Ostatnie przedstawienie Teresy

Rozpocznijmy od fragmentu kroniki karmelu w Lisieux: „1897. 8 lutego wspólnota świętuje z radością złoty jubileusz ślubów naszej drogiej siostry Święty Stanisław. Święto było urocze. Po błogosławieństwie laski jubileuszowej i wianka jubilatki nasz przełożony [ks. Maupas] powiedział kilka bardzo wzruszających słów do drogiej jubilatki. Wieczorem […] nowicjuszki zagrały epizod z życia św. Stanisława, którego autorem była ich młoda mistrzyni siostra Teresa od Dzieciątka Jezus”.

Siostra Św. Stanisław… To brzmi dziwnie dla polskich uszu. Ale było zgodne z przyjętym we francuskich karmelach zwyczajem nazywania sióstr także męskimi imionami świętych. My będziemy pisać po prostu: siostra Stanisława albo lepiej: siostra Stanisława od Świętych Serc. W świecie nazywała się Maria Rosalia Gueret i urodziła się 4 maja 1824 roku w wielodzietnej rodzinie w Lisieux. 6 kwietnia 1845 roku wstąpiła do miejscowego karmelu, gdzie dołączyła do swojej starszej siostry Karoliny. Złożyła profesję 8 lutego 1847 roku, była więc „jednym z kamieni fundacji” karmelu w Lisieux. Pragnęła wyjechać na placówkę misyjną do Sajgonu, aby zastąpić jedną z tamtejszych sióstr, ale z nieznanych powodów jej marzenie nie spełniło się. Niziutka, ruchliwa, oddana, pełniła rozmaite funkcje w karmelu: była ekonomką, infirmerką, zakrystianką, kilkakrotnie radną. Po epidemii grypy zimą 1891-1892, podczas której w karmelu w Lisieux zmarły cztery siostry, stała się najstarszą siostrą. W 1896 seniorka została mianowana przełożoną infirmerek we wspólnocie.

Św. Teresę z siostrą Stanisławą łączyła bliska zażyłość, zwłaszcza od momentu, kiedy młodziutka 18-letnia świeżo upieczona profeska została przydzielona do pomocy 67-letniej zakrystiance. Właśnie w trakcie tej współpracy, trwającej od 10 lutego 1891 roku do 20 lutego 1893 roku siostra Stanisława nazwała swą towarzyszkę „małą siostrą Amen”, ponieważ wydawało się jej, że Teresa bardzo powoli czyści woskowe świece i kadzielnicę. Nie było w tym żadnej złośliwości – obie zakrystianki żywiły do siebie autentyczne uczucie sympatii. Stanisława będzie często nazywać Teresę swoją „małą córeczką”, a sympatia ujawni się jeszcze mocniej przy łożu choroby świętej, gdy siostra Stanisława będzie jej infirmerką. Ta życzliwość będzie później wypełniać wszystkie wypowiedzi Stanisławy na temat zmarłej współpracowniczki.

Teresa pisze sztukę na wyraźną prośbę przeoryszy – Matki Gonzagi. Nowicjuszek jest niewiele, więc tworzy sztukę niewielką, przewidzianą na mały „zespół aktorski”, zaledwie czteroosobowy. Motyw wyboru tematu był oczywisty – polski święty był zakonnym patronem jubilatki. Nie wiemy tylko, czy podjęcie tego tematu było pomysłem samej św. Teresy, czy też podpowiedziała go Matka Gonzaga bądź ktoś inny. Wiemy natomiast, że imię św. Stanisława Kostki towarzyszyło co dzień świętej – zaraz po wstąpieniu do Karmelu, przydzielono jej celę, dedykowaną właśnie polskiemu jezuicie. Wiemy też, że w jej brewiarzu znaleziono obrazek, przedstawiający ułożone na posadzce ciało zmarłego już Stanisława. Jeden kapłan pochyla się nad nim, a drugi całuje jego bose stopy. Pod spodem widnieje napis, dotyczący szczegółów jego pochodzenia i śmierci: S. Stanislaus Kostka Soc. Jesu. Senatoria gente ortus in Polonia, obiit in Quirinali domo Probationis. Romae die 15 Aug. An. Dom. 1568. Aet. 18» (Nic. Pomerancius Pinx.) – „Św. Stanisław Kostka Jezuita. Urodzony w rodzie senatorskim w Polsce, zmarł na Kwirynale, w domu nowicjackim, w Rzymie 15 sierpnia Roku Pańskiego 1568 w wieku lat 18 (namalował Nicolaus Pomerancius)”.

Od 1896 roku Teresa miała także w swoim brewiarzu obrazek, wykonany przez Theobalda Van Oera „Maryja i Święci Towarzystwa Jezusowego, pośród których widnieje także postać Stanisława Kostki. Wiemy wreszcie, że aby lepiej poznać bohatera swojej sztuki, Teresa czyta – lub czyta ponownie – pod koniec 1896 roku „Życie św. Stanisława Kostki. Listy od brata do sióstr” autorstwa Alberica de Blanche. Wydaje się, że jest to – obok oficjum brewiarzowego – jedyne jej źródło: często je przytacza, czasami nawet dosłownie.

