Patronalna uroczystość NMP Królowej Polski stawia nam pytanie o naszą polską pobożność maryjną, w której ustawicznie powinniśmy wzrastać a to poprzez przechodzenie od niedojrzałych postaw dziecięcych do bardziej wymagających i zobowiązujących postaw synowskich, bo „przybyło nam lat”… (por. Głos Karmelu nr 2/2017 (74), s. 8-9).
Pozwalam sobie powielić tutaj wspaniałą intuicję śp. ks. prof. Józefa Kudasiewicza, znanego biblisty Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (zm. 2012), mojego rodaka spod Piotrkowic na Ziemi Świętokrzyskiej, z którym łączyły mnie więzy przyjaźni i naukowej współpracy. Ks. Profesor intuicję tę wyraził w swojej książce pt. Oto matka Pana. Biblijny katechizm maryjny (Kielce 2007, s. 141-143). Znajdujemy w niej m.in. fragment o maryjności naszego Narodu, która ma w sobie wiele elementów patriotycznych, ale która wymaga pogłębienia teologicznego. Reasumuję klarowną myśl Księdza Profesora: Zrozumiałą jest rzeczą, że patriotyzm naszej pobożności maryjnej częściowo ograniczył głębię teologii. Byliśmy zawsze zagrożeni! Znamienna jest wymowa formularza mszalnego o Matce Bożej Jasnogórskiej (z 26 sierpnia). W kolekcie czytamy: Boże, Ty dałeś narodowi polskiemu przedziwną pomoc i obronę… To jest niemal wyjątek w liturgii! Powagą Głowy Kościoła, zostało na zawsze uznane, że Maryja jest ku obronie Narodu polskiego, że nasza obrona jest w Niej. Maryjność polska nie jest jednak jakąś tanią religijnością. Miłość i cześć do Matki Bożej, oddanie się Jej, uciekanie się do Niej, które nas charakteryzują, to przecież cecha na wskroś chrześcijańska i ewangeliczna. Sam Chrystus dał nam Maryję za Matkę, i za przykładem św. Jana Ewangelisty „wzięliśmy Ją do siebie” (J 19, 26-27). I uczyniliśmy to bez jakiegoś wyrachowania, w sposób nieomal instynktowny, jako dzieci. Dlatego też – oddajmy dosłownie głos ks. Kudasiewiczowi – „przez swą naturalną, dziecięcą maryjność, dusza polska okazuje się jako anima naturaliter Christiana. Jako Naród mamy wiele cech dziecięcych. Temperament, psychika, a nawet wady narodowe Polaków są dziecięce: pogoda, dobroć, dobroduszność, gościnność, radość, dowcip – ale i: lekkomyślność, brak odpowiedzialności, brak wytrwałości, zapał słomiany, brak konsekwencji. To są wszystko cechy dziecka. Wady nasze mogłyby być groźne, gdybyśmy nie mieli instynktu dziecięcego – ucieczki do Matki” (s. 141-142).
Co więc trzeba czynić, skoro często się słyszy zdania krytykujące polską pobożność maryjną, czy wręcz spotyka się zarzuty, że ona jest płytka, niekonsekwentna, uczuciowa i nastrojowa, że nie przeobraża życia? W tych zarzutach jest wiele prawdy, ale nie należy stąd wyciągać błędnego wniosku, że powinniśmy być mniej maryjni. Ksiądz Kudasiewicz pisze wprost: „Kto nie jest maryjny, jest sekciarzem! Nie możemy więc być mniej maryjni, ponieważ chcemy być ludźmi Kościoła Chrystusowego. Przeciwnie, musimy być więcej maryjni, głębiej maryjni, dojrzalej maryjni. Nie trzeba umniejszać naszego kultu maryjnego, należy go tylko poprawić, pogłębić i ożywić, to znaczy uczynić życiem. Jest on najbardziej twórczą potęgą duszy polskiej. Z tą potęgą musimy się policzyć, nie omijać jej, ale dostrzec, pochwycić, dobrze ustawić, pogłębić i wykorzystać dla dobra Kościoła i Narodu. Nie bójmy się, że Maryja przesłoni nam Chrystusa. Ona jest po to, aby do Niego prowadzić!” (s. 142).
Tę maryjną potęgę polskiej pobożności trzeba dostrzec i pogłębić. Trzeba ją wykorzystać w pracy nad duchowym odrodzeniem Narodu w nowych jego dziejach. Stwierdza wspaniale Ksiądz Profesor: „Nasza pobożność maryjna, nie tracąc nic z cech i zalet dziecięcych – wszak to stosunek do Matki – musi coraz bardziej zatracać wady dziecięce i przeobrażać się w synowski, dojrzały stosunek. Inaczej czcił i obcował z Maryją Chrystus, gdy był dzieckiem i osobiście potrzebował Jej matczynej pomocy i troski, a inaczej, gdy rozpoczynając swą publiczną działalność i dokonując na krzyżu Odkupienia świata, oczekiwał od Niej współdziałania. Do tej pory przywykliśmy u Niej szukać pomocy. Jest to i nadal konieczne. Ale teraz nie możemy czekać, aż Ona sama wszystko za nas zrobi. Przybyło nam lat…, wiele przecierpieliśmy, weszliśmy w nowe tysiąclecie! Jako dojrzały Naród teraz my mamy stawać Jej do pomocy!” (s. 142-143).
Słowem, winniśmy w naszej polskiej pobożności maryjnej coraz bardziej przechodzić od niedojrzałych postaw dziecięcych do bardziej wymagających i zobowiązujących postaw synowskich.
Intuicje powyższe idą w parze z wytycznymi II Polskiego Synodu Plenarnego, który stwierdził, że „Maryja jest nauczycielką pobożności Polaków”, ale równocześnie wyraził swoje niepokoje i zachęcił duszpasterzy, aby zachowali „realizm pastoralny” i kształtowali pobożność maryjną w duchu liturgii Kościoła, prowadzącej do Ojca przez Syna w Duchu Świętym, i by wskazywali w Maryi wzór pierwszej chrześcijanki, zachęcając wiernych do naśladowania Jej cnót, „by Polacy, tak jak ich praojcowie, wielbili Pana z Maryją, służyli jak Maryja i trwali z Maryją (…), aby Polska stawała się coraz bardziej królestwem miłości, prawdy, sprawiedliwości i pokoju i by wielbione w niej było Jezusowe imię” (II Polski Synod Plenarny, Poznań 2001, s. 275-279).
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD