Mówiąc o winnych piwnicach zaznaczyłem, że miłość Boża wzrasta, intensyfikuje się w miarę zbliżania się człowieka do Boga. Człowiek, dojrzewając w tej relacji, coraz więcej może ogarnąć tej niezgłębionej tajemnicy Bożej, która też odsłania się przed człowiekiem i udziela się mu. Co więcej nikt nie jest z niej wykluczony, nikt nie jest jej pozbawiony, bo jak mówi św. Paweł „jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze ani przyszłe, ani Moce, ani, co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie może nas oddzielić od miłości Boga” (Rz 8,38-39) Tę prawdę św. Jan od Krzyża ukazał w poemacie „Noc ciemna”, mówiąc o stopniach miłości.
Dziś powiemy sobie o pierwszym. Na tym stopniu miłości dusza jest chora, jednak jak mówi Pismo Święte, choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku Chwale Bożej. Dusza jest chora, bo umiera dla grzechu, dla wszystkiego, co nie jest Bogiem. Podobnie, jak człowiek chory nie ma apetytu, tak dusza, będąca na pierwszym stopniu miłości nie czuje smaku tych rzeczy ziemskich, tego wszystkiego, co nie jest jej Stwórcą i Panem. Czuje się przez to słaba, bliska omdlenia, tym bardziej, że znikąd nie przychodzi umocnienie i pociecha. Jednak skrycie Bóg umacnia duszę, zsyła orzeźwiający deszcz, by dodać sił i odwagi do dalszej wędrówki.
br. Tomasz Kozioł OCD