Wiele lat temu zostałam zaproszona na wakacyjny turnus Caritas dla Dzieci z wieloraką niepełnosprawnością. Pamiętam towarzyszący mi wtedy strach, który wzrastał z każdym dniem zbliżającego się wyjazdu. Po przyjeździe na miejsce stało się coś niewiarygodnego. Świat Osób z niepełnosprawnością (obojętnie jaką), absolutnie i natychmiast stał się moim światem. Bez reszty i od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tych Dzieciakach, Ich Rodzicach i Opiekunach. Spędziliśmy razem zaledwie kilka bieszczadzkich dni a ja czułam jak moje serce diametralnie się przemienia. Zdominowali moje serce, uzależnili od siebie i tak jest do dziś.
Przez wszystkie lata wolontariatów, praktyk, stażów a teraz pracy, moja fascynacja i miłość do Nich stale wzrasta. Czasem ludzie pytają mnie jak daję sobie radę, mówią, że to pewnie trudne i że Oni sami raczej nie widzą siebie w takim zawodzie. Jestem przekonana, że Pan Bóg uzdalnia mnie do tego aby codziennie zostawiać tym niezwykłym Istotom kawałek swojego serca.
Co dostaję w zamian? Od wielu, wielu lat, niezachwianą pewność, że TO JA JESTEM PRZEZ NICH SZCZEGÓLNIE OBDAROWYWANA.
W Ewangelii Janowej (9, 2-3), Uczniowie pytają Jezusa dlaczego ktoś urodził się niewidomy. Jezus odpowiada, że stało się tak, aby na Nim objawiły się sprawy Boże.
Pewnie ciężko w to uwierzyć ale…
Właśnie przez te Dzieci, czasem skrajnie niepełnosprawne, w moim życiu objawiają się sprawy Boże. Pan Bóg od samego początku realnie mnie w Nich przemienia. Uczę się od Nich i dzięki Nim bycia ,,z” i bycia ,,dla”. Uczą mnie pokory i cierpliwości, niewidomi pokazują gdzie patrzeć, niesłyszący jak słuchać, wózkowicze rozplątują nogi, niemówiący wkładają w usta życiodajne słowa, autystyczne utwierdzają w tym, jak bardzo potrzebuję obecności innych Ludzi. Oni przywracają i uzdrawiają mój świat wartości. Ja nie mogę Ich uzdrowić ale bardzo często mam poczucie, że to Oni uzdrawiają mnie! Choć niejednokrotnie moja praca jest strasznie trudna.. to potrzebuję tych Dzieci najbardziej na świecie.
Naprawdę bardzo warto dawać. To, ile dobra potem wraca, jest kompletnie niewspółmierne z tym, jak małą część siebie zostawiliśmy Komuś. Dziś myślę, że to niezwykły dar i przywilej obcowania i dzielenia codzienności z moimi Małymi Świętymi.
Każdego dnia dziękuję Bogu za to jak niezwykłej Sprawy mogę dotykać, prosząc Go jednocześnie o cierpliwość, mądrość i czułość wobec Nich.
Blanka Mazur