W dzisiejszy wtorkowy dzień po raz dwudziesty w Kościele katolickim obchodzimy Dzień Judaizmu. To wspólne poznawanie się, kultur, wrażliwości, inspiracji zapewne ucieszyłoby Świętą Teresę Benedyktę od Krzyża, czyli Edytę Stein. Patronka Europy przypomina nam o wspólnych korzeniach, o wartościach, które kształtują nasz kontynent a czyni to wskazując na własne życie, którego świadectwo zostawia nam na autobiograficznych kartach „Dziejów pewnej rodziny żydowskiej”. To tam możemy zanurzyć się w klimat domu Augusty Stein, poznać tradycje żydowskie, w których wyrosła nasza Święta, poznać kontekst historyczny Górnego i Dolnego Śląska. To w tej „pewnej żydowskiej rodzinie” narodziła się w Edycie pasja szukania prawdy.
A oto jak wspomina świętowanie Dnia Pojednania sama święta Patronka Europy:
„Najważniejszym żydowskim świętem jest Dzień Pojednania, dzień, w którym niegdyś najwyższy kapłan wchodził do Miejsca Najświętszego. Składał tam ofiarę pojednania za siebie i za cały lud, po czym wypędzał na pustynię kozła, obarczonego (symbolicznie) wszystkimi grzechami Izraela. Wprawdzie tych obrzędów już się dziś nie sprawuje, jednak Dzień Pojednania obchodzi się zawsze modlitwą i postem, i jeśli ktoś ma choć trochę wiary, idzie na nabożeństwo do świątyni. Nigdy nie pogardzałam świątecznymi smakołykami, ale również pociągał mnie obowiązujący w to święto post: przez całą dobę bowiem nie przyjmowano żadnego posiłku ani napoju. Lubiłam to bardziej niż wszystko inne. Poprzedzającego wieczoru spożywało się kolację jeszcze za dnia, gdyż z brzaskiem pierwszej gwiazdy rozpoczynało się nabożeństwo w synagodze. Tego wieczoru podążała tam nie tylko nasza matka; towarzyszyły jej moje dorosłe siostry, a także bracia, którzy obecność w synagodze uważali za swój honorowy obowiązek. Cudowne, stare melodie ściągały nawet innowierców. Następnego dnia rano matka spała trochę dłużej niż zwykle (do dziś wstaje wpół do szóstej), jednakże i tak wstawała przed wszystkimi. Potem chodziła od łóżka do łóżka i wszystkich czule żegnała, gdyż cały dzień zwykła pozostawać w synagodze. Leżeliśmy możliwie długo, a nasza siostra Frieda w ogóle nie wstawała, bo nie byłaby w stanie przetrzymać postu. My, najmłodsze, szłyśmy do synagogi na dzień umarłych; matka bardzo o to dbała, gdyż chciała wdrożyć w nas pamięć o ojcu. W dzień i noc paliła w domu na pamiątkę zmarłych dwie duże, grube, białe świece. Wieczorem jeden z braci przyprowadzał matkę do domu. Jakaż była radość, gdy cała rodzina znowu gromadziła się razem i gdy wszyscy dobrze ten dzień przeżyli. Post obowiązywał chłopców od ukończenia trzynastego roku życia, dziewczęta od dwunastego. (Prawo brało pod uwagę wczesną dojrzałość ludzi Wschodu). Chciałam go sumiennie wypełnić, jednakże gdy miałam dwanaście lat, uznano mnie za zbyt wątłą i pozwalano pościć tylko do południa. Od trzynastego roku życia nigdy postu nie złamałam ani też nikt z nas się od niego nie dyspensował nawet wtedy, gdy już nie podzielaliśmy wiary naszej matki i poza domem nie przestrzegaliśmy rytualnych przepisów.
Dla mnie ten dzień miał szczególne znaczenie: urodziłam się w Dniu Pojednania i matka obchodziła w nim zawsze moje urodziny, choć życzenia i prezenty składano mi także 12 października. (Sama też świętowała swoje urodziny wedle kalendarza żydowskiego – w święto Kuczek – choć później, ze względu na dzieci, odeszła od tego zwyczaju). Przywiązywała do tego faktu wielkie znaczenie i sądzę, że on właśnie – bardziej niż wszystko inne – zaważył, że najmłodsze dziecko było jej szczególnie drogie.”
Publikacja:
Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein), Dzieje pewnej rodziny żydowskiej, Kraków 2016.
o. Piotr Hensel OCD