Uważaj, abyś się nie mieszał do obcych spraw i niech ci to nawet nie przychodzi na myśl, gdyż może się zdarzyć, że nie będziesz mógł wywiązać się z własnych powinności (S 60).
Z każdym „prawem do” skorelowany jest obowiązek. W zależności, jaka przypada nam rola w społeczeństwie lub jakiejś grupie mniej lub bardziej formalnej (wspólnocie) takie też zostają nam powierzone obowiązki. Za niewywiązywanie się z nich przewidziane są „sankcje”.
Mimo to jest „coś” w każdym człowieku na większą lub mniejszą skalę, że ciekawość, która z jednej strony dobra (np. ciekawość, co kryje się w najodleglejszych zakątkach wszechświata) nieraz ukierunkowuje się na cudze obowiązki i wtedy bacznie obserwujemy osobę, która ma je do wykonania czy z nich się wywiązuje. Staje się to przysłowiowym „wtykaniem nosa w nieswoje sprawy”. Przestrzega przed tym w swej sentencji św. Jan od Krzyża. Paradoksalnie jest bardzo często tak, że osoba, która dostrzega u innych jakieś zaniedbania, wady, zaczyna upominać w sposób, który niewiele ma wspólnego z autentyczną troską o tę osobę i zazwyczaj niejednokrotnie nie wywiązuje się ze swoich zadań. Można tu odwołać się to słów Pana Jezusa „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku” (por. Łk 6, 41-42; Mt 7, 3 nn). Dlatego też żeby nie stracić czystości swojego serca, wzburzyć swojego ducha jeśli nie jest to jednoznacznie złe lepiej nie mieszać się do obcych spraw.
Każdy z nas kiedyś będzie musiał zdać sprawę z powierzonych obowiązków i to nie tylko przed szefem w pracy, lecz przed Bogiem. Aby wtedy nie okazało się, że przenikliwe oko wobec zaniedbań innych, jednocześnie było pokryte bielmem i nie dostrzegało zaniedbań w tych działaniach, które należało podjąć.
br. Michał Maria od Ducha Świętego