Perła
Na przeszklonej wystawie pewnego sklepu z pamiątkami leżała, wśród różnych rozmaitości, perła. Była duża, piękna i twarda. Nie chodzi tu o twardość charakterystyczną dla wszystkich pereł, ale o twardość jej wnętrza. Nie widziała o tym, ale miała zahartowane serce. Lekko zakurzona, znalazła swoje miejsce w rogu wystawy, tuż przy szybie, skąd mogła obserwować przechodzących ludzi.
Pewnego dnia koło sklepu szedł pewien bogaty kupiec. Zobaczył za szybą samotną perłę, zachwycił się nią, a jako że był mądry i miał dobre spojrzenie, ujrzał również jej wnętrze. Zapragnął mieć perłę u siebie, ale mieć ją całą, najprościej mówiąc, chciał aby go pokochała i wiedział, że nie będzie to łatwe. Od tego dnia przychodził codziennie do wystawy sklepowej i patrzył, patrzył tylko na nią.
Perła zauważyła, że jest adorowana. Na początku ją to zaintrygowało. Nie wiedziała czego może chcieć ten człowiek, ale przecież miło jest zobaczyć zachwyt w czyimś spojrzeniu. Tak, jest to jak najbardziej przyjemne. Przychodził codziennie. A perła czuła, że coraz bardziej zaczyna zależeć jej na jego wizytach. Czekała na niego, wypatrywała, a gdy się spóźniał, cierpiała. Wtedy zaczęła denerwować się na ciepło, jakie czuła pod jego spojrzeniem, na ból, jaki czuła, gdy go nie było, na radość, jaka ją wypełniała, gdy wracał. Była wściekła na niego, gdy przychodził i gdy odchodził. Poczuła się kompletnie bezradna. Straciła swoją twardość.
I przyszedł taki dzień, gdy kupiec wszedł do sklepu z pamiątkami. Stanął przed ladą i położył na niej sakiewkę wypełnioną pieniędzmi. Potem zostawił również piękny, przetykany złotą nicią płaszcz, jaki nosił, swoje pierścienie z drogimi kamieniami, atłasowe ubranie i wspaniałe, skórzane buty. Pozostał w prostym, zgrzebnym stroju. Sklepikarz zaniemówił, wiedząc, że te rzeczy przewyższają wartością nie tylko wszystkie sprzęty wystawione na sprzedaż, ale też cały jego sklep. A kupiec uśmiechnął się i wskazał na perłę. Sklepikarz podniósł ją i postawił na ladzie, obok wszystkich wspaniałości. A bogacz, który stał się żebrakiem, ułożył rękę przy ladzie, tak aby perła mogła się na nią stoczyć i powiedział:
– Jeśli chcesz…
Abrahamie!
– Abrahamie!
– Oto jestem, Panie.
– Mam dla ciebie propozycję, Abrahamie, wysłuchaj Mnie… Niedaleko stąd, w miejskim lochu znajduje się pewien człowiek. Jest zbrodniarzem. Czeka na wyrok śmierci, jaki słusznie na niego wydano. Abrahamie, możesz oddać życie swego syna za życie tego grzesznika. Lecz muszę cię ostrzec, ten więzień jest dumny, nie mogę zagwarantować, że przyjmie twoją ofiarę. Możliwe jest, że będzie wolał śmierć zamiast łaski, której sam nie zdobył.
– Ależ Panie! Nie sądzę, aby istniał na ziemi choć jeden człowiek gotowy zrobić coś takiego!
– Masz rację Abrahamie. Lecz co nie jest możliwe u ludzi, jest możliwe u Boga.
***
autorstwo: Natalia, Kraków-Łobzów
foto: www.pixbay.com/pl