Nie wiem czy każde serce, moje na pewno (i ludzi, z którymi mam okazję rozmawiać), ma tendencję do zawłaszczania serca drugiego człowieka. Ciągle chcemy tym drugim zaspokoić swoją samotność. Chcemy go na wyłączność, chcemy się z nim stopić a więc zabrać mu wolność. Wszystko dać i wszystko wziąć, najeść się nim. Praktykujemy ten kanibalizm mimo obserwacji, że samotność wcale się nie zmniejsza a my pozostajemy wciąż nieszczęśliwi.
Próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego nikt na świecie nie jest w stanie zaspokoić mojej samotności?
Wszyscy jesteśmy inni. Różnimy się niemalże pod każdym względem. Mamy inne doświadczenia, inne wspominania, kształtowały nas inne rodziny i inne grupy rówieśnicze, inne rzeczy nas fascynują, inne pociągają i inne denerwują. Próba stuprocentowego zrozumienia, wypełnienia i zaspokojenia drugiego człowieka jest niemożliwa. A chęć zalepienia nim swojej samotności instrumentalizuje i w konsekwencji zabija relacje.
Istnieje więc taki rodzaj samotności, który może wypełnić we mnie tylko Bóg.
Próbuję dać sobie zgodę na samotność, która nie jest osamotnieniem ale nauką bycia w relacji ze sobą.
Próbuję dać zgodę na samotność, w której spotykam się z Bogiem.
Próbuję dać Mu zgodę i szansę aby w tę przestrzeń wszedł i nią zawładną.
To nie oznacza, że nie potrzebuję relacji, przyjaźni czy związku. Oczywiście – potrzebuję, ale nie do potwierdzenia a do wyrażenia siebie.
Zachęcam nas abyśmy nie czekali na rozwiązanie samotności w relacji z ludźmi. Dajmy sobie zgodę na odrębność i cieszmy się owocami wolności.
***
On daje gwarancję, że nie jestem sama. Napawa pewnością i odwagą, że…
jest moim Pasterzem. On ma pierwsze miejsce w moim sercu. On sprawia, że niczego nie pragnę, niczego się nie boję, że w Nim mam odpoczynek, pocieszenie, dobrą drogę, suto zastawiony stół i pewność, że po śmierci ciała będę z mieszkać z Nim. (Ps 23)
Blanka Mazur