jak pisze w Drodze doskonałości stanowią one fundament dla życia modlitwy. A praktyka ich wymaga nieustannego wysiłku, zmagania się ze sobą, swoją grzeszną naturą, podejmowania na co dzień duchowej walki.
Asceza zatem w naszym życiu posiada wymiar zarówno zewnętrzny, jak i – przede wszystkim – wewnętrzny. Zewnętrzne formy pomagają jedynie zachować wewnętrznego ducha wyrzeczenia i umartwienia. Choć zdawać by się mogło, że posiadają jedynie wymiar negatywny – zabraniają używania dozwolonych rzeczy, gdy wgłębimy się w ich istotę odkrywamy, że tak naprawdę niosą nam wewnętrzna wolność od rzeczy, które przeszkadzają nam w pełni otworzyć się na Boga. Są pozytywnymi środkami rozwoju nas jako osób, choć ten rozwój często dokonuje się poprzez bolesne dla natury doświadczenia.
Wyrzeczenie i umartwienie, jak wspomniałam, nie jest celem samo w sobie, lecz środkiem służącym wyrażaniu i podtrzymywaniu głębokiego życia teologalnego i naszej służby w Kościele. Nasz Zakon nie ma jednak charakteru pokutniczego, ekspiacyjnego. Jest nastawiony na dążenie do zjednoczenia z Bogiem, zaś umartwienie jest środkiem, służącym temu celowi, a jednocześnie wyrazem miłości do Chrystusa Ukrzyżowanego.
Podstawową i najbardziej owocną pokutą, którą winnyśmy na co dzień praktykować z wciąż odnawianą wielkodusznością, jest ta, która wynika z naszego powołania – wyrzeczenie i oderwanie, do którego zobowiązałyśmy się składając zakonną profesję, radykalizm życia, ofiara związana z życiem wspólnotowym, prowadzonym zawsze w tym samym klasztorze, monotonia codziennych zająć klasztornych, ciężar codziennej pracy.
Jako mniszki klauzurowe wyrzekamy się kontaktu ze światem – zachowując klauzurę papieską nie opuszczamy – poza koniecznymi wyjątkami, murów klasztoru. Ograniczamy też kontakty z najbliższymi a w rozmównicach klasztornych odseparowane jesteśmy od gości podwójną, stabilną kratą. Po co to „odizolowanie”? Nie jest ono – jak sądzą niektórzy „ucieczką przed światem, jego problemami”. Nie jest również pewnym sztucznym anachronizmem, nieuzasadnioną tradycją. Klauzura posiada dla nas głębszy sens, jest wręcz nieodzownym elementem naszego życia, a jej naruszenie – powoduje zawsze jego destabilizację. Nieustanne poszukiwanie Boga w samotności, które ma charakteryzować nasze życie, jest jakby „wyjściem”, odejściem na „pustynię”, gdzie On pociąga i wyprowadza, by mówić do serca. Pozostając blisko Mistrza i słuchając Jego słów winnyśmy, wierne naszemu kontemplacyjnemu powołaniu, wybrać to, co jedynie konieczne, najlepszą cząstkę, pozostawiając to, co temu wyborowi przeszkadza. Święta Nasza Matka Teresa od początku Reformy naszego Zakonu przyjęła surową i radykalną klauzurę jako sposób naśladowania Chrystusa, aby toczyć duchowy bój o chwałę Pana, dla dobra Jego Kościoła. Nasz dobrowolny wybór życia klauzurowego wiąże się z radykalnym wyrzeczeniem zewnętrznym, ograniczeniem kontaktów, możliwości przemieszczania się, które podejmujemy w celu osiągnięcia oderwania wewnętrznego. Zatem to zewnętrzne ograniczenie prowadzi do wewnętrznej wolności ducha, odnalezienia w milczeniu i samotności pokoju serca płynącego z wewnętrznej zażyłości z Chrystusem. Dlatego staramy się również w naszym życiu wewnątrz klauzury zachowywać milczenie i samotność, poza ustalonym czasem nie zbierając się na wspólną pracę czy spotkania, nie rozmawiając ze sobą bez koniecznej potrzeby. Milczenie zachowywane w ciągu dnia pomaga nam trwać w Bożej Obecności, ale również uczy nas wzajemnego szacunku i docenienia wartości słowa w relacjach siostrzanych. Zachowanie właściwej harmonii pomiędzy samotnością a życiem wspólnym jest bowiem jednym z istotnych elementów warunkujących prawidłowe funkcjonowanie w naszym życiu i ułatwiającym życie terezjańskim ideałem. Nasza Reformatorka pragnęła, by karmelitanki bose prowadziły autentyczne życie kontemplacyjne w harmonii pomiędzy samotnością i milczeniem a komunią siostrzaną, w rodzinie ukształtowanej na wzór małego „kolegium Chrystusa”, którego centrum stanowi miłość Pana, a normą życia jest miłość siostrzana. Wspólnota jest z jednej strony miejscem niesienia wzajemnej pomocy, wsparcia na drodze świętości, z drugiej – miejscem apostołowania, najczęściej milczącym świadectwem życia, miejscem, gdzie każda z nas może przekraczać siebie w darze dla innych, służyć i w konkretny sposób okazywać ewangeliczną miłość bliźniego. Ta wzajemna miłość, wyrażająca się w czynie, ma świadczyć o autentyczności naszego życia modlitwy. Niejednokrotnie jest sposobnością do składania ofiary – ze swojego zdania, swoich planów, wiąże się z koniecznością rezygnacji z indywidualnych projektów czy upodobań. Ale tylko wielkodusznie podjęta w łączności z Chrystusem – i z Niego czerpiąc moc, pozwala nam dorastać do pełni człowieczeństwa, do pełni chrześcijańskiego życia, które jest darem z siebie, za życie świata.
Ideałem św. Naszej Matki Teresy było, by styl naszego życia wspólnotowego charakteryzował się poczuciem ewangelicznej równości, prawdziwej szczerości we wzajemnych stosunkach. Pragnęła, byśmy tworzyły małą rodzinę, która wspólnie dzieli radości i bóle, byśmy wszystkie dla siebie były przyjaciółkami, pomagającymi sobie i darzącymi się wzajemnym szacunkiem. Dążyła do równości sióstr – mimo różnorodności pełnionych we Wspólnocie funkcji czy indywidualnych uzdolnień. Stąd staramy się w rzeczach zewnętrznych unikać różnic – co do rozkładu dnia, zajęć, posiłku, ubioru czy rzeczy, które na co dzień używamy i które uznajemy za własność wspólną. W naszym rozkładzie dnia obok chwil samotności przeznaczony jest stosowny czas na bycie razem – czy to na wspólnotowej modlitwie, czy to podczas posiłków, czy też na trwających przez godzinę rekreacjach, na które zbieramy się dwa razy w ciągu dnia – po obiedzie i kolacji.
Jednoczy nas przede wszystkim modlitwa i pragnienie służenia Chrystusowi i Kościołowi zgodnie z otrzymanym charyzmatem. Dlatego wspólnotowo podejmujemy stały wysiłek rewizji życia, by twórczo odpowiadać na znaki czasu pozostając jednocześnie wierne naszym Założycielom.
Jednym z zasadniczych elementów naszej posługi eklezjalnej wpisanym w istotę karmelitańskiego powołania jest modlitwa. Choć nadrzędną rolę spełnia w naszym życiu modlitwa myślna, której poświęcamy dwie godziny dziennie oraz modlitewne trwanie w Bożej Obecności w ciągu całego dnia – czemu służy zachowanie samotności i milczenia, dużą wagę przywiązujemy również do Liturgii Godzin, jako modlitwy Kościoła. Sprawujemy ją w pełnym wymiarze, zgodnie z normami liturgicznymi. Liturgia wzbogaca modlitwę osobistą, zaś nasza modlitwa osobista pogłębia autentycznego ducha kontemplacyjnego, koniecznego dla godnego sprawowania Bożych tajemnic. Sprawując Liturgię w sposób duchowy łączymy się z wieczną pieśnią chwały Chrystusa i błagamy Ojca, w zjednoczeniu z Kościołem w niebie i na ziemi, o zbawienie całego świata. Staramy się uświadamiać sobie, że w swoim powołaniu ukazujemy w specjalny sposób modlący się Kościół i wypełniamy posługę modlitwy dla dobra całego Ciała Mistycznego Chrystusa, zwłaszcza Kościoła partykularnego i osób, które w sposób szczególny proszą nas o modlitwę. Zarówno w modlitwach osobistych jak i wspólnotowych codziennie zawierzamy Bogu wszystkie te intencje prosząc Go o potrzebne łaski, zwłaszcza dobro duchowe i to, co służy sprawie zbawienia i uświęcenia bliźnich. Wszystkie te intencje, wraz z ofiarą naszego życia składamy codziennie Bogu włączając je w Paschalną ofiarę Chrystusa podczas Eucharystii. Jest to dla nas szczególny moment w ciągu całego dnia, w którym mamy możność świadomego odnawiania aktu naszej konsekracji Bogu w Chrystusie, za życie świata. Eucharystia, nasza łączność z Panem w komunii świętej, daje nam siłę do realizacji tak wzniosłego powołania w codzienności. I choć często nie dorastamy do wielkości misji, która nam została powierzona, doświadczając swych słabości i upadków, z całą terezjańską determinacją staramy się z nich podnosić i nieustanie „na nowo zaczynać, ku coraz doskonalszym rzeczom postępując”.
