Modlitwa Karola Wojtyły: lata młodzieńcze

Znany z poczytnych publikacji śp. o. Władysław Kluz OCD (1925-1995) w swej książce „Czas siewu” pisze m. in.: „Emilia Wojtyłowa zaczęła uczyć małego Karola modlitwy Ojcze nasz. Dziecko z prostotą zapytało się matki: Czy to ty, mamusiu, ułożyłaś tę piękną modlitwę? Nie – odpowiedziała matka – ale XX wieków temu nauczył nas jej Jezus Chrystus, Syn Boga żywego. Modlitwa ta jest wielkim skarbem, nie tylko poszczególnego człowieka, ale i całej ludzkości, wszystkich wieków i pokoleń. Schorowana matka znajdowała w sobie jeszcze dość siły, aby tłumaczyć Lolkowi sens modlitwy” (W. Kluz, Czas siewu, Katowice 1995, s. 16).

Karol Wojtyła umiłowanie modlitwy wyniósł z domu rodzinnego. Sam w książce „Dar i tajemnica”, którą napisał już jako Papież z okazji złotego jubileuszu święceń kapłańskich, wyznaje: „Matkę straciłem jeszcze przed Pierwszą Komunią świętą w wieku 9 lat i dlatego mniej ją pamiętam i mniej jestem świadom jej wkładu w moje wychowanie religijne, a był on (…) bardzo duży. Po jej śmierci, a następnie po śmierci mojego starszego brata, zostaliśmy we dwójkę z Ojcem. Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele” (Jan Paweł II, Dar i tajemnica, Kraków 1996, s. 22).

Wychowany w takim klimacie Karol Wojtyła modlitwę stawiał najwyżej. Ona była ważniejsza aniżeli przyjemność czy rozrywka, skądinąd słuszna i potrzebna. Wspominając lata swej młodości opowiada, jak na głos dzwonów z karmelitańskiego kościoła opuszczał kolegów używających słońca i kąpieli nad Skawą w czasie wakacji, aby uczestniczyć w nowennie szkaplerznej i modlić się do Matki Bożej, której szkaplerz nosił do śmierci (por. Kalendarium życia Karola Wojtyły, Kraków 1983, s. 163-164). Wyznaje nadto małżonka prof. Mieczysława Kotlarczyka: „Lolek bardzo dużo się modlił. Prawdę mówiąc, to zawsze się dużo modlił. Niekiedy spotykałam go w jakimś kościele krakowskim, klęczącego i wpatrzonego w ołtarz. Kiedyś u św. Szczepana przeszłam mu przed oczyma, a on nie zwrócił na mnie uwagi, będąc cały czas rozmodlony i zatopiony w rozmowie z Bogiem. Niekiedy leżał krzyżem i modlił się, i to nie tylko w domu, ale także w kościele” (zob. K. Pielatowski, Uśmiech Jana Pawła II, Poznań 1994, s.13).

I tak było też potem, podczas jego pracy w Solvayu, w jego życiu seminaryjnym, kapłańskim i biskupim. Zawsze wyróżniała go modlitwa, zarówno jako pracownika, seminarzystę, kapłana, wykładowcę KUL-u, biskupa, kardynała. W kolejnych odcinkach przytoczmy niektóre świadectwa.

o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD

na podstawie: Jan Paweł II - Mąż ustawicznej modlitwy. wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2004