Relacja powstaje między osobami i rodzi się z pragnienia bycia dla Innego. To „bycie” może mieć różne wymiary zaangażowania; czasem staje się bardziej dawaniem, a kiedy indziej bardziej przyjmowaniem Innego. Aby relacja była prawdziwa i owocna dla dwóch stron, te wymiary muszą się wzajemnie przenikać. W relacji trzeba pozwolić się kształtować, ale jednocześnie trzeba też podjąć odpowiedzialność za Kogoś drugiego, za to, co w Nim po nas zostaje.
Relacja nie wynika z potrzeb emocjonalnych, gdyż emocje bywają zmienne. Relacja wynika z samego faktu bycia Osobą. Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, stworzył więc człowieka jako relację. Modlitwa jako relacja odwołuje się do tego Początku istnienia.
Sam Bóg istnieje w osobowej relacji (Ojciec, Syn i Duch Święty) i człowiek, stworzony na obraz Boży, istnieje i rozwija się w relacji.
Bóg wychodzi człowiekowi na spotkanie, bo jest spragniony relacji z nim, ale jednocześnie człowiek spotyka Boga właśnie dlatego, że ta relacja nadaje kształt jego najgłębszej tożsamości. To, kim jestem jest zależne od tego, kim jestem dla Boga. W relacji z Nim dokonuje się odkrycie mojego najgłębszego „ja”.
Otwarcie się na relację z Bogiem jest początkiem życia modlitwy, a dalej, to właśnie modlitwa staje się wyrazem tego, co tak naprawdę dzieje się między mną a Bogiem.
Dynamikę tego spotkania możemy odczytać w pięknym opisie nawiązania relacji między Bogiem a Mojżeszem. Bóg objawia się Mojżeszowi, daje mu wyraźny znak swojej obecności poprzez obraz płonącego krzewu. Mojżesz odpowiada na to zaproszenie: „Podejdę, żeby się przyjrzeć”. Z kolei Bóg odpowiada na krok Mojżesza: „Gdy Pan ujrzał, że [Mojżesz] podchodzi, żeby się przyjrzeć…”[1] została nawiązana relacja. Najpierw każda ze stron podejmowała wewnętrzny krok ku Innemu, a dopiero później doszło do dialogu.
Bóg woła Mojżesza po imieniu, rozpoznaje go jako kogoś bliskiego, znanego sobie. Mojżesz odpowiada na to: „Oto jestem” i kiedy pyta Rozmówcę o Imię, słyszy również: „Jestem, który Jestem”. Dwie obecności, dwie tożsamości, które rozpoznają się we wzajemnym JESTEM.
W modlitwie Bóg JEST cały dla nas, oczekując, że i my będziemy cali dla Niego.
Relacja nie powstaje znikąd. Zawsze jedna ze stron musi wyjść z inicjatywą spotkania. W relacji między Bogiem a nami inicjatywa oczywiście wychodzi od Niego. To On nas szuka, to On składa w nasze serce pragnienie spotkania z Nim. My jesteśmy tylko tymi, którzy odpowiadają na Jego zaproszenie.
Warto o tym pamiętać, rozpoczynając modlitwę. To nie jest tak, że my czynimy coś dla Boga. To najpierw On czyni coś dla nas – zaprasza do spotkania ze sobą. Klimat tego spotkania z założenia jest naznaczony miłością, gdyż Bóg jest Miłością i nie może dać nic więcej człowiekowi, jak Siebie – Miłość.
Święta Teresa z Avila uważa, że największym darem, jaki otrzymała wraz z modlitwą, było „poczucie bycia otuloną w miłość”[2].
Mistrzyni modlitwy określa ją jako „relację przyjaźni, wielokrotne jej nawiązywanie z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje”[3]. Świadomość takiego spotkania z Miłością rodzi pragnienie jednoznacznej odpowiedzi. Bóg mówi: „Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana…”, a człowiek odpowiada: „Żarliwością rozpaliłem się o Twoją chwałę…”[4].
[1] por. Wj 3,3-4.
[2] Św. Teresa od Jezusa, Życie 6,4.
[3] Ż 8,5.
[4] por. Krl 1,19.
s. Miriam OCD
Karmel w Spręcowie