Z wakacji roku 1978 pamiętam dwa wydarzenia. Przeraźliwy krzyk sąsiadki powiadamiającej babcię przez zamknięte okno o śmierci papieża Pawła VI i wiekopomne dla wsi Lipinki inwestycje melioracyjne, na czele z budową zbiornika wody dla straży pożarnej. Gdy uprawne pola nieopodal remizy strażackiej regularnie zalewało, paradoksalnie ochotniczy oddział naszych strażaków w przypadkach pożaru nie miał dostępu do zasobów wody. Czerwony żuk z oprzyrządowaniem i zdyszanymi ochotnikami zwykle pojawiał się pierwszy na miejsce pożogi. Jednak dobra wola gorliwych ochotników na niewiele się zdawała bez zasobów wody przy pożarze. Po wsi krążyły historie o straży na sucho. W końcu dzięki sprowadzeniu ciężkiego sprzętu w Lipinkach wykopano zbiornik. Ludzie ucieszyli się nie tylko z wody dla straży i osuszonych pól, ale i uciszenia anegdot o tutejszych strażakach.
Jednak gdy na powierzchni pojawił się pokaźny zbiornik wody i skuteczny system melioracyjny, w głębi rozegrał się ukryty ruch podskórnych wód. Nasza domowa zacna ośmiometrowa studnia wyschła na dobre. Wcześniej straż pożarna gasiła na sucho, teraz to gospodarstwa musiały radzić sobie bez wody. Trzeba było kopać głębiej. Obraz zmarzniętego i chorego taty przy kołowrotku pogłębianej studni stoi mi przed oczyma niezmiennie jako znak instynktu przetrwania, który szuka głębiej. Przyszły jesienne chłody, a kopanie kolejnych metrów przeszywało piasek, glinę i ił, by w końcu na szesnastym metrze pojawiły się oczekiwane efekty. Mimo poważnej choroby nerek ojca, by ucieszyć się zakończeniem uciążliwych poszukiwań życiodajnej wody, wieczorem na stole nie brakło jej ognistej odpowiedniczki.
Jak modlić się odkryciem, że nie jest się pustą otchłanią, ale przepełnionym naczyniem? Jeśli przepełnionym, to czy pieczołowicie domykanym, by nie uszczknąć drogocennej kropli, czy może na oścież otwartym, przepływowym kanałem? Czy w życiu duchowym chodzi o zaborcze składowanie skarbu w celu szukania własnego dopełnienia, czy może o radosne przepływanie łaski w trosce o pełnię drugiego?
o. Maciej Jaworski OCD
Czytaj dalej w wrześniowo-październikowym numerze „Głosu Karmelu”