Osoba, która rozwija się w swoim życiu modlitwy, w pewnym momencie zadaje pytanie sobie i Bogu o odczucie Jego obecności. Skarży się na brak tego odczucia. Trzeba nam jednak pamiętać, że rozmowa z Jezusem jest darem. Udzielony jest on w wierze. „Szybkie łącze” z Jezusem to nie nasze subiektywne przekonanie, emocjonalny nastrój, ale obietnica Jezusa: „Jestem z wami przez wszystkie dni” (Mt 28:20), „nie zostawię was sierotami” (J 14:18). Można zatem powiedzieć, że jedna strona dialogu jest zawsze obecna. Jak mawiała święta Teresa: „Czy to mała rzecz, sądzicie, mieć zawsze i wszędzie przy boku takiego Przyjaciela?” (DD 26:1). Problem dotyczy drugiej strony – każdego z nas, kto stara się rozmawiać z Jezusem, słuchać Go i mówić do Niego.
W czasach św. Jana od Krzyża i św. Teresy od Jezusa panował duży sceptycyzm co do możliwości słyszenia Jezusa. Pragnienie nadzwyczajnych doświadczeń religijnych przeżywane w sposób niedojrzały prowadziło do niezdrowego mistycyzmu wzniecającego atmosferę podejrzliwości wobec wszelkich przejawów zindywidualizowanej pobożności. Na szczęście w przypadku świętych takich jak św. Teresa od Jezusa i św. Jana od Krzyża autentyczne doświadczenie spotkania z Bogiem, zanurzone i zweryfikowane w łączności z tajemnicą Kościoła, przyniosło błogosławione skutki w postaci zdrowej doktryny o modlitwie, o przyjaźni z Jezusem.
Dzisiaj również nadmierny subiektywizm zamyka drogę do „obfitych pastwisk” (por. J 10:10), na których dusza mogłaby sycić się nie sobą i swoimi odczuciami, ale czystym Słowem Boga. W mojej pracy na Ukrainie często spotykam się z wyrażeniem, które bardzo mnie irytuje. Ludzie niepraktykujący, a uważający się mimo wszystko za wierzących mówią np.: „Mam Boga w sercu”, „nie widzę potrzeby chodzenia do kościoła czy do cerkwi – Bóg jeden, w sercu”. W praktyce ten „jeden bóg w sercu” to po prostu „ja” sam dla siebie, „bóg” – może i z „objawienia”, ale z małej litery, objawienia mnie samego dla siebie samego.
o. Rafał Myszkowski OCD
Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”