Modlitwa to przede wszystkim osobiste spotkanie człowieka z Bogiem, lecz aby ono było autentyczne, musi być spotkaniem dwóch osób. Często w modlitwie nie jesteśmy szczerzy, ponieważ nie zwracamy się ku Bogu żywemu i prawdziwemu, lecz ku czemuś, co w naszym wyobrażeniu jest Bogiem. Teresa szczerze szukała prawdziwego oblicza Boga i dlatego jej kontakt z Nim był autentyczny. Jeśli zapytamy jakie oblicze Boga odkryła Teresa dzięki modlitwie, to ujrzymy oblicze dobroci, czułości i miłosierdzia. Mogła zapamiętać inne oblicza, a zwłaszcza oblicze sprawiedliwości, ponieważ miała kontakt z karmelitankami, które oddały się i poświęciły Bożej sprawiedliwości. Duch Święty sprawił, iż zrozumiała, że Jezus Chrystus nie jest wcieleniem jakiegokolwiek oblicza Bożego, lecz wcieleniem oblicza najgłębszego, najbardziej tajemniczego, a mianowicie oblicza miłosierdzia. Jezus przyszedł na ziemię, aby objawić Bożą dobroć tym, którzy odeszli daleko – grzesznikom.
Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: „Chcę raczej miłosierdzia niż krwawej ofiary”. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.
Jeśli w szkole Teresy pragniemy nauczyć się modlitwy, to musimy najpierw odkryć prawdziwe oblicze Boga, to jedyna, jakie zostało nam objawione. Zbyt często natłok myślowy i wzrokowy obrazów przeszkadza nam w spotkaniu prawdziwego Boga. Przyswoiliśmy sobie te obrazy w spotkaniach z ludźmi, poprzez lektury, a nawet przez osobiste doświadczenia; nie są one całkowicie mylne, ale nie zawsze odpowiadają rzeczywistości Boga. Jeśli chcemy spotkać Boga prawdziwego, możemy iść do Niego z całym naszym doświadczeniem i wiedzą jaką posiadamy, ale to wszystko trzeba przed Nim zostawić, aby stanąć przed Bogiem, który jest znany i nieznany. Prawdziwa modlitwa jaką powinniśmy zanieść do Boga nie tylko wargami, lecz przede wszystkim z głębi serca, jest taka: „Okaż nam, Panie, prawdziwe Twoje oblicze, oblicze miłosierdzia, a będziemy zbawieni!”.
Wówczas wydarzy się coś prostego. Doznamy obecności Boga, który nam się objawi. A jeśli nie zechce nam się objawić? Niemal całą dobę żyjemy nie myśląc o Nim, toteż nie możemy się spodziewać, że się nam objawi podczas krótkie modlitwy.
Wielokrotnie idziemy na modlitwę, by doznać pocieszenia, Teresa idzie na nią, by uradować Boga. Pisze:
szłam na modlitwę, nie po to, by szukać siebie, lecz aby uradować Boga, by być z Jezusem i opiewać Jego miłość; radowałam się, gdy Jezus chciał się mi objawić, ale nie trąciłam ducha, kiedy dawał mi odczuć swoją nieobecność.
Podczas modlitwy Jezus pragnie zbliżyć się do mnie, by mi opowiedzieć coś o sobie, chce bym go poznał, pragnie ukazać mi swoje Oblicze. Oczekuje jednak ode mnie cierpliwości i niejednokrotnie zmiany motywacji, czy Mu na to pozwolę?
o. Stanisław Fudala OCD