Dlatego też w naszym życiu, jak i w każdym chrześcijańskim powołaniu bardzo istotnym elementem jest gotowość nieustannego nawracania się, przemiany życia, otwartość na formację, trwającą nieustannie. Formacja w Karmelu Terezjańskim Kontemplacyjnym dokonuje się na dwóch etapach – formacji początkowej, obejmującej w naszym klasztorze roczny postulat, dwuletni nowicjat oraz czteroletni okres ślubów czasowych, zakończony profesją uroczystą oraz trwającej przez całe życie formacji ciągłej.
Formacja początkowa prowadzona jest pod kierunkiem Mistrzyni Nowicjatu i ma za zadanie zinterioryzowanie w kandydatce wartości powołaniowych, formację ludzką, chrześcijańską i karmelitańską na poziomie intelektualnym, lecz przede wszystkim egzystencjalnym, kształtowanie postaw, motywacji zgodnie z ideałem Zakonu. Środkami ku temu służącymi są: codzienne wykłady, czas osobistego studium i lektury, cotygodniowe rozmowy formacyjne, współpraca w obrębie Nowicjatu, nauka praktyczna przeróżnych prac podejmowanych na rzecz wspólnoty czy prac zarobkowych. Proces formacji wymaga ciągłego rozeznawania woli Bożej na każdym jej etapie i stosownie długiego czasu na dobre i gruntowne przyswojenie wartości powołaniowych. Dlatego zanim osoba odda się całkowicie Bogu w profesji uroczystej wskazane jest, by przez kilkuletni okres próby mogła poznać siebie, swoje predyspozycje w kontekście realiów życia charyzmatem terezjańskim w określonej Wspólnocie.
Formacja ciągła, którą zaleca nam Kościół, jest nieodzownym środkiem stałej odnowy osobistej i wspólnotowej. Pomaga nam nieustannie ożywiać w sobie gorliwość w służbie Panu, wsłuchiwać się w znaki czasu, oczekiwania jakie ma w stosunku do nas Kościół i na każdym odcinku naszego osobistego i wspólnotowego życia podążać za głosem Pana. Stanowi dla każdej z nas wyzwanie, by pozostając wierną przekazanemu dziedzictwu poszukiwać wciąż nowych dróg jego realizacji.
Tak w zarysie wygląda mój duchowy portret, stanowiący ideał, do którego codziennie usilnie zmierzam. Jak wygląda jego praktyczna realizacja? Moje wewnętrzne zmagania, by pozostać jemu wierną? Moja osobista relacja z Chrystusem, stanowiąca trzon mojego powołania, nadrzędny motyw jego podjęcia? Moje nieustanne powroty do odnowionego Przymierza z Panem? Moja cicha, codzienna modlitwa „za życie świata”? Secretum meum mihil. Mój sekret pozostanie moją tajemnicą … Niech pozostanie on okryty zasłoną milczenia …
Powoli oddalam się już od krat klauzury. Widzisz już tylko brązowy habit, tokę, welon, biały płaszcz … Opowiedziałam Ci pokrótce o moim życiu, odsłoniłam rąbek jego tajemnicy. Pozostawiam Cię teraz. Wracam do mojej samotności, do mojego codziennego, ukrytego przed ludzkim wzrokiem życia. By przez swą nieustanną modlitwę, cichą ofiarę wspierać również Ciebie w twoich wewnętrznych zmaganiach …
Ukryta z Chrystusem w Bogu
Ja, karmelitanka bosa
źródło: www.karmelitankibose.warszawa.pl