Wbrew powszechnej opinii, że pustynia to miejsce odludne, historia wielu mnichów z pierwszych wieków przekonuje o wyjątkowej obecności Ducha Świętego. Tam gdzie nie ma zbyt wielu rozproszeń, łatwiej dostrzec nienarzucającą się obecność Pocieszyciela. Oczywiście, pustynia to nie tylko Sahara, Gobi czy nawet nasza rodzima zarastająca Błędowska. Pustynia to decyzja o wejściu na drogę stromą i wąską:
Im bardziej posuwamy się do przodu, tym bardziej droga staje się urwista i nie ma możliwości spoglądania ani w prawo, ani w lewo, pod groźbą zsunięcia się w przepaść pychy lub zniechęcenia. Na szczyt możemy dotrzeć tylko pod warunkiem utkwienia oczu w Jezusie Chrystusie, pozwalając się prowadzić i poruszać temu samemu Duchowi, który jest miłością nieskończoną, a to zmienia wszystko. Nie ma innej drogi niż błogosławione poddani się temu miłosiernemu przewodnikowi, aby On nas ukształtował na obraz i podobieństwo Syna, aby odtworzył w nas Jego piękno: abyśmy byli podobni w piękności do Chrystusa, tak by On widział w nas swoją własną piękność (por. PD 36,5).
Duch popycha nas do „zdezerterowania” względem naszego „ja”.
Taka dezercja nie jest tchórzostwem, wręcz przeciwnie to akt najwyższej odwagi, heroizm, do którego wzywa nas On – Duch Święty
Publikacja:
Karmelita bosy, Duch Święty wyprowadza nas na pustynię, Kraków 2014.
o. Piotr Hensel OCD