24 sierpnia, przeżywany jako liturgiczne święto św. Bartłomieja, na zawsze pozostał w pamięci św. Teresy. Żywiła przez to do tego świetego Apostoła szczególne nabożeństwo. Oto początek reformy świętej Teresy - pierwszy klasztor karmelitanek bosych pod wezwaniem św. Józefa w Awili.
„Gdy wreszcie już wszystko było gotowe, w sam dzień świętego Bartłomieja, z łaski miłosierdzia Pańskiego, kilka wstępujących przywdział habit. Najświętszy Sakrament został do kościoła naszego wprowadzony i klasztor ten nasz, pw. najchwalebniejszego ojca naszego, świętego Józefa, prawomocnie i z wszelkimi upoważnieniami władzy kościelnej został ustanowiony roku tysiącznego pięćsetnego sześćdziesiątego i drugiego. Włożenia habitów ja dopełniłam w obecności dwóch sióstr z tamtego domu naszego chwilowo pozostających poza murami klasztoru. Dom, w którym urządziłyśmy nasz klasztor, kupiony był – jak mówiłam, dla lepszego ukrycia rzeczy – na imię powinowatego mojego; w nim on mieszkał w czasie choroby swojej i ja za upoważnieniem przy nim mieszkałam. W tym wszystkim jednak, nie chcąc ani w punkcie najmniejszym rozminąć się z posłuszeństwem, kroku jednego nie zrobiłam, nie zasięgnowszy pierwej zdania uczonych teologów i w całej tej sprawie polegałam na ich zapewnieniu, że zamierzona Fundacja wielki przyniesie pożytek całemu zakonowi, a zatem choć zmuszona jestem działać potajemnie, ukrywać się przed swoimi przełożonymi, mogę przecie bezpiecznie robić to co do mnie należy dla jej uskutecznienia. Gdyby mi byli powiedzieli, że jest w tym zamiarze moim choćby najmniejsza niedoskonałość, nie raz, ale tysiąc razy byłabym się wyrzekła tego klasztoru. Zdaje mi się, że mogę tak stwierdzić z wszelką pewnością. Jakkolwiek bowiem pragnęłam założenia tego klasztoru dla zupełnego odłączenia się od świata i odpowiedzenia, jak bym zdołała najdoskonalej i pod ściślejszą klauzurą, powołaniu swojemu, zawsze jednak pragnęłam go z tym zastrzeżeniem, że gdybym się przekonała, iż z większą chwałą Bożą byłoby wyrzec się tego zupełnie, wyrzekłabym się natychmiast – jak to w innym zdarzeniu uczyniłam z zupełnym spokojem i swobodą ducha.
Teraz już czułam w sobie jakby zadatek jaki chwały i radości niebieskiej, gdy widziałam Pana w Najświętszym Sakramencie wpośród nas mieszkającego i te cztery sieroty ubogie, ale wielkie służebnicy Boże którym (przyjęłam je bez posagu) wstęp do tego świętego schronienia otworzyłam. Bo tego od początku chciałam i głównie miałam na myśli, by pierwsze zwłaszcza do tego domu wstępujące, takiego ducha były, i żeby przykładem swoim założyły jakoby fundament, na którym by się zbudowało to życie wysokiej doskonałości i modlitwy, które sobie za cel zakładałyśmy, i aby przez nie dokonało się dzieło takie, jakim rozumiałam dobrze, dom ten być powinien, na większą chwałę Pańską, na godne uczczenie świętego szkaplerza chwalebnej Matki Jego. To było, powtarzam, najgorętsze pragnienie moje i dlatego radowałam się widząc tak szczęśliwe spełnienia jego początki. I to także wielką było dla mnie pociechą, że zdołałam wykonać to, co Pan szczególnie był mi zalecił, że wzniosłam w tym mieście kościół pw. chwalebnego świętego Józefa, jakiego tu przedtem nie było.”
(Księga Życia 36,5-6)