Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. (Łk 1,40)
Wiemy, że pozdrowienie Maryi nie było zwykłą kurtuazją. Już sam czasownik aspazomai wyraża „życzliwe pozdrowienie”, „przywitanie u wejścia”. Może odnosić się także do samej wizyty, traktowanej jako wyraz życzliwości i bycia darem dla drugiej osoby. Pozdrowienie stanowi także początek komunikacji międzyosobowej, bez którego spotkanie osób byłoby chłodne i obojętne. Pokazuje otwartość osób i ukierunkowuje całe spotkanie.
W przypadku Maryi chodzi o naturalną kobiecą potrzebę podzielenia się dobrą nowiną ze swoją krewną, ale także niewątpliwie nawiązuje do starotestamentalnego pozdrowienia šālôm, które zawiera w sobie radość, błogosławieństwo i dar pokoju. Ma nie tylko charakter życzeniowy, ale niesie ze sobą opisywaną rzeczywistość. Dla Jezusa pozdrowienie staje się pierwszym wyrazem postawy chrześcijańskiej. Jego uczniowie nie tyle mają oczekiwać pozdrowienia, co sami jako pierwsi je wyrażać. Jest także pierwszym znakiem miłości bliźniego, a nawet nieprzyjaciela (Mt 5,47).
Efekt spotkania Maryi z Elżbietą rzeczywiście przekracza ludzki wymiar życzliwości i euforii z faktu spotkania krewnych pobłogosławionych darem brzemienności. Chodzi o radość z wysoka (anioł zwraca się do Maryi: „raduj się” chaire - Łk 1,28), która wiąże się z Bożą łaską – charis. Raduje się także Elżbieta, gdyż ta sama łaska przelewa się z Maryi i wypełnia ją samą. Chrystus w łonie Maryi jest źródłem i pełnią łaski. Jego obecność rozradowuje małego Jana w łonie Elżbiety. Powołaniem chrześcijanina jest komunikowanie łaski Bożej, bycie widzialnym znakiem, że obecność Boga w naszym życiu zmienia zupełnie jego jakość. Jedynie takie świadectwo, płynące z głębi serca wypełnionego Bogiem i ewentualnie wówczas przekute na głoszenie ustami, może być przekonywujące i wiarygodne.
Maryjo, pomóż mi przekazywać radość!