#7 Modlitwa Edyty Stein

W ramach przygotowania do 80 rocznicy męczeństwa św. Teresy Benedykty od Krzyża – Edyty Stein, proponujemy kolejne rozważanie autorstwa o. Mariana Zawady OCD.


To, co długo nie pozwalało jej się modlić – to intelektualna zarozumiałość. To, co torowało drogę do modlitwy – pragnienie poznania prawdy.
Edyta Stein ukazuje w swych dziełach człowieka jako istotę stworzoną przez Boga i stworzoną do dialogu z Nim. Duchowe życie człowieka realizuje się w rozmowie z Panem. Człowiek na modlitwie poprzez wiarę, odkrywa prawdę (jest capax veritatis) i jedyną drogę zbawienia, a przez miłość szuka upodobnienia do Boga (capax Dei).
Edyta odkrywała, że dusza nie może zjednoczyć się z Panem na drodze poznania, ale dokonuje się to na drodze wiary w odniesieniu do intelektu, nadziei w odniesieniu do pamięci i miłości w odniesieniu do woli. W jednym z listów do Romana Ingardena z nich stwierdziła, że jeśli człowiek pragnie znaleźć się u bram tajemnicy, musi na drodze intelektu dojść do granicy samego ratio i powierzyć się wierze.
Edyta sytuuje modlitwę pomiędzy wolnością a łaską. Modlitwa dla Edyty to nade wszystko wolny akt miłości, wolny akt duszy względem Boga. To droga do coraz głębszego poznania i miłowania Pana. Początek drogi modlitwy – to znajomość Stwórcy, w medytacyjnej, refleksyjnej wierze. Człowiek jest zdolny nie tylko poznać obecność i miłość Stwórcy, ale tę miłość przyjmować i ją odwzajemniać. Czyni to przez modlitwę, która wznosi go do Boga, a łaska Boża zstępuje na niego w tajemniczym udzielaniu się Boga.
Modlitwa to droga pragnienia. Modlitwa, zgodnie z nauczaniem Kościoła, jest spotkaniem Bożego i ludzkiego pragnienia.
Modlitwa jest zstępowaniem do duszy ludzkiej (własnej głębi), uczynieniem jej miejscem spotkania z Bogiem. W odkrywaniu i pogłębianiu tajemnicy zamieszkiwania w niej Boga, pojawia się potrzeba oddania, powierzenia Bogu, gdyż w tym geście, kto oddaje siebie Bogu, ten zostaje przez Boga przyjęty i zachowany. Taki człowiek w Bogu – odnajduje siebie. Bóg jest gwarantem podmiotowości i tożsamości człowieka – bycia u siebie. Stąd wniosek, że człowiek niewierzący jest z natury „wygnany”, nie ma dostępu do siebie.
Modlitwa oprócz wymiaru teologicznego – posiada konkretny – antropologiczny: jest po to, by człowiek dowiedział się kim jest.
Bóg stworzył człowieka dialogicznie, by mówić do niego „ty”, a człowiek jako „ja” jest odpowiedzią na to wezwanie. Człowiek więc w swej istocie jest bytem modlitewnym. Świadomy akt modlitwy jest odpowiedzią boskiemu „Ty”. I mówiąc modlitwie, nie należy myśleć, że jest to czynność – człowiek jest modlitwą – to fakt ontologiczny. Człowiek jest stworzony „w kierunku” Boga, „ukorzeniony” w Nim, nakierowany na Niego od początku i On jest celem życia. Człowiek przemierzając swą historię, jednocześnie zmierza ku Bogu.
Kluczem do modlitwy jest Chrystus, który się modli. To modlitwa Chrystusa odsłania tajemnicę życia wewnętrznego każdego człowieka; ukazuje nade wszystko prawdę o zamieszkiwaniu Boga w duszy.
Ostateczną formą modlitwy jest bezgraniczne, miłosne oddanie się Bogu i wzajemne oddanie Boga, czyli pełne zjednoczenie. W takiej duszy żyje miłość Chrystusa. Nie zna ona niczego innego poza Bożą miłością, która ją przepełnia i promieniuje na innych.
modlitwa coraz bardziej przekształca się w milczenie, które stanowi przylgnięcie do Boga, stanięcie przed Nim, ofiarowanie Mu siebie, zupełne umniejszanie się wobec Niego, miłowanie, słuchanie i bycie Jemu posłusznym, a także odpocznienie w Nim.