Pokój czy zaspokojenie?
Marcin Fizia OCD
Si vis pacem, para bellum – mówi jedna z sentencji łacińskich. „Jeśli pragniesz pokoju, szykuj się do wojny”. W kontekście naszych rozważań dotyczących pokoju, który jest przecież owocem obecności Ducha Świętego w naszych sercach, być może te słowa rozpoczynające artykuł burzą sielankową koncepcję pokoju, którą mamy w naszej wyobraźni. Być może starożytni Rzymianie musieli osiągać pokój przez ciągłe przygotowywanie się do wojny, ale my chrześcijanie wcale tak nie musimy?
Na to pytanie można odpowiedzieć na dwa sposoby. Faktem jest, że nasza wiara zapewnia nas, że to właśnie sam Bóg jest źródłem pokoju. Gdy Chrystus się narodził w Betlejem, sami aniołowie zapowiadali, że w związku z tym pomiędzy ludźmi zapanuje pokój (por. Łk 2:14). Z drugiej jednak strony mamy inne doświadczenie. O pokój trzeba walczyć mieczem – sam Jezus mówi: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10:34).
Wydaje się, że tylko taki pokój, ten, o który trzeba walczyć, może być właśnie pokojem. Wszystko inne może być jakimś emocjonalnym błogostanem – zaspokojeniem, które nagle na nas spływa, ale – wiemy o tym doskonale – równie szybko może zniknąć z naszego życia. Pokój, którego każdy z nas pragnie, to nie uczucie, bo one nigdy nie są stałym fundamentem. To, czego każdy z nas wyczekuje, to taki pokój, którego nie będzie w stanie zakłócić nic, co zewnętrzne. A taki pokój może dać nam tylko obecność Ducha Świętego w naszych sercach (por. Gal 5:22-23).(...)