8 lutego 1897 roku trudno jeszcze było sobie wyobrazić, że ta ósma rekreacja teatralna, ułożona przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus, będzie ostatnią! Jest jednak faktem, że osłabiona twórczyni nie gra już w niej żadnej roli, a za dwa miesiące siostra Stanisława będzie gorliwie zajmować się swoją 24-letnią towarzyszką, leżącą w zakonnej infirmerii. „Ona opatruje rany z taką delikatnością! Widzę jak wybiera najdelikatniejsze płótna i opatruje mnie swoimi delikatnymi dłońmi” – powie do Agnieszki od Jezusa. Siostra Stanisława zaś będzie do końca podziwiała Teresę za jej cierpliwość. Stanisław i Teresa… Teresa i Stanisław…

To w trakcie jej śmiertelnej choroby i przygotowywania ostatniej sztuki zawiązuje się „sąsiedztwo świętości” obojga świętych. Teresa widzi w Stanisławie współtowarzysza cierpienia i najgłębszego zawierzenia, delikatnego jak ona i niebywale pokornego… Tak pokornego, że Maryja powierza w jego dłonie Dzieciątko Jezus. Stanisława, który nawiązuje głębokie przyjaźnie i z posłuszeństwa czyni główny oręż obrony Kościoła. Który w swoim radykalizmie nie chce niczego od świata, a wszystkiego od Boga i dla Boga. Który prosi Maryję o świętość i o śmierć w świętości. Który umiera tak młodo. I wreszcie… Który dokonuje tylu cudów już po swojej śmierci. W sztuce autorka wkłada w usta Świętego z Rostkowa wyznanie: „Niczego nie żałuję, a jednak mam jedno pragnienie tak wielkie, że nie byłbym szczęśliwy w Niebie, gdyby się ono nie spełniło. O, moja ukochana Matko, racz mi powiedzieć, czy Błogosławieni w Niebie mogą jeszcze pracować nad zbawieniem dusz?… Jeślibym tam nie mógł nadal pracować dla chwały Jezusa, wolałbym raczej pozostać na wygnaniu i walczyć jeszcze dla Niego!… „.

Wiemy, że to samo pragnienie przenika ostatnie ziemskie chwile św. Teresy. Znamy wszyscy jej słowa: „Czuję, że moje posłannictwo się rozpocznie: pociągania dusz do kochania Boga tak jak ja Go kocham… wskazywania im mojej małej drogi. Jeżeli dobry Bóg spełni moje pragnienia, będę spędzać moje niebo na ziemi aż do końca świata. Tak chcę, aby moim niebem było czynienie dobra na ziemi. Nie jest to niemożliwe, skoro nawet aniołowie, pogrążeni w wizji uszczęśliwiającej, czuwają nad nami”. A od 4 do 12 marca odprawia przez wstawiennictwo innego jezuity, świętego Franciszka Ksawerego, „nowennę łaski”, aby mogła w niebie czynić dobro na ziemi. Od 19 marca z tą samą prośbą zwraca się do św. Józefa. Siostra Maria od Trójcy Świętej, nowicjuszka Teresy, podczas procesu beatyfikacyjnego przytoczy słowa Mistrzyni: „To, co podobało mi się, kiedy pisałam tę sztukę, było wyrazem pewności, że po śmierci można pracować dla zbawienia dusz. Św. Stanisław zmarły tak młodo, wspaniale mi posłużył do wyrażenia moich myśli i moich aspiracji w tym względzie”.

Pracował i – ufamy – pragnie dalej pracować. Teresa być może znalazła w książce de Blanche’a fragmenty (o ile nie zostały one dodane przez ks. P. Rzewuskiego), poświęcone cudom, zdziałanym pośmiertnie przez św. Stanisława Kostkę w Polsce i na Litwie. Autor zaznacza, że nie zamierzał „przedstawiać w szczególe wszystkich cudów, które są przytoczone przez Sacchiniego, Bertolego i Cassaniego. […]. Ksiądz Bertoli w wielu rozdziałach opisuje podług autentycznych pism procesu kanonizacyjnego uzdrowienie dwunastu chorych […] już będących […] bez żadnej nadziei życia i uzdrowienie innych przeszło dwudziestu chorujących na inne słabości pomniejsze”. Dalej de Blanche szkicuje cud moralny – pokazuje, jak Paweł Kostka z prześladowcy „zmienił się w pokutnika i opiekuna ubogich”, a także jak św. Stanisław wspomagał walczących w 1621 roku pod Chocimiem, gdzie „wiele pobożnych osób widziało na niebie okazały wóz, na którym się znajdowała Najświętsza Panna i przy jej stopach błogosławiony Stanisław, […] pokazujący Uwielbionej Matce wojsko swego kraju potykające się z Turkami” Jeszcze większe znaczenie autor przyznaje bitwie pod Beresteczkiem (1651). Krotko przed tą bitwą król Jan Kazimierz w Lublinie „padł na ziemię przed cudownym obrazem św. Stanisława, który przed trzydziestu laty w domu rzemieślnika widziano płaczący. Broń swą i buławę dowództwa złożywszy na stopniach Ołtarza, leżał przez całą noc na ziemi przed wspomnianym obrazem”.

To wszystko, te najgłębsze ideały i pragnienia końca swojego życia Teresa wpisuje w ostatnią pobożną rekreację teatralną. Nie wiemy tylko, czy świątobliwa siostra Stanisława potrafiła docenić napisany i odegrany dla niej spektakl. Była bowiem, jak zauważa kronikarka klasztoru w Lisieux, „trochę głucha”. Widać nie dla niej sztuka była przeznaczona. A przynajmniej nie tylko dla niej.


s. Maria Lucyna od Krzyża OCD
ks. Henryk Seweryniak

Na deskach karmelitańskiego teatru
„Święty Stanisław Kostka”
św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Płock 2018