Pieśń o Bogu ukrytym
Od swoich młodzieńczych lat Karol Wojtyła pisał utwory poetyckie i dramatyczne, które stanowią swoistą medytację o tajemnicy Boga objawiającego się człowiekowi. Niewielu jednak spośród nas wie, że w 1946 roku na łamach “Głosu Karmelu”, wydawanego wówczas w Krakowie, młody seminarzysta z Wadowic opublikował anonimowo obszerną część Pieśni o Bogu ukrytym. Był to Jego debiut poetycki. Tekst ten możemy odnaleźć na stronach 23-26 numeru 1-2/1946 oraz 25-28 numeru 3/1946.
Absolutną rewelację stanowi oprawa graficzna pierwszej części tej publikacji. Otóż nad tekstem poematu znajduje się reprodukcja fresku autorstwa Giotta Łódź Świętego Piotra. Widzimy na nim pierwszego papieża, który opuścił płynącą łódź i idzie w stronę swojego Mistrza po falach jeziora Genezaret. Obraz dokładnie upamiętnia moment, w którym Piotr chwyta się wyciągniętej dłoni Zbawiciela, który widzi Jego zachwianie w wierze i lęk przed pochłonięciem przez wody jeziora. Można powiedzieć – “to przypadek, że redaktor graficzny powojennego numeru “Głosu Karmelu” umieścił nad anonimowym tekstem nikomu wówczas nieznanego kleryka i poety taki obraz”. Ale można też stwierdzić, posługując się często powtarzanymi słowami świętej Edyty Stein – “dla człowieka wierzącego nie ma przypadków”. Wpatrując się w całą dalszą życiową drogę autora Pieśni o Bogu ukrytym, jesteśmy przekonani, że ten papieski, piotrowy komentarz graficzny “Głosu Karmelu” do poetyckiego tekstu Karola Wojtyły był proroctwem. Proroctwem ukrytym i mało zauważalnym, proroctwem, które niczego istotnego nie dodaje do chwały życiowej Jana Pawła Wielkiego, ale pozwala nam zobaczyć prawdę o tym, że nawet w drobiazgach ujawnia się niekiedy coś, co w potocznym języku nazywamy przeznaczeniem. Duch dający natchnienie redaktorowi “Głosu Karmelu” o wybraniu właśnie takiego obrazu ilustrującego tekst młodego Wojtyły, wiedział, iż ten wizerunek ma swoje głębokie, profetyczne znaczenie.
Pieśń o Bogu ukrytym, jak twierdzi Marek Skwarnicki, jest “może najpiękniejszym w polskiej liryce wyznaniem miłości”. To w tym poemacie znajduje się słynna poetycka fraza:
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała –
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.A że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.Więc w takiej ciszy ukryty ja – liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.
Jest w tym wyznaniu głęboka pewność w niezniszczalną moc Bożej Miłości, która mimo naszej kruchości i słabości, ogarnia nas kojącą falą swojej światłości i daje poznanie wszystkich prawd oraz otwiera perspektywę wiecznego życia, mimo iż nasze doczesne dni opadną jak liście jesienne z drzewa. Przekonanie, iż miłość jest najwyższą formą poznania wynika z mistycznego doświadczenia. Święty Jan od Krzyża, którego twórczością fascynował się Karol Wojtyła, pisze w Nocy Ciemnej: “Kontemplacja jest wiedzą miłości, czyli wlanym miłosnym poznaniem Boga. Wiedza ta, oświecając i rozmiłowując równocześnie duszę, podnosi ją ze stopnia na stopień, aż ją wzniesie do Boga i Stworzyciela. Jedynie bowiem miłość jest tym czynnikiem, który jednoczy i łączy duszę z Bogiem”.
W poetyckim tekście opublikowanym na łamach “Głosu Karmelu” 49 lat temu Karol Wojtyła zawarł też wiele innych treści inspirowanych mistycznym światłem hiszpańskiego Doktora Kościoła. Odnajdujemy w słowach tego poematu również ślady lektury świętej Teresy od Jezusa, karmelitańskiej mistrzyni modlitwy wewnętrznej. Ona to sformułowała słynną definicję modlitwy jako przyjacielskiej, bardzo serdecznej, intymnej rozmowy z Jezusem. W tekście Wojtyłowym czytamy:
Wtedy – patrz w siebie. To Przyjaciel,
który jest jedną iskierką, a całą Światłością.
Ogarniając sobą tę iskrę,
już nie dostrzegasz nic
i nie czujesz, jaką jesteś objęty Miłością.
Pieśń o Bogu ukrytym jest zapisem niezwykłego, duchowego przeżycia modlitewnego, w którym Bóg dotyka ludzką duszę łaską kontemplacji. Człowiek wobec takiego doświadczenia przychodzącego Boga, może jedynie w sposób bierny poddać się Jego działaniu.
Tymczasem wciąż ustępujesz przed Kimś, co stamtąd nadchodzi
zamykając za sobą cicho drzwi izdebki maleńkiej –
a idąc krok łagodzi
– i tą ciszą trafia najgłębiej.
Można przypuszczać, że gdyby Karol Wojtyła zrealizował swój młodzieńczy zamysł i wstąpił do zakonu karmelitów bosych, stworzyłby jeszcze niejeden poetycki zapis mistycznego doświadczenia przychodzącego w łasce kontemplacji Boga. Ale wtedy nigdy nie napisałby jako papież Listu do artystów. Dobrze się stało, że kleryk z Wadowic posłuchał mądrej rady kardynała Sapiehy i nie przekroczył na zawsze klasztornej furty. W tym wypadku karmelici bosi dziękują Bogu, że “stracili” takie powołanie. Ta strata okazała się bowiem zyskiem, gdyż żaden jeszcze papież nie zrobił tak wiele dla promowania karmelitańskiej duchowości, co Jan Paweł II. Wyniósł na ołtarze dużą grupę naszych karmelitańskich braci i sióstr, ogłosił świętą Teresę od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza Doktorem Kościoła, a świętą Teresę Benedyktę od Krzyża – Edytę Stein współpatronką Europy. Nade wszystko zaś żył nieustannie na duchowym szczycie góry Karmel, czyli modlił się całym swoim życiem, czego nauczył się w mistycznej szkole Jana i Teresy.
o. Bartłomiej Kucharski OCD
fot. naszgarbow.pl